Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Libia: Dawny rewolucjonista walczy o miejsce w Konstytuancie

0
Podziel się:

Abdelhakim Belhadż jest wschodzącą gwiazdą libijskiej sceny politycznej. W
przeszłości radykalny fundamentalista oskarżany o terroryzm i związki z Al-Kaidą, dziś nazywa
siebie demokratą i przygotowuje się do lipcowych wyborów do Konstytuanty.

Abdelhakim Belhadż jest wschodzącą gwiazdą libijskiej sceny politycznej. W przeszłości radykalny fundamentalista oskarżany o terroryzm i związki z Al-Kaidą, dziś nazywa siebie demokratą i przygotowuje się do lipcowych wyborów do Konstytuanty.

W maju Belhadż, charyzmatyczny przywódca rebeliantów z okresu zeszłorocznej wojny domowej w Libii, zaskoczył opinię publiczną rezygnując z szefowania Radzie Wojskowej Trypolisu oraz oświadczając, że chce zająć się polityką i będzie startował w wyborach, które odbędą się 7 lipca.

Kilka tygodni temu na kongresie jednego z ważniejszych ugrupowań politycznych, Hizb El Watan, został przedstawiony jako jeden z jego liderów.

"Po wyzwoleniu Libii pomyślałem, że moja rezygnacja będzie sygnałem dla wszystkich rebeliantów, iż wojna się skończyła i czas powrócić do normalnego życia. Chcę aktywnie włączyć się w budowanie nowego państwa" - powiedział w wywiadzie dla PAP.

Na początku lat osiemdziesiątych Belhadż walczył w Afganistanie qwraz z mudżahedinami przeciwko ZSRR. Był również aktywnym członkiem Libijskiej Islamskiej Grupy Bojowej, która od 1994 r. kilkakrotnie usiłowała dokonać zamachu stanu. USA uznały ją za organizację terrorystyczną.

"Byliśmy grupą młodych ludzi, których połączył islam i niechęć do dyktatury. Mieliśmy wspólny cel: za wszelką cenę pozbyć się Muammara Kadafiego. Nie marzyłem, żeby być opozycjonistą, jednak aparat władzy był tak represyjny, że nie mieliśmy innego wyjścia" - wyjaśnił.

Po trzech nieudanych próbach obalenia Kadafiego grupa została rozbita, a większość jej członków uciekło do Afganistanu i walczyło u boku talibów. Właśnie w tym okresie Belhadż, jak wynika z nakazu aresztowania z 2002 roku, rzekomo zacieśnił swoje związki z przywódcami Al-Kaidy, czemu on sam zaprzecza.

"Nigdy nie współpracowałem z Al-Kaidą i nie popierałem idei włączania religii do walki politycznej" - wyjaśnił. Utrzymuje również, że osobiście rozmawiał z Osamą bin Ladenem i krytykował działania, których koszty musieliby ponieść niewinni ludzie.

Po atakach na World Trade Center we wrześniu 2001 r., oraz amerykańskiej inwazji na Afganistan, większość członków Libijskiej Islamskiej Grupy Bojowej uciekła z tego kraju. W 2004 r. Belhadż został aresztowany w Kuala Lumpur wraz z ciężarną żoną, a następnie - jak opowiada - był przetrzymywany w tajnym więzieniu CIA w Tajlandii.

"Byliśmy torturowani. Uważano, że byłem zamieszany w działania przeciwko bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych. Kiedy okazało się, że Amerykanie nie mogli znaleźć dowodów świadczących o mojej winie, przekazali mnie Kadafiemu" - powiedział.

Kolejnych siedem lat Belhadż spędził w owianym złą sławą trypolitańskim więzieniu Abu Salim, gdzie przetrzymywano więźniów politycznych. Utrzymuje, że był przesłuchiwany i torturowany przez amerykańskich oraz brytyjskich agentów służb wywiadu.

Wraz z 170 innymi islamistami wyszedł na wolność w 2010 r. na mocy amnestii zainicjowanej przez syna Kadafiego Saifa al-Islama.

W grudniu zeszłego roku Belhadż wniósł sprawę do sądu. Oskarżył brytyjskie służby specjalne, w tym kontrwywiad MI5, o nielegalne przetransportowanie go, we współpracy z CIA, do Libii. Jak donosiły brytyjskie media, podobno zaoferowano mu pieniądze za wycofanie sprawy, odmówił jednak mówiąc, że nie chce rekompensaty, lecz oficjalnych przeprosin.

"Kiedy rozpoczęła się rewolucja i ludzie wyszli na ulicę, zostałem wezwany przez szefa służb bezpieczeństwa Abdullaha al-Senussiego, który zasugerował, że mam się do tego nie mieszać. Nie posłuchałem. W połowie lutego byłem już w Misracie, gdzie organizowaliśmy ludzi, a potem uciekłem do Tunezji. Następnie z Bengazi przerzucaliśmy broń w góry" - powiedział.

W dzisiejszej Libii, gdzie wszyscy są wobec siebie nieufni, postać Belhadża budzi kontrowersje. Niektórzy kwestionują jego zasługi dla rewolucji, sugerując, że nie brał udziału w wyzwoleniu Trypolisu, lecz zdobył rozgłos występując niespodziewanie przed kamerą telewizji Al-Dżazira i ogłaszając zwycięstwo rebeliantów. Inni sugerują, że jest opłacany i wspierany przez Katar, a jego wygrana w wyborach będzie oznaczała umocnienie katarskich wpływów w Libii.

Belhadż jednak spokojnie przyjmuje krytykę i konsekwentnie nazywa siebie demokratą. Mówi, że nie jest islamskim fundamentalistą, a jego partia nie opiera się na żadnej ideologii. W kampanii przedwyborczej odwołuje się do równości, rządów prawa, państwa socjalnego oraz islamu.

Zapewnia, że mimo swojej wojskowej przeszłości nie jest radykałem i chce uczestniczyć w budowie nowej, demokratycznej Libii. Jego partia ma być otwarta dla wszystkich, a przede wszystkim dla kobiet oraz mniejszości etnicznych.

Z Trypolisu Beata Oleksy (PAP)

beo/ jhp/ kot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)