Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Lekarz na procesie sanitariuszy z Iraku: życie ratownika ważniejsze niż ofiary

0
Podziel się:

Życie ratownika jest ważniejsze niż ofiary -
przekonywał w poniedziałek na procesie sanitariuszy ósmej zmiany
polskiego kontyngentu w Iraku lekarz, ich ówczesny bezpośredni
przełożony.

Życie ratownika jest ważniejsze niż ofiary - przekonywał w poniedziałek na procesie sanitariuszy ósmej zmiany polskiego kontyngentu w Iraku lekarz, ich ówczesny bezpośredni przełożony.

Sprawa dotyczy dwóch sanitariuszy i kierowcy sanitarki z konwoju, który 7 lutego ubiegłego roku wpadł w zasadzkę w Iraku. Podczas ataku zginął st. szer. Piotr Nita. Według prokuratury, oskarżeni, mimo rozkazu, nie wyszli z pojazdu, aby udzielić pomocy rannym kolegom i zabrać ciało zabitego.

"Ratownik nie może wejść na niezabezpieczony teren. Jest zasada, że życie ratownika jest ważniejsze niż ofiary; ratownik jest ważniejszy niż ranny. Nie powinien udzielać pomocy, jeśli jego bezpieczeństwo jest zagrożone" - przekonywał w poniedziałek dowódca sekcji medycznej, wchodzącej w skład grupy manewrowej ósmej zmiany kontyngentu, kpt. rez. Sebastian Ś.-B.

Relacjonował, że widział zwłoki kpt. Nity i - jego zdaniem - obrażenia świadczyły o tym, że nie można było udzielić mu pomocy. Lekarz dodał, że miał po zajściu kontakt z poszkodowanymi i - jak pamięta - sami udzielili sobie pomocy.

"Każdy żołnierz ma opatrunek - najpierw jest samopomoc, potem wsparcie kolegów, dopiero trzecim etapem jest pierwsza pomoc przedlekarska ratownika" - oznajmił.

Lekarz - świadek wnioskowany przez obronę - powiedział, że oskarżeni pokazywali mu w bazie, że sanitarka była uszkodzona. Dodał, że nie pamięta zbitych szyb czy urwanych elementów, ale ślad po rykoszecie lub pocisku - tak.

Inny świadek, który był kierowcą jednego z pojazdów uczestniczących w konwoju, w którym zginął Nita - st. szer. Paweł P. - zeznał w poniedziałek, że jego zdaniem, po ataku nie był prowadzony ostrzał ze strony przeciwnika.

"Bez kłopotu wysiadłem z pojazdu i przemieściłem się do swojego sektora. Nie czułem zagrożenia, świstu kul czy odłamków (czym usprawiedliwiają się sanitariusze-PAP)" - powiedział.

Dodał, że "nic mu nie wiadomo, by sanitarka była uszkodzona" i "nie pamięta czy w bazie po zajściu, ktoś wyrażał pretensje do ratowników". Przyznał, że były kłopoty z łącznością (na co także wskazuje obrona-PAP), ale nie stanowiło to szczególnego problemu, bo "wszyscy wiedzieli co mają robić".

Sąd wysłuchał w poniedziałek także opinii biegłych psychiatrów i zdecydował o sporządzeniu kolejnej, w opracowaniu której uczestniczyłby - o co wnioskowali obrońcy - także biegły psycholog.

Biegli psychiatrzy uznali, że "nie znaleźli przesłanek, by stwierdzić, że któryś z oskarżonych był całkowicie niepoczytalny w jakimś momencie, choć w znacznym stopniu mieli ograniczoną zdolność kierowania postępowaniem".

Ich zdaniem, wbrew sugestiom obrony, w czasie ataku na konwój u oskarżonych "nie doszło do zerwania związku z rzeczywistością i nie było reakcji znieruchomienia", co potwierdza m.in. dyskusja do jakiej miało dojść na miejscu zdarzenia między oskarżonymi a dowódcą domagającym się, by udzielali pomocy. Ponadto, jak podnosili eksperci, "reakcja znieruchomienia nie występuje zwykle w grupie, to indywidualna reakcja".

Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie zdecydował o bezterminowym odroczeniu rozprawy.

Do feralnego ataku na pododdział polskich żołnierzy, zabezpieczających ochronę konwoju logistycznego jadącego z bazy Scania do Bazy Echo - w którym zginął kpt. Nita - doszło 7 lutego 2007 r. ok. 20 km na północ od miasta Diwanija w prowincji Al Kadisija. Trzech innych polskich żołnierzy zostało lekko rannych w wyniku eksplozji.

Za niewykonanie rozkazu i narażenie innych żołnierzy na niebezpieczeństwo oskarżonym grozi do pięciu lat więzienia.(PAP)

ktl/ wkr/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)