Prokuratura w Zgierzu (woj. łódzkie) przedstawiła w poniedziałek 60-letniemu kierowcy zarzut spowodowania wypadku, w wyniku którego zginęły dwie osoby. Mężczyzna przyznał się do winy. Grozi mu kara do ośmiu lat więzienia.
Do wypadku doszło 7 maja na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w miejscowości Maciejów.
Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania powiedział PAP, że podczas poniedziałkowego przesłuchania Marek S. usłyszał zarzut spowodowania wypadku, w wyniku którego zginęli: 33-letnia kobieta i 58-letni mężczyzna.
"Marek S. przyznał się do zarzucanego czynu. Wyraził też żal i skruchę" - powiedział Kopania. Dodał, że mężczyzna nie był jednak w stanie wyjaśnić, dlaczego doprowadził do wypadku.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Marek S. powiedział, że był doświadczonym kierowcą. Prawo jazdy miał od 34 lat, a trasą, na której zdarzył się wypadek, jeździł do pracy niemal codziennie od 10 lat. Od roku grzecznościowo zabierał ze sobą dwie osoby - ofiary wypadku.
Podczas przesłuchania Marek S. mówił, że zatrzymał się przed znakiem "stop". Nie zauważył jednak pociągu i doprowadził do zderzenia, w którym zginęli jego znajomi. Kierowca z licznymi obrażeniami trafił do szpitala.
Poniedziałkowe zeznania 60-latka są zbieżne z tymi, które tuż po wypadku złożył maszynista pociągu. Mówił on wówczas, że kierowca na chwilę zatrzymał auto przed przejazdem, a potem ruszył wjeżdżając pod pociąg. Samochód został zepchnięty do rowu i uderzył w słup.
Kierowca i maszynista w chwili wypadku byli trzeźwi. Kierującemu samochodem grozi kara pozbawienia wolności do ośmiu lat. (PAP)
duk/ bos/ jbr/