Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łódź: Trwa śledztwo ws. rodzinnej tragedii w Łodzi

0
Podziel się:

#
dochodzą informacje z przesłuchania matki dzieci
#

# dochodzą informacje z przesłuchania matki dzieci #

31.01. Łódź (PAP) - Łódzka policja i prokuratura badają przyczyny rodzinnej tragedii w Łodzi. 37-letni mężczyzna prawdopodobnie zamordował swojego 12-letniego syna, ciężko ranił bratową swojej partnerki, a następnie popełnił samobójstwo.

Ranna została także czteroletnia córka konkubiny sprawcy, która z urazami nóg trafiła do szpitala. Hospitalizowana została też 30-letnia matka dzieci, która jest w szoku.

Według śledczych wszystko wskazuje na to, że 37-latek zaplanował zbrodnię. Na miejscu pozostawił list. Z jego treści wynika, że motywem była chęć zemsty na partnerce - powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

37-latek mieszkał wraz ze swoją partnerką i dwójką dzieci - ich wspólnym 12-letnim synem oraz czteroletnią dziewczynką, córką kobiety z innego związku - w stojącym na uboczu domu przy ul. Wersalskiej w Łodzi. W mieszkaniu przebywała również 41-letnia bratowa kobiety, która miała opiekować się dziećmi podczas pobytu rodziców w pracy.

Do tragedii doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. Policja wezwana została ok. godz. 4 w nocy. W mieszkaniu znaleziono ciało 12-letniego chłopca z obrażeniami głowy i ranami ciętymi na całym ciele. Z ciężkimi obrażeniami głowy do szpitala przewieziono 41-letnią ciotkę dzieci. Kobieta walczy o życie; przeszła operację.

Do szpitala trafiła także czteroletnia dziewczynka oraz matka dzieci; kobieta jest w stanie szoku. Po południu udało się ją jednak przesłuchać.

Jak powiedział PAP Kopania, z jej relacji wynika, że od pewnego czasu wyczuwała pewne zagrożenie ze strony partnera i dlatego nocowała u niej bratowa. Nad ranem 30-latka zauważyła, że mężczyzna przygotował tasak, nóż i siekierę i groził, że "zobaczy za chwilę, co będzie się działo".

Doszło między nimi do szarpaniny; w to włączyła się bratowa, którą sprawca uderzył tasakiem w głowę. Później związał swoją partnerkę i zakneblował; miał krzyczeć, że odetnie jej ręce i nogi. Później pobiegł do dzieci.

W tym czasie kobiecie udało się uwolnić. Przed domem zatrzymała samochód, który zawiózł ją na stację benzynową. Tam wezwała policję. Kiedy wróciła, jej syn z obrażeniami leżał na podłodze, a obok niego jego przyrodnia siostra.

Sprawca w tym czasie odjechał samochodem, który później porzucił na terenie dzielnicy Widzew; w aucie znaleziono nóż, który prawdopodobnie służył do zadawania obrażeń. Nad ranem policjanci znaleźli zwłoki mężczyzny w hali zakładu, w którym pracował; prawdopodobnie popełnił samobójstwo, wieszając się na jednej z belek.

Na miejscu tragedii sprawca pozostawił list o bardzo osobistym charakterze, z którego wynika, że to on jest sprawcą zbrodni.

"Z tego listu wynika, że chciał się zemścić i spowodować u partnerki cierpienia psychiczne; podejrzewał ją o zdradę i obawiał się, że go porzuci" - dodał Kopania.

Na miejscu przeprowadzono oględziny, przesłuchiwani są świadkowie. Zdaniem śledczych wszystko wskazuje na to, że mężczyzna zbrodnię zaplanował. Na razie nie ma informacji, że był wcześniej notowany. (PAP)

szu/ pz/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)