Linie lotnicze straciły prawie 2 mld dolarów

W połowie kwietnia ubiegłego roku erupcja islandzkiego wulkanu spowodowała ogromne utrudnienia dla pasażerów, ale i kłopoty przewoźników. Przez kilka dni setki tysięcy podróżnych miało problemy z wydostaniem się z lotnisk, wiele osób koczowało w portach lotniczych, czekając na swoje rejsy.

_ [ ( http://static1.money.pl/i/h/198/t97222.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/eyjafjoell;uspiony;budzi;sie;inny;wulkan,0,0,805120.html) Eyjafjoell uśpiony. Budzi się inny wulkan - Niektóre linie zniknęły z rynku, a inne odrobiły już straty finansowe. Prognozy wskazują, że ruch pasażerski będzie wzrastał i te linie, które jeszcze nie wzmocniły swojej kondycji finansowej po wybuchu wulkanu, mają szansę nadrobić to _ - powiedział austriacki ekspert.

Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA wyliczyło, że przewoźnicy dziennie tracili 400 milionów dolarów. W sumie straty przekroczyły 1,7 miliarda dolarów.

_ - Straty, jakie poniosły linie lotnicze, to nie tylko koszty odwołanych lotów, ale także zapewnienie noclegu i wyżywienia uwięzionym na lotniskach pasażerom oraz opłacanie alternatywnych form transportu, np. autobusów _ - poinformowała IATA.

Utrudnienia nie ominęły też naszego kraju. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej wiele razy zamykała i otwierała przestrzeń powietrzną. Taki stan utrzymywał się przez kilka dni. Polski przewoźnik PLL LOT odwołał w tym czasie około 1,2 tysiąca lotów. Dotknęło to ponad 100 tysięcy pasażerów. Wpływy przewoźnika w kwietniu 2010 roku były niższe o ponad 52 miliony złotych, a cała grupa straciła z tego powodu około 68 milionów złotych.

Straty poniosły również polskie lotniska; w sumie podliczono je na kilkanaście milionów złotych. Wszystkie porty odnotowały spadek liczby pasażerów. Największe lotnisko w Polsce, port Chopina w Warszawie, odwołało w tych dniach około 2 tysiące operacji. W tym czasie ze stolicy Polski nie wyleciało ani nie przyleciało około 140 tysięcy pasażerów.