Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łódź: Prokuratura umorzyła śledztwo ws. pożaru hal i magazynów

0
Podziel się:

Łódzka prokuratura umorzyła śledztwo ws. pożaru hal produkcyjnych i
magazynowych, do którego doszło w czerwcu ub. r. na terenie dawnych zakładów Wifama w Łodzi. Był to
największy pożar w ostatnich latach w tym mieście. Straty oszacowano na 16 mln zł.

Łódzka prokuratura umorzyła śledztwo ws. pożaru hal produkcyjnych i magazynowych, do którego doszło w czerwcu ub. r. na terenie dawnych zakładów Wifama w Łodzi. Był to największy pożar w ostatnich latach w tym mieście. Straty oszacowano na 16 mln zł.

Prokuratura Łódź-Widzew umorzyła postępowanie, ponieważ nie udało się ustalić przyczyn wycieku gazu zasilającego wózek widłowy, od którego rozpoczął się pożar, ani dlaczego doszło do zapłonu - powiedział w środę PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.

Pożar strawił trzy hale i magazyny o łącznej powierzchni ok. 7 tys. mkw., częściowo uszkodzony został także czwarty budynek. Jak ustalono, ogień pojawił się ok. godz. 2.30 w pomieszczeniu produkcyjnym jednej z firm, gdzie trwała praca na nocnej zmianie. Źródłem pożaru był wózek widłowy, zasilany gazem LPG, który w chwili zdarzenia nie był używany. Pracownik, który go obsługiwał, zakończył pracę półtorej godziny wcześniej.

Przed przyjazdem strażaków ogień próbowali ugasić pracownicy, ale im się nie udało. 17 osób zdążyło się ewakuować. Gdy ratownicy przyjechali na miejsce, budynek stał już w ogniu, który przedostawał się na sąsiednie obiekty. Znajdowały się w nich m.in. materiały do produkcji wyrobów z tworzyw sztucznych oraz inne łatwopalne produkty, co sprawiło, że ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Nad miastem przez kilka godzin unosiła się chmura gęstego dymu.

W trakcie akcji ewakuowano gości z pobliskiego hotelu. Pracownicy i właściciele innych, znajdujących się na tym terenie hurtowni, ratowali towary i wyposażenie. Kilka osób doznało niegroźnych stłuczeń czy poparzeń.

Prokuratorskie postępowanie prowadzone było w sprawie spowodowania pożaru w wielkich rozmiarach i zagrażającego życiu wielu osób. Według śledczych, biegły z dziedziny techniki samochodowej stwierdził, że przyczyną pożaru wózka był wyciek płynnego gazu do przestrzeni komory silnika. Wózek był dopuszczony do użytkowania do listopada 2010 roku, obsługiwała go osoba posiadająca uprawnienia; wymiany butli gazowych także dokonywały osoby z uprawnieniami.

W ocenie biegłego, ponieważ wózek uległ spaleniu, zebrany materiał dowodowy nie pozwala na ustalenie, co było przyczyną zapłonu mieszkanki gazowo-powietrznej. Także z powodu złego stanu technicznego spalonych budynków nie było możliwe przeprowadzenie szczegółowych oględzin.

"Biegły stwierdził, że właściwie nie jest możliwy samozapłon mieszanki. Jednak zebrany materiał dowodowy nie pozwala na ustalenie przyczyny jej zapłonu z powodu spalenia instalacji elektrycznej wózka, braku możliwości ustalenia, czy w jego pobliżu znajdowały się urządzenia elektryczne i jak były zasilane" - dodał Kopania.

Brak jest więc dowodów - zdaniem prokuratury - pozwalających na przypisanie komukolwiek sprowadzenia pożaru. "Nie można wykluczyć, że zdarzenie powstało w sposób niesamoistny, na skutek zaniedbań osób trzecich, ale także nie można wykluczyć, że było ono nieszczęśliwym wypadkiem na skutek zbiegu kilku okoliczności" - zaznaczył prokurator.

Strażacy opanowali pożar po ośmiu godzinach akcji gaśniczej, w której brało udział niemal 40 zastępów, czyli ok. 120 strażaków, w tym jednostki spoza Łodzi. W czasie akcji były problemy ze zbyt małym ciśnieniem wody w hydrantach. Woda była dowożona z miasta cysternami i samochodami pożarniczymi.

"W trakcie śledztwa ustalono, że na wodociągu dostarczającym wodę do hydrantów nastąpiła awaria, co ograniczyło możliwości poboru wody przez straż pożarną" - dodał Kopania.

Kamil Szubański (PAP)

szu/ abr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)