# dochodzi m.in. wypowiedż Głównego Lekarza Weterynarii #
19.03. Łódź (PAP) - Zarzuty oszustwa oraz naruszenia przepisów ustawy o ochronie zdrowia zwierząt usłyszał już 43-letni właściciel ubojni z okolic Białej Rawskiej (Łódzkie). Zarzuty mają związek z podejrzeniem, że do ubojni trafiało martwe bydło. Mężczyźnie może grozić do 8 lat więzienia.
W miniony weekend przy wjeździe do jednej z ubojni w okolicach Białej Rawskiej policja skontrolowała transport bydła, które miało trafić do ubojni. Zgodnie z dokumentami, przewożonych powinno być 25 sztuk bydła, a były 24 sztuki, z czego aż dziewięć zwierząt było martwych.
Pozostałe zwierzęta, które przeżyły transport były w bardzo złym stanie. Część z nich miało złamania; większość zwierząt była poobijana, nie była w stanie samodzielnie opuścić części ładunkowej tira i trzeba było humanitarnie zakończyć ich cierpienia. Z dokumentów wynika, że bydło było zakupione prawdopodobnie od hodowców indywidualnych, a transport przyjechał z terenu województwa kujawsko-pomorskiego.
W poniedziałek policja zabezpieczyła samochód-chłodnię z 18 tonami mięsa, które prawdopodobnie zostało wywiezione z terenu ubojni. Mięso było w różnym stadium przetworzenia, ale po badaniach i identyfikacji mięsa przez inspekcję weterynaryjna stwierdzono, że było to mięso wołowe i podroby wołowe.
Chłodnia - według śledczych - była zaparkowana w pobliżu stacji diagnostycznej, która również należy do właściciela ubojni. Powiatowy Lekarz Weterynarii zdecydował o zabezpieczeniu ładunku, a 43-letni właściciel zakładu został zatrzymany do dyspozycji prokuratury.
Jak poinformowała we wtorek policja 43-letni przedsiębiorca usłyszał już wstępne zarzuty oszustwa a także naruszenia przepisów karnych ustawy o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczania chorób zakaźnych zwierząt.
"Przedsiębiorcy przedstawiono zarzuty przyjmowania bydła pourazowego, które mogło być leczone środkami farmakologicznymi, a które po uboju i jego rozbiorze wprowadzał do obrotu jako towar pełnowartościowy. Za oszustwo grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności" - wyjaśniła rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Joanna Kącka. Policjanci zapowiadają wystąpienie do prokuratury o wniosek dotyczący tymczasowego aresztu dla podejrzanego.
Jak mówił w poniedziałek PAP rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, śledczy wyjaśniają dlaczego w transporcie, który jechał 3,5 godziny, było aż dziewięć padłych zwierząt, czy bydło było zdrowe, miało wymagane badania i czy wcześniej takie transporty również trafiały do tej ubojni.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa w Rawie Mazowieckiej. 43-latek złożył wyjaśnienia na policji, ale prokuratura na razie nie ujawnia ich treści.
"Trwają oględziny samochodu-chłodni, w którym znaleziono 18 ton mięsa. Przesłuchiwani są pracownicy ubojni, prokuratura zamierza także przesłuchać pracowników firmy transportowej" - dodał Kopania.
Śledczy zabezpieczyli wszystkie padłe zwierzęta, a we wtorek mają być przeprowadzone ich sekcje. Od wszystkich zwierząt pobrano wycinki mózgu do badań, które przeprowadza inspekcja weterynaryjna. Prokuratura czeka na ich wyniki.
Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek w rozmowie z PAP przyznał, że po raz pierwszy spotkał się z sytuacją "uboju upozorowanego". Bo - jak mówił - tak trzeba nazwać tę sytuację, w której padnięte zwierzęta wieziono na ubój.
"To jest działalność przestępcza. To kolejny dowód na to, że nie można do końca ufać niektórym przedsiębiorcom" - powiedział.
Zaznaczył, że obecnie zakład został zamknięty. Prowadzone są badania "co do gatunkowości mięsa jak również, czy nie było stwierdzonych w tym mięsie antybiotyków". "Nas zastanawia jeszcze fakt, dlaczego próbowano ukryć to mięso i podroby. (...) Jeżeli ktoś z magazynu wywozi towar, to zachodzi domniemanie, że ten towar jest nielegalny. Musimy to wszystko sprawdzić" - mówił Związek.
Zwrócił uwagę, że do badania zwierząt w tej rzeźni - zarówno przed jak i po ich uboju - byli wyznaczeni lekarze. Będą oni przesłuchiwani przez policję jak i inspektorów weterynarii.
Zabezpieczono również w tej sprawie dokumentację od początku tego roku. "Należy też porównać dokumentację przywozową zwierząt i sprawdzić czy pochodziły one faktycznie z tych gospodarstw, które były tam wskazane. Czy nie doszło tu do jakiegoś fałszerstwa" - powiedział Główny Lekarz Weterynarii. (PAP)
szu/ jaw/ pz/