Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kulesza: proces Demjaniuka odbiera sen nieosądzonym ludobójcom

0
Podziel się:

Proces Johna Demjaniuka odbiera spokojny sen nieosądzonym jeszcze
ludobójcom - tak badacz zbrodni hitlerowskich prof. Witold Kulesza mówi o znaczeniu zaczynającego
się w poniedziałek procesu 89-letniego ukraińskiego strażnika z niemieckiego obozu zagłady Żydów w
Sobiborze (woj. lubelskie).

Proces Johna Demjaniuka odbiera spokojny sen nieosądzonym jeszcze ludobójcom - tak badacz zbrodni hitlerowskich prof. Witold Kulesza mówi o znaczeniu zaczynającego się w poniedziałek procesu 89-letniego ukraińskiego strażnika z niemieckiego obozu zagłady Żydów w Sobiborze (woj. lubelskie).

W poniedziałek w Monachium ma się zacząć proces Demjaniuka - wydalonego z USA Ukraińca, oskarżonego o to, że w 1943 r. w Sobiborze przyczynił się do zamordowania ok. 28 tys. Żydów. Polska nie wystąpiła kilka lat temu do USA o jego ekstradycję, bo nie było pewności, że zostałby skazany przez polski sąd. Wystąpiły o to w końcu Niemcy, gdzie znaleziono dowody mające umożliwić skazanie.

"Nie mogę powiedzieć, by był to już ostatni proces hitlerowskiego ludobójcy" - powiedział PAP Kulesza, profesor prawa karnego, który w latach 2000-2006 był szefem pionu śledczego IPN. "Ci, których dotychczas nie osądzono, nie mogą liczyć, że nie staną przed sądem, bo trwają jeszcze w Polsce śledztwa w sprawie nieustalonych sprawców zbrodni hitlerowskich; może się uda ich zidentyfikować" - dodał. Według niego dlatego też "ludobójcy nie mogą umierać spokojnie".

Kulesza przypomniał, że z braku przekonujących dowodów strona polska nie zdecydowała się na wystąpienie do USA o ekstradycję Demjaniuka. "Biuro śledztw specjalnych departamentu sprawiedliwości USA pytało nas o możliwość osądzenia go w Polsce" - przyznał Kulesza. Ponadto apelowało o to do Polski izraelskie Centrum Wiesenthala. "Niestety, nie mieliśmy takich dowodów, co do których moglibyśmy mieć pewność, że doprowadzą do skazania ludobójcy" - wyjaśnił Kulesza.

"Traktowałem to jako dramat polskiego prokuratora, gdyż to właśnie Polska, gdzie dokonano tych zbrodni, miała pierwszy i najważniejszy tytuł prawny do osądzenia Demjaniuka" - oświadczył Kulesza. Podkreślił, że pamiętał jednak o wyroku uniewinniającym Demjaniuka, który w 1993 r. wydał Sąd Najwyższy Izraela, uznając że są wątpliwości by był on "Iwanem Groźnym" - osławionym strażnikiem z obozu w Treblince. "Musiałem spytać sam siebie, co by było, gdyby taki sam wyrok zapadł w Polsce; uznałem, że nie mogę przekonać prokuratora do aktu oskarżenia" - dodał Kulesza.

Poinformował, że w zeszłym roku szef centrali ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu Kurt Schrimm mówił mu, że jego prokuratorom udało się zgromadzić dowody, na których podstawie spodziewają się skazania Demjaniuka. Schrimm nie podał Kuleszy szczegółów.

W grudniu 2007 r. IPN umorzył śledztwo wobec Iwana Demjaniuka, który w czasie wojny miał dokonywać zabójstw obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Szefowa pionu śledczego łódzkiego IPN Anna Gałkiewicz przypominała wtedy, że śledztwo w sprawie tego członka niemieckiej formacji "SS Ukrainische Wachmanschaften" wszczęto w grudniu 2002 r.

IPN bezspornie potwierdził, że Demjaniuk trafił do obozu szkoleniowego SS w Trawnikach, z którego wywodzili się strażnicy obozów zagłady, a po przeszkoleniu skierowano go do służby w obozie na Majdanku, w Sobiborze i Treblince. Jednak - zdaniem IPN - materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia mu zarzutu udziału w zabójstwach. Z tego powodu postępowanie prawomocnie umorzono "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie czynu".

W Polsce sama przynależność do SS nie wystarcza do skazania, bo karalność przynależności do tej zbrodniczej formacji jest już przedawniona. "Trzeba dowodów, że dany esesman dopuścił się konkretnej zbrodni" - wyjaśnia prof. Kulesza.

Dziś pion śledczy IPN prowadzi ponad 200 śledztw wobec zbrodni hitlerowskich, np. wobec mordów podczas Powstania Warszawskiego. IPN bada też np. zabójstwa w okupowanym Lwowie obywateli Polski narodowości żydowskiej przez ukraińskich policjantów. Wystąpiono o przesłuchanie żyjącego w USA jednego z nich, Johna (Iwana) Kalymona. Niedawno w USA podano, że trwa postępowanie w sprawie jego deportacji, ale nie ujawniono do którego państwa.

W 2002 r. 80-letni Henryk Mania został - z oskarżenia IPN - skazany na 8 lat więzienia za pomoc Niemcom w mordowaniu Żydów w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem.

Po 1945 r. strona polska ustaliła nazwiska ok. 8 tys. zbrodniarzy hitlerowskich; ok. 5 tys. stanęło przed sądami w Polsce. Wśród skazanych było kilku najważniejszych - gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch, gauleiter tzw. Kraju Warty Arthur Greiser, założyciel i pierwszy komendant obozu w Oświęcimiu Rudolf Hoess, gen. SS Juergen Stroop, który w 1943 r. stłumił powstanie w getcie warszawskim. Zostali oni powieszeni. Tylko Kochowi wyrok śmierci zamieniono na dożywocie; zmarł w więzieniu w Barczewie w 1986 r.

Według Kuleszy, paradoksem polskiego sądownictwa lat 40. było, że procesy zbrodniarzy hitlerowskich generalnie prowadzono rzetelnie i zgodnie z prawem - w przeciwieństwie do sądzonych wtedy "wrogów ustroju", którzy padali ofiarami "mordów sądowych" w majestacie prawa. (PAP)

sta/ pz/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)