Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łódź: Ranili na ulicy nożem cztery osoby; jedna nie przeżyła

0
Podziel się:

#
dochodzi m.in. informacja o aresztowaniu
#

# dochodzi m.in. informacja o aresztowaniu #

11.10. Łódź (PAP) - Łódzki sąd aresztował w niedzielę na trzy miesiące dwóch młodych mężczyzn, którzy w ciągu kilku godzin na ulicach Łodzi zranili nożem i obrabowali cztery osoby. Jeden z zaatakowanych, 36-letni Ormianin, zmarł w szpitalu.

Podejrzani to 20-letni Paweł G. i o dwa lata starszy Wojciech P. Nożownikiem okazał się 20-latek - to on ranił nożem kuchennym wszystkie cztery ofiary, w tym jedną śmiertelnie. Natomiast 22-latek rabował napadniętych - poinformowała PAP rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Magdalena Zielińska.

Tragiczne wydarzenia rozegrały się w czwartkowy wieczór.

Najpierw bandyci zaatakowali na ulicy Łowickiej 34-letniego łodzianina. Jeden z napastników przystawił mężczyźnie nóż do krtani i lekko zranił. Drugi zabrał mu torbę foliową, w której znajdowały się rzeczy osobiste i drobne pieniądze.

Kolejną ofiarę sprawcy wypatrzyli na przystanku u zbiegu ulic Tymienieckiego i Kilińskiego. Zaatakowali nożem i skradli mu walizkę z wiertłami. 60-letni mężczyzna z uszkodzeniem jelita grubego trafił do szpitala.

Pół godziny później bandyci zaatakowali kierowcę fiata, który właśnie wjeżdżał do garażu na ulicy Milionowej. 36-letniemu Ormianinowi napastnicy zadali kilka ciosów nożem w brzuch; chcieli ukraść auto. W garażu był jednak kolega ofiary i na jego widok sprawcy uciekli. 36-letni Ormianin trafił do szpitala; zmarł w piątek wskutek odniesionych obrażeń.

Według policji "rajd" bandytów po ulicach miasta trwał nadal. Kolejny atak nastąpił na ulicy Grota-Roweckiego, gdzie bandyci napadli 53-letnią kobietę; zadali jej kilka ciosów nożem w plecy i zabrali siatkę, w której miała maszynkę do strzyżenia. Ranna kobieta trafiła do szpitala; miała przebite płuco. Obecnie jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.

W czasie ostatniej napaści "nożownik" zranił się w rękę, krwawił i zgłosił się do pogotowia. Drugi z bandytów wszczął awanturę z ochroną, a gdy ta zagroziła wezwaniem policji wyszedł z budynku. Ranny bandyta po opatrzeniu pojechał nocnym autobusem w rejon ulicy Grota-Roweckiego. Tam zauważył go jeden z policjantów. 20-latek początkowo twierdził, że to on został napadnięty i nic nie wie o rozbojach. Został jednak zatrzymany do wyjaśnienia.

"Podczas przesłuchania na komisariacie 20-latek przyznał się jednak do popełnienia wszystkich czterech przestępstw. Wskazał też miejsce, gdzie ukrył narzędzie zbrodni - był to nóż kuchenny o długości około 30 cm" - powiedziała Zielińska.

Następnego dnia w jednym z mieszkań przy ul. Grota-Roweckiego zatrzymano drugiego z bandytów - 22-latka. Znaleziono przy nim zrabowane ofiarom wiertła i maszynkę do strzyżenia.

Obaj podejrzani usłyszeli prokuratorskie zarzuty. 20-latek odpowie za zabójstwo oraz rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Grozi mu dożywocie. 22-latkowi zarzucono współudział w rozbojach. Grozi za to do 12 lat więzienia. Obaj byli wcześniej karani; młodszy z nich za pobicia i rozboje; starszy za handel narkotykami. (PAP)

szu/ malk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)