Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ks. Biniak o spotkaniu z ks. Popiełuszką w Bydgoszczy

0
Podziel się:

"Jak przyjedzie, to ci rozrobi całą parafię" - przestrzegali inni księża
ks. Romualda Biniaka przed wizytą ks. Jerzego Popiełuszki w jego parafii Świętych Polskich Braci
Męczenników w Bydgoszczy. To w tym kościele 19 października 1984 r. ks. Jerzy odprawił swoją
ostatnią mszę św.

"Jak przyjedzie, to ci rozrobi całą parafię" - przestrzegali inni księża ks. Romualda Biniaka przed wizytą ks. Jerzego Popiełuszki w jego parafii Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. To w tym kościele 19 października 1984 r. ks. Jerzy odprawił swoją ostatnią mszę św.

Proboszcz parafii ks. Biniak wcześniej znał Popiełuszkę tylko z mediów. "A w gazetach przedstawiano go jako +politykiera+ z garsonierą, itp." - wspomina proboszcz bydgoskiej parafii.

Nie ukrywa, że miał pewne obawy, co może się zdarzyć, kiedy ks. Popiełuszko wygłosi w jego parafii kazanie "takie groźne dla państwa i rządu". Niektórzy księża z Bydgoszczy również go przestrzegali: "Zobaczysz, jak przyjedzie, to ci rozrobi całą parafię".

Jak się potem okazało - mówi proboszcz bydgoskiej parafii - było to "naiwne" wyobrażenie, bo pojawił się wśród nich "skromny, cichy, nawet małomówny kapłan". "Zobaczyłem zwykłego polskiego księdza", który "po prostu przyjechał, żeby z ludźmi się modlić" - opowiada ks. Biniak.

Podczas spotkania księża z jego parafii dopytywali ks. Popiełuszkę, jak wygląda jego praca. Ks. Jerzy opowiedział m.in. o tym, jak próbowano go pobić, kiedy wracał z Gdańska. Jak zaznacza ks. Biniak, ks. Jerzy nie był przestraszony; wręcz przeciwnie, powiedział, że się nie boi, "nikomu nic złego nie zrobiłem i dlatego mogę być spokojny" - mówił ks. Jerzy.

Na mszę św. w bydgoskim kościele przyszło ok. 5 tys. osób. Kiedy ks. Jerzy pojawił się w świątyni, rozległy się oklaski. Nabożeństwo musiał zacząć od uspokojenia wiernych - wspomina ks. Biniak.

Ludzie czekali na kazanie, którego tym razem nie wygłosił. Jak opowiada ks. Biniak, już wcześniej zostało ustalone, że msza św. będzie bez kazania, a ks. Jerzy będzie prowadził rozważania różańcowe. Ponieważ był to piątek, były to rozważania bolesnych tajemnic różańca - dodaje ks. Biniak.

Wspomina, że w kościele panowała atmosfera wielkiego misterium. "Trzeba było to słyszeć, kiedy kilkutysięczny tłum odmawiał pozdrowienia anielskie, a ks. Jerzy spokojnie prowadził rozważania do poszczególnych tajemnic. Tak odmawianego różańca i przez tak wiele osób, szczególnie mężczyzn, w dotychczasowej historii tego kościoła nie było" - podkreśla ks. Biniak.

Jak ocenia ks. Biniak, w bydgoskim kościele ks. Jerzy wygłosił swój testament. To wówczas padły słynne już słowa: "Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy". To była kwintesencja całego jego nauczania - powiedział ks. Biniak.

Dodaje, że podczas rozważań ks. Jerzy "nie uprawiał polityki, nie podburzał ludu, tylko mówił o tym, że zło należy zwyciężać dobrem, a zwyciężać zło dobrem to zachować wierność prawdzie (...). Tylko ten może zwyciężyć zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto dba o rozwój i wzbogacanie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności dziecka Bożego".

Jak wspomina, po nabożeństwie dla zapewnienia bezpieczeństwa, chcieli dać ks. Jerzemu obstawę, ale on nie zgodził się na to. Szkoda benzyny - powiedział. Ok. godz. 22 odjechał z Bydgoszczy do Warszawy. Zgodził się jedynie na to, by dodatkowy samochód towarzyszył mu do wyjazdu z miasta.

Moją uwagę zwrócił fakt - mówi ks. Biniak - że ks. Popiełuszko wracał w sutannie, bo zazwyczaj wieczorem księża zdejmują sutannę i jadą "w cywilu". On odjechał w sutannie ze znaczkami Solidarności i AK. "Mordercy nie mieli żadnej wątpliwości, z kim mają do czynienia" - zaznaczył.

O zaginięciu ks. Jerzego dowiedział się dopiero na drugi dzień.

Zapytany przez PAP, czy nie miał wyrzutów sumienia, że nie pojechała za nim eskorta, ks. Biniak odpowiedział, że miał.

Każdy z nas miałby; w sytuacji, kiedy jego gość, który miał być bezpieczny, po prostu wyjechał, i stała się taka tragedia - powiedział. Po latach, kiedy emocje opadły, jestem szczęśliwy, że w tym kościele będę miał błogosławionego orędownika - dodał.

Cieszę się, że jedna z osób, które znałem, z którą rozmawiałem, będzie błogosławioną - podkreślił ks. Biniak.(PAP)

skz/ abr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)