Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łosie ocalone z rozlewiska zostały uśpione

0
Podziel się:

Nie udało się uratować dwóch łosi wyciągniętych z lodowej pułapki na
rozlewisku Bugu w pobliżu Terespola (Lubelskie). Zwierzęta zostały przewiezione do schroniska w
Mikołowie, trzeba było je uśpić.

Nie udało się uratować dwóch łosi wyciągniętych z lodowej pułapki na rozlewisku Bugu w pobliżu Terespola (Lubelskie). Zwierzęta zostały przewiezione do schroniska w Mikołowie, trzeba było je uśpić.

"Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Niestety zwierzęta były w bardzo złym stanie, nie miały szans przeżyć" - powiedział PAP w środę kierownik schroniska "Leśne Pogotowie" w Mikołowie na Śląsku Jacek Wąsiński, potwierdzając informację radia TOK FM.

Zwierzęta zostały w schronisku starannie przebadane. Jedna klempa miała złamaną nogę w kolanie i zerwane więzadła. W ranie powstała zgorzel, zaatakowane były już nerki. Została uśpiona kilka godzin po przywiezieniu do schroniska.

Drugą samicę weterynarze ratowali kilka dni. Miała zerwane więzadła w miednicy, obrzęk płuc, niewydolność krążenia. "Ona już trochę się do nas przyzwyczaiła, ale przeżywała ogromny stres, nie przyjmowała pokarmu, po prostu przestała walczyć" - powiedział Wąsiński.

Akcja ratowania łosi trwała od soboty 19 lutego. Tego dnia rolnicy zauważyli trzy łosie, pod którymi załamał się lód na rozlewisku Bugu. Zwierzęta nie mogły same wydostać się z pułapki. Na pomoc ruszyli strażacy. Po kilkugodzinnej akcji udało się wydobyć zwierzęta z wody

Łosie przewieziono do pobliskiego lasu. Po kilku godzinach młody łoszak wstał i oddalił się. Dwie klempy, czyli samice, nie podnosiły się. Zwierzęta kilka dni leżały w lesie w pobliżu miejscowości Bohukały. Myśliwi przykryli je słomą; dostarczali im pożywienie, pilnowali, by osłabione łosie nie zostały zaatakowane przez zdziczałe psy. Gdy stało się jasne, że zwierzęta nie odzyskają siły, zapadła decyzja o przewiezieniu ich do schroniska.

Opieki nad łosiami podjął się Wąsiński, który od 18 lat prowadzi schronisko dla zwierząt przy nadleśnictwie katowickim. Zwierzęta w czwartek wieczorem załadowane zostały do dwóch samochodów i pojechały do Mikołowa. W piątek rano były na miejscu. Tam już czekały specjalnie przygotowane pomieszczenia i specjaliści. Łosiami zajmowali się weterynarze, ale i chirurg-ortopeda.

Mimo, że nie udało się uratować łosi, Wąsiński uważa, że warto było próbować. "Nie żałuję tego wysiłku, był cień szansy na uratowanie tych łosi, trzeba było próbować" - powiedział Wąsiński.

Prezes koła łowieckiego Dąbrowa w Białej Podlaskiej, Bogusław Żądło, który organizował opiekę nad łosiami, także sądzi, że ta akcja miała sens. "Nie wolno było po prostu odstrzelić tych zwierząt, choć pojawiały się takie głosy. Próba ich ratowania powinna być przeprowadzona, dobrze, że tak się stało" - powiedział PAP Żądło.

"Warto na przyszłość zastanowić się, jak doprowadzić do szybszej oceny stanu zdrowia zwierząt w takich sytuacjach, żeby nie męczyły się długo" - dodał Żądło. (PAP)

kop/ mlu/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)