Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Konwencja GOP: festyn polityki w nadziei zmiany w Waszyngtonie

0
Podziel się:

W hali Tampa Bay Times Forum w Tampie na Florydzie, gdzie odbywa się
przedwyborcza konwencja Republikanów, panuje nastrój odświętno-rozrywkowy. Jak na radosnym
jubileuszu, pikniku albo nawet koncercie rockowym.

W hali Tampa Bay Times Forum w Tampie na Florydzie, gdzie odbywa się przedwyborcza konwencja Republikanów, panuje nastrój odświętno-rozrywkowy. Jak na radosnym jubileuszu, pikniku albo nawet koncercie rockowym.

Kiedy w przerwach między przemówieniami zespół gra popularne przeboje, delegaci nucą melodię, a niektórzy tańczą między krzesłami. Na olbrzymich ekranach rozwieszonych nad proscenium można obejrzeć migawki filmowe o znanych politykach i narodowych bohaterach, jak zmarły niedawno astronauta Neil Armstrong.

Uwagę przyciągają prominentni senatorowie i gubernatorzy udzielający wywiadów reporterom. Kiedy wywiad się kończy, delegaci podchodzą do polityków i robią sobie z nimi zdjęcia. Politycy nigdy nie odmawiają.

Największe powodzenie ma jednak grupa starszych panów w mundurach marines z blaszanymi hełmami na głowach. Wszyscy są jednonodzy - zamiast drugiej nogi mają metalowe protezy. To specjalny oddział organizacji weterańskiej "Color Guard", grupujący weteranów z amputowanymi kończynami.

Ponad 100-osobowa delegacja z Teksasu wyróżnia się na tle innych. Wszyscy noszą białe kowbojskie kapelusze i niebieskie koszule przepasane niebiesko-czerwoną flagą stanu z gwiazdą.

"Teksas to specjalny stan" - mówi członek delegacji Roman Klein, właściciel firmy Watermark Solutions z Houston (doradztwo komputerowe) zatrudniającej 45 osób. Jest bardzo zadowolony z przebiegu konwencji. "Mamy znakomitych kandydatów, jestem optymistą" - mówi.

Prezydent Barack Obama - uważa Klein - stanowi przeszkodę w rozwoju prywatnej przedsiębiorczości. "W ostatnich czterech latach wprowadzono mnóstwo regulacji w biznesie. Nie dotyczą one bezpośrednio mnie, ale moich klientów, z którymi robię interesy, np. z przemysłu naftowego. Jest też dużo niepewności co do dalszych obciążeń podatkowych, więc nie wiadomo, ilu ludzi zatrudniać" - mówi.

Klein wierzy, że rządy Republikanów w Białym Domu zmienią tę sytuację.

Lisa May jest delegatem z Nebraski, mieszka w mieście Kearney w tym stanie, prowadzi tam prywatne przedszkole.

"Polityka rządu hamuje działalność mojej firmy. Aby oddać dzieci do mojego przedszkola, muszą wypełniać liczne formularze; to niepotrzebna biurokracja" - mówi. "Romney zmieni to i stworzy więcej miejsc pracy. On wie, jak kierować gospodarką" - dodaje.

Pani May jest oburzona zarzutem Demokratów, że Partia Republikańska rozpętała "wojnę z kobietami". Sympatycy Obamy używają tego sformułowania, nawiązując do postulatów ograniczenia prawa do aborcji wysuwanych przez republikańskich polityków.

"Taki zarzut uważamy za policzek dla kobiet Republikanek. My już nie siedzimy w domu - pracujemy, prowadzimy własne firmy, opiekujemy się starszymi" - mówi delegatka z Nebraski.

W sprawie przerywania ciąży zgadza się jednak z konserwatywnymi politykami GOP - powinno być zabronione nawet w wypadku gwałtu, kazirodztwa lub zagrożenia życia kobiety.

"Jeśli się jest za życiem (Pro-Life), nie można w żadnym razie usprawiedliwić aborcji. Ludzie nie mogą decydować o tym, co stworzył Bóg. Nie można określać, co jest, a co nie jest warte życia" - mówi.

Greg Robinson, delegat z Park City w Utah, doradca finansowy z banku Wells Fargo, przeżywa konwencję - jak mówi - wyjątkowo emocjonalnie: jest siostrzeńcem Mitta Romneya. Wysoki, przystojny, rzeczywiście przypomina z wyglądu republikańskiego kandydata.

Jako członek rodziny organizuje w Park City zbiórki funduszy na kampanię swego wuja. Jest przekonany, że Romney wygłosi znakomite przemówienie na zakończenie konwencji. Zna go w końcu osobiście.

"Mitt to człowiek prawie doskonałej prawości. Wykazuje ogromne współczucie dla ludzi. Ma też wielkie zdolności przywódcze. Potrafi przetwarzać wielkie ilości informacji, rozumie problemy i umie znajdować najlepsze rozwiązania. Jest także świetnym mężem, ojcem i dziadkiem" - mówi Greg Robinson.

Podobnie jak Romney, Greg jest mormonem, i jak kandydat GOP był misjonarzem swojego Kościoła we Francji. Zapytany, czy wyznanie to - uważane przez ewangelikalnych protestantów za wiarę "szatańską" - nie utrudni wyboru na prezydenta jego wuja, odpowiada przecząco.

"Nie martwię się tym. Myślę, że ludzie wiary potrafią ostatecznie spojrzeć poza poszczególną religię, którą ktoś wyznaje, i dostrzec, jakie wartości mu przyświecają. My mormoni dbamy o rodzinę, cenimy ciężką pracę, wierzymy w Boga, uczciwość i pomaganie ludziom" - mówi Greg Robinson.

Z Tampy Tomasz Zalewski (PAP)

tzal/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)