Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Liban: HRW: władze niewystarczająco chronią ludność cywilną

0
Podziel się:

Organizacja praw człowieka Human Rights Watch zaapelowała we wtorek do
libańskich władz o podjęcie działań w celu zapewnienia bezpieczeństwa cywilom w mieście Trypolis na
północnym zachodzie kraju. W toczących się tam walkach w ciągu tygodnia zginęło 29 osób.

Organizacja praw człowieka Human Rights Watch zaapelowała we wtorek do libańskich władz o podjęcie działań w celu zapewnienia bezpieczeństwa cywilom w mieście Trypolis na północnym zachodzie kraju. W toczących się tam walkach w ciągu tygodnia zginęło 29 osób.

W oświadczeniu organizacja domaga się wysłania na miejsce sił porządkowych, które będą gwarantem przestrzegania zawieszenia broni pomiędzy stronami konfliktu, a także doprowadzą do aresztowania i osądzenia sprawców zbrodni.

"Ostatnia fala przemocy jest dowodem na porażkę władz libańskich. Świadczy o tym, że szukają one doraźnych rozwiązań problemu" - ocenił wicedyrektor HRW ds. Bliskiego Wschodu Nadim Houry.

W trwającej od ponad tygodnia konfrontacji zbrojnej pomiędzy sunnitami z osiedli Bab al-Tabbaneh a alawitami ze wzgórz Dżabal Mohsen śmierć poniosło 29 osób, a około 200 zostało rannych. Pomimo obecności wojska walki są kontynuowane. Regularnie dochodzi do ostrzału snajperskiego.

Szef Arabskiej Partii Demokratycznej, będącej polityczną reprezentacją alawitów z Dżabal Mohsen, Rifaat Edi, ostrzega przed eskalacją konfliktu.

"Jeśli przywódcy polityczni nie potraktują tej sprawy poważnie i nie podejmą odpowiednich środków zapobiegawczych, będzie tylko gorzej" - powiedział we wtorek na konferencji prasowej. Według Ediego ostatnie walki są bezpośrednio związane ze starciami między syryjskimi wojskami a siłami rebeliantów w mieście Al-Kusajr, położonym zaledwie kilka kilometrów od granicy z Libanem.

"To konflikt, który trwa już ponad dekadę. Jednak tym razem nabrał on zupełnie innej dynamiki ze względu na rozwój sytuacji w Syrii" - powiedział w rozmowie z PAP dyrektor Amerykańskich Studiów Strategicznych w Bejrucie Kamel Wazne.

Wazne spekuluje, że armia syryjska wspierana przez libańską organizację szyicką Hezbollah oraz alawitów z Dżabal Mohsen ma przewagę nad rebeliantami w walkach o Al-Kusajr. Z kolei sunnickie milicje z Trypolisu, które wspierają syryjskich powstańców, odnoszą duże straty, co powoduje ich rosnącą frustrację.

"Do Trypolisu regularnie docierają ciała poległych bojowników. Nie wydaje się, aby konflikt ten skończył się w najbliższym czasie; myślę, że to początek kolejnej fali przemocy" - komentuje Wazne.

Spirala wzajemnej wrogości i nieufności wydaje się nie mieć końca. Dżabal Mohsen i Bab al-Tabbaneh to najbiedniejsze dzielnice Trypolisu. Mieszkający tam młodzi ludzie nie mają pracy, walka stała się dla wielu z nich sposobem na życie.

Konflikt pomiędzy obiema społecznościami sięga jednak czasów wojny domowej w Libanie z lat 1975-1990. Ulice Trypolisu były wówczas sceną walk politycznych, inspirowanych m.in. obecnością bojówek palestyńskich, arabskim nacjonalizmem, islamizmem oraz rosnącymi wpływami Syrii.

"Wszystko zaczęło się od konfliktu między palestyńskim przywódcą Jasirem Arafatem oraz ówczesnym prezydentem Syrii Hafizem al-Asadem. W tamtym czasie nikt nie mówił o podziałach o charakterze religijnym" - wyjaśnił w wywiadzie dla PAP były parlamentarzysta Mustafa Allush.

W walkach ulicznych, które wybuchały regularnie pomiędzy różnymi frakcjami, ginęły dziesiątki osób. Ich kulminacją była masakra ludności sunnickiej w 1986 r. w Bab al-Tabbaneh. Sunnici uważają, że był to rewanż dokonany przez milicje alawitów z Arabskiej Partii Demokratycznej wspieranej przez syryjską armię, która przejęła władzę w Libanie podczas wojny domowej. Według różnych źródeł zginęło wówczas około 200 osób. Pogrom ludności w Bab al-Tabbaneh stał się punktem zwrotnym w późniejszych relacjach między obiema społecznościami.

"Po 37 latach nikt nie pamięta już, jakie były prawdziwe przyczyny konfliktu, a wzajemne animozje są niezwykle silne. Z pewnością alawici boją się rewanżu czy ataku ze strony radykalnych grup islamskich i ten strach jest wykorzystywany przez reżim syryjski czy Hezbollah. Z drugiej strony w Bab al-Tabbaneh działają dziesiątki grup militarnych. Czasami walczą w swojej obronie, czasem są wykorzystywane do realizacji innych celów. Są też grupy walczące przeciw Dżabal Mohsen, które wspierają Hezbollah. Jest to przedziwna mieszanka, nad którą nikt nie ma kontroli" - powiedział Allush.

Issam El Sziah, przywódca jednej z najliczniejszych sunnickich milicji w Bab al-Tabbaneh, powiedział PAP, że ulica wzięła sprawy w swoje ręce, bo rząd nigdy nie wywiązywał się ze swojej roli. "Hezbollah jest bardzo silny w strukturach władzy i wspiera Dżabal Mohsen. My zbyt dużo wycierpieliśmy podczas okupacji syryjskiej w Libanie i musimy się bronić" - dodał.

Sziah wyjaśnia, że Bab al-Tabbaneh nie jest tak dobrze zorganizowana jak Dżabal Mohsen i nie ma jednego lidera. Za to każda ulica ma swoich bojowników. Jak wyjaśnia, broń często kupują od swoich wrogów: alawitów albo libańskiej armii.

"Ten konflikt nie skończy się, dopóki nie skończy się wojna w Syrii. On odzwierciedla sytuację w regionie w ostatnich 30 latach. Dziś być może jest on związany z Al-Kusajr, ale co z walkami, które miały miejsce miesiąc temu lub dwa miesiące temu? Obawiam się, że przed nami jeszcze wiele aktów przemocy" - podsumowuje były parlamentarzysta Allush.

Z Trypolisu Beata Oleksy (PAP)

beo/ jhp/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)