Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łódzkie: Funkcjonariusze z sieradzkiego więzienia zeznawali w procesie b. strażnika Damiana Ciołka

0
Podziel się:

Zachowanie b. strażnika więziennego Damiana
Ciołka przed tragiczną strzelaniną w sieradzkim więzieniu nie
odbiegało od normy - wynika z zeznań funkcjonariuszy Służby
Więziennej którzy tragicznego dnia pełnili z nim służbę w
Zakładzie Karnym w Sieradzu.

Zachowanie b. strażnika więziennego Damiana Ciołka przed tragiczną strzelaniną w sieradzkim więzieniu nie odbiegało od normy - wynika z zeznań funkcjonariuszy Służby Więziennej którzy tragicznego dnia pełnili z nim służbę w Zakładzie Karnym w Sieradzu.

Funkcjonariusze i pracownicy cywilni sieradzkiego Zakładu Karnego zeznawali w czwartek w kolejnym dniu procesu 29-letniego Damiana Ciołka oskarżonego o zabójstwo rok temu trzech policjantów i usiłowanie zabójstwa aresztanta oraz policyjnych negocjatorów i antyterrorystów.

Zeznający przed sądem dowódca zmiany powiedział, że tragicznego dnia Ciołek spóźnił się do pracy i nie było go na odprawie. Miał wtedy tłumaczyć, że zaspał, bo nie przestawił zegarka. Według świadka, Ciołek zapewnił go wówczas, że wszystko jest w porządku i jest zdolny do służby.

Jego zdaniem, strażnik tego dnia zachowywał się "normalnie, tak jak zawsze". "Był ogolony, nic nie odbiegało od normy. Nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak" - podkreślił.

Dowódca zmiany mówił, że gdy strażnik zaczął strzelać do policjantów, nawoływał go, aby przestał strzelać. Inny funkcjonariusz zeznał, że Ciołek chodził po wieżyczce i mierzył do policjantów. Zdaniem świadka, "strzelał po to, żeby zabić".

Dyrektor sieradzkiego ZK zeznał, że nigdy nie dostał od bezpośrednich przełożonych skargi na Ciołka, ale też nikt go nie chwalił. Według niego, był to "szary, zwykły" pracownik.

Relacjonując tragiczne wydarzenia, szef więzienia mówił, że wyprosił Ciołka, żeby pozwolił zabrać ciała policjantów. Lekarz miał powiedzieć, że on pójdzie po ciała, ale sanitariuszy do tego nie może zmusić. Wówczas dyrektor więzienia wraz ze swoim zastępcą przebrali się w stroje ratowników i weszli na dziedziniec. Mówił, że nie patrzył w stronę wieżyczki, z której strzelał Ciołek. Relacjonował, że podczas zabierania ciał policjantów strażnik nie strzelał, a dwaj postrzeleni funkcjonariusze dawali jeszcze oznaki życia.

Do tragedii doszło 26 marca ub. roku na terenie sieradzkiego zakładu karnego. Gdy trzej łódzcy policjanci zabierali na przesłuchanie aresztanta, strażnik bez powodu ostrzelał ich samochód z kałasznikowa. W ocenie śledczych, oskarżony doskonale wiedział, co robi, i zabijał metodycznie. Dwaj policjanci zginęli na miejscu, trzeci - ciężko ranny - zmarł w szpitalu; do szpitala trafił też ranny aresztant. Strażnik poddał się dopiero po postrzeleniu przez antyterrorystów.

Według prokuratury, strażnik działał ze szczególnym okrucieństwem i z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Strzelał do policjantów bez żadnego racjonalnego powodu. Grozi mu dożywocie.

Przed sądem Ciołek częściowo przyznał się do winy. Podczas przesłuchań opowiadał, że słyszał "głosy" przed rozpoczęciem strzelania, że jakaś "siła, moc, kazała mu to zrobić". Biegli uznali, że oskarżony jest zdrowy psychicznie; stwierdzili u niego "zaburzenia adaptacyjne związane z problemami rodzinnymi". Według oskarżenia, b. strażnik w śledztwie symulował zaburzenia psychiczne, przyjmując taką linię obrony.

Sąd zgodził się na publikację jego danych osobowych i wizerunku ze względu na ważny interes społeczny.

Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. nadal prowadzi śledztwo w sprawie działań policji i funkcjonariuszy Służby Więziennej podczas akcji w sieradzkim więzieniu. Ma ono wyjaśnić, czy funkcjonariusze prawidłowo realizowali swoje obowiązki w trakcie tych tragicznych wydarzeń. Dotąd w śledztwie przesłuchano kilkadziesiąt osób - policjantów, funkcjonariuszy służby więziennej i obsługę karetek.(PAP)

szu/ itm/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)