Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Libia: Nowe władze zaostrzają politykę wobec migrantów

0
Podziel się:

Każdego miesiąca setki osób ryzykują życie, nielegalnie przybywając do Libii
przez granicę z Czadem, Nigrem czy Sudanem. Wielu takich migrantów czeka zamknięcie w specjalnych
ośrodkach, a potem deportacja.

Każdego miesiąca setki osób ryzykują życie, nielegalnie przybywając do Libii przez granicę z Czadem, Nigrem czy Sudanem. Wielu takich migrantów czeka zamknięcie w specjalnych ośrodkach, a potem deportacja.

Ośrodek dla cudzoziemców w mieście Sabha na południowym zachodzie Libii, jeszcze do niedawna nadzorowany przez lokalne milicje, obecnie deportuje od 400 do 800 osób miesięcznie. "Docelowo będzie to główny ośrodek deportacyjny migrantów podlegający Ministerstwu Spraw Wewnętrznych" - mówi Chaled al-Azhari, dyrektor ośrodka. "Już teraz przewożone są tu osoby z innych tego typu placówek. Przygotowujemy ich dokumenty, kontaktujemy się z ambasadami i odsyłamy ich z powrotem" - dodaje.

Według administracji ośrodka większość migrantów pochodzi z Czadu, Nigru oraz Mali, choć zdarzają się również uchodźcy z Somalii, Etiopii czy Erytrei.

Miriam pochodzi z Nigerii. W Libii mieszka od 13 lat. Miała mały sklepik z ubraniami w mieście Sabha i - jak mówi - całkiem dobrze jej się powodziło. Została zatrzymana w czasie kontroli dokumentów, gdyż jej wiza dawno wygasła. "Dlaczego nas tutaj trzymają. Nie jesteśmy przecież przestępcami" - żali się PAP.

Wraz z Miriam w dużym baraku czeka na rejestrację ponad sto osób. Większość mieszka i pracuje w Libii od dawna, choć są również nowo przybyli, tacy jak 22-letni Amadu z Wybrzeża Kości Słoniowej. "Najłatwiej do Libii dostać się z Nigru. Tam wszyscy wiedzą, gdzie można znaleźć ludzi, którzy przewiozą cię przez granicę. Przyjechałem jakieś pięć miesięcy temu. Jestem piłkarzem, ale tu remontowałem domy" - opowiada.

Przed rewolucją z 2011 r. libijska gospodarka w dużym stopniu uzależniona była od pracy robotników sezonowych. Położenie geograficzne, możliwość łatwego zdobycia pracy oraz stałe zapotrzebowanie na nisko wykwalifikowaną siłę roboczą uczyniły Libię nie tylko krajem tranzytowym na drodze do Europy, ale też jednym z głównych krajów docelowych dla setek tysięcy osób szukających lepszego życia.

Według szefa libijskiego oddziału Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) Maurizio Santicoli przed wojną w Libii przebywało od jednego do trzech milionów migrantów, choć zawsze brakowało wiarygodnych danych statystycznych na ten temat. W trakcie zeszłorocznej rewolucji około 900 tys. osób uciekło z Libii, jednak niestabilna sytuacja polityczna w krajach ich pochodzenia lub marzenia o Europie skłoniły wielu do powrotu.

"Drogi przemytu są powszechnie znane. Nie mamy własnych naukowych opracowań w tym zakresie. Wiedzy dostarczają nam migranci zatrzymani w ośrodkach deportacyjnych" - mówi Santicola. "W Nigrze miasta Agadez oraz Dirku wskazywane są jako punkty, z których migranci wyruszają w podróż przez pustynię do Libii - do Gatrun, Murzuku czy Sabhy i dalej na północ do Trypolisu lub łodziami do Europy. Druga droga wiedzie z Sudanu przez południowo-wschodnią granicę Libii do miasta Kufra i dalej na północ, do stolicy, lub przez morze na Maltę" - dodaje.

