Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kraków: Sąd uchylił wyrok lustracyjny wobec b. wiceminister sportu

0
Podziel się:

Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił we wtorek wyrok, na mocy którego była
wiceminister Grażyna Leja uznana została za kłamcę lustracyjnego, ponieważ w oświadczeniu
lustracyjnym nie podała, że udostępniła lokal kontrwywiadowi wojskowemu.

Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił we wtorek wyrok, na mocy którego była wiceminister Grażyna Leja uznana została za kłamcę lustracyjnego, ponieważ w oświadczeniu lustracyjnym nie podała, że udostępniła lokal kontrwywiadowi wojskowemu.

Zdaniem sądu, ze względu na wątpliwości i braki w materiale dowodowym, sprawa powinna zostać ponownie rozpoznana przez Sąd Okręgowy w Krakowie.

Postępowanie toczyło się z wniosku o autolustrację, złożonego przez Grażynę Leję. W styczniu 2008 roku ówczesna wiceminister sportu, zajmująca się sprawami turystyki, złożyła dymisję z powodu informacji o jej rzekomych kontaktach z tajnymi służbami PRL. Jak wówczas oświadczyła, skłoniło ją do tego poczucie lojalności wobec rządu. Zaprzeczyła jednocześnie stanowczo, aby w jakikolwiek sposób współpracowała z tajnymi służbami.

Po dymisji wydała oświadczenie. "Pod koniec ubiegłego roku poinformowano mnie, że +w IPN są na mnie jakieś dokumenty+. Nie potraktowałam tej informacji poważnie. Nie tylko bowiem sama najlepiej znam swój życiorys, ale też już trzykrotnie poddawałam się lustracji - ostatnio w roku 2007" - napisała.

"Okazało się jednak, że Instytut Pamięci Narodowej uznał - w momencie, gdy rozpoczęłam pracę w rządzie koalicji PO-PSL - iż dysponuje dowodami, które znacząco mnie obciążają. Cóż to za dowody? Umowa, dotycząca wynajmu mieszkania, którą przed laty podpisałam wraz z mężem. Dziś dowiaduję się, że wynajmujący - którego znałam jako zawodowego żołnierza - związany był z tajnymi służbami PRL. Skąd ja mogłam o tym wiedzieć? Jaki związek ma to z moim dalszym życiem i z moją pracą? (...) A jaki ta moja ówczesna +zbrodnia+ mogłaby mieć wpływ na moją działalność w sferze turystyki w skali ogólnokrajowej?" - pytała w oświadczeniu, wyrażając opinię, że "ta śmieszna, a przez to straszna sprawa" ma za cel zaszkodzenie rządowi.

W maju Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że Leja złożyła niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Nie podała w nim, że przez trzy lata udostępniła lokal kontrwywiadowi wojskowemu. W ocenie sądu takie zachowanie wymagało podania w oświadczeniu lustracyjnym.

Leja, uznana za kłamcę lustracyjnego, została pozbawiona prawa pełnienia funkcji publicznych na trzy lata i utraciła prawo wybieralności m.in. do Sejmu i Senatu na taki sam okres. Lustrowana odwołała się od tego wyroku.

Zdaniem sądu apelacyjnego, materiał dowodowy, opierający się głównie na zeznaniach oficera kontrwywiadu wojskowego, nie jest pełny. Nie wyjaśniono w nim np. sprzeczności dotyczących tego, czy lustrowana wiedziała, że jej znajomy jest współpracownikiem kontrwywiadu wojskowego (ona sama zaprzecza, świadek mówi, że tak, ale nie pamięta szczegółów). Nie wiadomo też, jakie zobowiązanie podpisała udostępniając lokal, ponieważ dokument nie zachował się. Jest jedynie wpis do ewidencji, że taki dokument istniał. Zdaniem obrońcy lustrowanej, podpis na zobowiązaniu do udostępnienia lokalu kontaktowego w celu uzyskiwania informacji mógł być sfałszowany.

Nie wiadomo także, w jaki sposób Grażyna Leja stała się pomocnikiem operacyjnym przy zdobywaniu informacji. Zarówno oficer kontrwywiadu, jak i Grażyna Leja zaprzeczyli, by doszło do przekazania kluczy od mieszkania. Jak wynikało z zeznań świadków, w lokalu nie odbyło się żadne spotkanie, a jeden wpis o takim spotkaniu został sfałszowany.

Ponadto zdaniem sądu konieczne jest rozważenie, czy sama gotowość udostępnienia lokalu jest wystarczająca dla uznania czyjegoś pomocnictwa przy zdobywaniu informacji operacyjnych. Z tego powodu - zdaniem sądu apelacyjnego - materiał dowodowy powinien zostać uzupełniony i ponownie zbadany przez sąd pierwszej instancji.

Na wtorkowej rozprawie przed sądem apelacyjnym obecna była Grażyna Leja. Łamiącym się głosem zapewniała sąd, że nie wiedziała, że jej znajomy jest pracownikiem kontrwywiadu wojskowego.

Anna Pasek (PAP)

hp/ abr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)