Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kwaśniewski: dokumenty SB na mój temat to pomieszanie prawdy i fałszu

0
Podziel się:

Dokument Służby Bezpieczeństwa świadczący o inwigilacji mnie i mojej
rodziny to "pomieszaniem informacji prawdziwych i fałszywych" - oświadczył były prezydent
Aleksander Kwaśniewski, komentując artykuł w środowym "Dzienniku".

Dokument Służby Bezpieczeństwa świadczący o inwigilacji mnie i mojej rodziny to "pomieszaniem informacji prawdziwych i fałszywych" - oświadczył były prezydent Aleksander Kwaśniewski, komentując artykuł w środowym "Dzienniku".

Według "Dziennika", funkcjonariusze SB - tuż przed pierwszymi wolnymi wyborami w 1989 roku - rozpracowywali Kwaśniewskiego. Mieli m.in. sprawdzać jego pochodzenie etniczne, weryfikować życiorys jego ojca, badać, ile zarabia Jolanta Kwaśniewska w polonijnej firmie oraz czy Kwaśniewski sprawdził się, jako działacz sportowy.

Gazeta dotarła do dokumentów z Departamentu III MSW, które IPN zamierza opublikować jesienią. Wynika z nich, że SB najbardziej, wręcz obsesyjnie, interesowała się pochodzeniem Kwaśniewskiego. Esbecy starannie prześledzili życiorys ojca młodego działacza PZPR.

W oświadczeniu przekazanym w środę PAP Kwaśniewski zaznaczył, że omawiany w "Dz" dokument SB świadczący o inwigilacji jego i jego rodziny poznał w trakcie procesu lustracyjnego w 2000 roku. "Jest on pomieszaniem informacji prawdziwych i fałszywych" - ocenił b. prezydent. "Wyraziłem wówczas moje zdumienie i oburzenie wobec faktu inwigilowania w maju 1989 roku mnie, ministra rządu PRL, i zamieszczenia w dokumentach nieprawdziwych informacji" - napisał w oświadczeniu Kwaśniewski.

Jak podkreślił, jeszcze w 2000 roku wkrótce po procesie lustracyjnym otrzymał "osobisty list" gen. Czesława Kiszczaka, w którym stwierdzał on, iż "nie miał związku, ani wiedzy o tego typu działaniach". "Dalej, ze względu na obowiązki, brak czasu i chęci - sprawą się nie zajmowałem, ani nie interesowałem" - dodał Kwaśniewski.

Jednocześnie ponownie oświadczył, że "nie był TW +Alek+, ani żadnym innym TW", co - jak zaznaczył - "stwierdził sąd lustracyjny w roku 2000 w prawomocny orzeczeniu". W kwietniu w jednym z wywiadów prasowych prezes IPN Janusz Kurtyka powiedział, że Kwaśniewski w latach 1983-1989 "był rejestrowany przez bezpiekę jako TW +Alek+ przez departamenty II i III MSW".

B. koordynator ds. służb specjalnych i bliski współpracownik Kwaśniewskiego, Zbigniew Siemiątkowski, odnosząc się do publikacji "Dz" podkreślił, że SB była wtedy "państwem w państwie". "Służby pełniły wówczas rolę konstytuującą ten system i wielokrotnie nawet wyrastały ponad rządzące partie, struktury. To, że ktoś był ministrem, członkiem Biura Politycznego, w żaden sposób na funkcjonariuszach nie robiło wrażenia" - zaznaczył b. minister.

Siemiątkowski zwrócił uwagę, że w SB nic nie działo się bez wiedzy - zarówno ówczesnego jej szefa, nie żyjącego już gen. Krzysztofa Majchrowskiego - jak i ministra spraw wewnętrznych, gen. Czesława Kiszczaka. "A jeżeli Kiszczak nie wiedział, to znaczy, że wystawia sobie jak najgorsze świadectwo" - ocenił.

"Służby to struktura hierarchiczna. Podwładni jeśli coś robią, to na polecenie przełożonego, a gdy mają jakieś wątpliwości, że przełożony robi samowolkę, zawsze mogą znaleźć okrężną drogę do nawet najwyższego szefa, żeby się poskarżyć. Wielokrotnie się tak zdarzało" - powiedział Siemiątkowski.

W jego opinii, Kwaśniewski nie był jedynym inwigilowanym wówczas członkiem Biura Politycznego PZPR. "Gdyby ktoś poszukał dokładnie w archiwach służby III Departamentu, to znalazłby na wszystkich członków ówczesnego Biura Politycznego papiery świadczące o tym, że byli oni poddawani - w mniejszym lub większym stopniu - inwigilacji" - uważa b. minister.

"W ramach III Departamentu istniał specjalny wydział nazywany +wydziałem do spraw ochrony kontrwywiadowczej najwyższych kadr partyjnych+ i tak naprawdę zajmował się ich inwigilacją. Tam można znaleźć - wielokrotnie to widziałem - dokumenty świadczące o tym, że członkowie Biura, przez całe lata 80. byli - mniej lub bardziej - poddawani inwigilacji, w związku z tym Aleksander Kwaśniewski nie był wyjątkiem" - zaznaczył Siemiątkowski.

Byłego koordynatora ds. specsłużb nie dziwi też fakt badania przez SB żydowskich korzeni b. prezydenta. "Jest to po prostu obsesja, spuścizna po generale Mieczysławie Moczarze (szef MSW w latach 1964-68), tym co było w marcu 1968 roku. Ten resort był podskórnie antysemicki" - podkreślił.

Według b. wicemarszałka Sejmu i historyka Tomasza Nałęcza, Kwaśniewskiego zaczęto inwigilować dlatego, że zaczął "wyrastać" wśród ówczesnych działaczy PZPR. "Był w coraz węższym gronie potencjalnych liderów. Był ministrem ds. młodzieży w rządzie Messnera, a potem został przewodniczącym Komitetu Społeczno-Politycznego Rady Ministrów, a to była prawie ranga wicepremiera" - podkreślił Nałęcz.

W jego opinii, w okresie obrad Okrągłego Stołu i wyborów 4 czerwca 1989 roku SB "zaczęło snuć prognozy na temat przyszłego kierownictwa partii", a przy okrągłym stole Kwaśniewski bardzo szybko "wyrósł na jednego z błyskotliwych liderów starego obozu władzy". "Z racji tego, że Kwaśniewski zaszedł tak wysoko, a mógł zajść jeszcze wyżej, stał się przedmiotem inwigilacji" - uważa Nałęcz.

Jak dodał, tego typu decyzji nie podjął szeregowy oficer SB, ani nie zapadła ona na poziomie naczelnika wydziału. "Nie znam dokumentów, ale gdybym miał stawiać hipotezę, to nie mogło się to odbyć bez akceptacji najwyższego zwierzchnika resortu - gen. Kiszczaka" - ocenił Nałęcz. (PAP)

ajg/ mkr/ par/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)