Niewielka osada Murzuk, położona na południe od Sabhy, należy do autochtonów z plemienia Tubu. W Libii mówi się, że to właśnie oni zajmują się przemytem ludzi, bo kontrolują Saharę oraz południowe granice państwa. Według Mohameda Lino - szefa lokalnej administracji - Tubu zawsze byli marginalizowani, zarówno za czasów Kaddafiego, jak i obecnie. Na pytanie, czy rzeczywiście mieszkańcy Sahary utrzymują się z przemytu, odpowiada: "Pewnie w jakimś stopniu tak, ale nie mają alternatywy".

Lino ostrzega, że jeśli nowy rząd nie zmieni polityki i nie zainwestuje w południe kraju, granice będą penetrowane przez grupy przestępcze, w tym przez Al-Kaidę. "Ludzie będą pracować dla każdego, kto dobrze zapłaci" - komentuje.

Gatrun to ostatnia, najbardziej wysunięta na południe osada. Potem na odcinku ponad 250 km do granicy z Nigrem jest tylko pustynia. To również pierwszy przystanek dla przybyszów z Afryki subsaharyjskiej, wymęczonych wielodniową przeprawą przez Saharę.

Zakaria pochodzi z Burkiny Faso. Przyjechał do Libii w sierpniu 2012 roku. Z zawodu jest elektrykiem. Jego towarzysze podróży pojechali dalej do Sabhy, on postanowił zostać w Gatrun. "Jak jest praca, to podjeżdża samochód i nas zabiera. Czekamy codziennie na ulicy" - opowiada. Nie chce jechać do Europy. Chciałby zarobić trochę, aby wrócić do szkoły.

Około 80 km na południowy zachód od Gatrun znajduje się największa baza wojskowa w regionie - Al-Weight. Dawniej jeden z punktów strategicznych wojsk Kaddafiego, usytuowany na pustyni, około 200 km od granicy z Czadem i Nigrem, dziś pod kontrolą milicji Tubu. Stąd odchodzą transporty migrantów zatrzymanych w czasie nielegalnego przekraczania granicy.

"Dziś odsyłamy ponad 170 osób do Nigru, czekamy tylko na zielone światło z Trypolisu" - informuje szef bazy Sharafe Eddine.

W niewielkim areszcie pośrodku bazy wojskowej dziesiątki mężczyzn czekają na decyzję o swoim losie. Ashraf Din jest z Beninu. Do Libii dotarł trzy tygodnie temu. "Proszę się rozejrzeć. Panują tu fatalne warunki, ludzie są chorzy na malarię, nie mamy dostępu do lekarza. W każdej chwili może wybuchnąć epidemia" - żali się PAP.

22-letni Quasi Drisa w trakcie wojny domowej na Wybrzeżu Kości Słoniowej stracił oboje rodziców. Przez pustynię jechał cztery dni, ponad 700 km, stłoczony w niewielkiej ciężarówce wraz z 25 innymi osobami. "Czy możecie powiedzieć, co się z nami stanie? Każdy z nas wydał jakieś 600 dolarów, żeby się tu dostać. Czy oni zwrócą nam pieniądze?" - pyta.

Nie ma oficjalnych statystyk na temat liczby migrantów przebywających obecnie na terytorium Libii. Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji zapewnia, że robi wszystko, by wspierać rząd w stworzeniu ram prawnych umożliwiających ochronę obywateli państw trzecich. Tylko w 2012 r. z jej pomocą do domu wróciły 4704 osoby.

Libia nie jest sygnatariuszem konwencji ONZ dotyczącej statusu uchodźców oraz jej protokołu dodatkowego. Według Amnesty International brak regulacji prawnych, niestabilna sytuacja polityczna oraz kontrola ośrodków dla migrantów przez lokalne milicje sprawiają, że migranci w Libii narażeni są na wyzysk, bezprawne uwięzienie i tortury.

Z Gatrun Beata Oleksy (PAP)

beo/ az/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)