Zarzuty nielegalnego posiadania broni i amunicji oraz narażenia życia wielu osób postawiła prokuratura w Biłgoraju (Lubelskie) pięciu mężczyznom, w tym pracownikom miejscowego muzeum, po znalezieniu tam nielegalnego arsenału, prawdopodobnie z II wojny światowej.
Prokurator z Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju Ireneusz Gmyz powiedział PAP w piątek, że zarzuty postawiono dyrektorowi Muzeum Ziemi Biłgorajskiej Jerzemu W., dwóm pracownikom tego muzeum Tomaszowi B. i Bogusławowi M., byłemu pracownikowi muzeum Grzegorzowi S. oraz ich znajomemu Sławomirowi M. Wszystkim im grozi kara do 8 lat więzienia.
Sprawa ma związek ze znalezionym przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego arsenałem w pomieszczeniach Muzeum Ziemi Biłgorajskiej, które mieści się w podpiwniczeniu budynku ratusza, oraz zabytkowej Zagrodzie Sitarskiej przy ul. Nadstawnej w Biłgoraju.
Policjanci znaleźli tam prawie 44 kg materiałów wybuchowych, bombę lotniczą, 50 pocisków artyleryjskich, 32 granaty, około tysiąca sztuk amunicji i blisko 300 sztuk broni różnego kalibru lub jej elementów. "W większości były to karabiny oraz broń maszynowa, pochodzące z okresu II wojny światowej" - powiedział Arkadiusz Arciszewski z zespołu prasowego komendy wojewódzkiej policji w Lublinie.
Podejrzani utrzymują, że gromadzili militaria jako eksponaty do muzeum. "Będziemy sprawdzać, czy zostały one wpisane do ewidencji" - powiedział prok. Gmyz.
Prokurator dodał, że eksponatem nie może być materiał wybuchowy, a jednostki broni jako eksponaty muzealne muszą być pozbawione użyteczności bojowej. "Zgromadzone materiały były często skorodowane, nieodpowiednio przechowywane, groziły wybuchem. Część z nich została już przez saperów zdetonowana na poligonie" - dodał.
Zgromadzony arsenał zagrażał - według prokuratury - życiu wielu osób przebywających w urzędzie miasta jak i zwiedzających Zagrodę Sitarską. Jak dodał Gmyz, znalezioną broń i materiały - m.in. ich wiek, pochodzenie i stan - będą sprawdzać specjaliści.
Prokuratura skierowała do sądu wnioski o tymczasowe aresztowanie podejrzanych, ale sąd je odrzucił. Gmyz powiedział, że jeszcze nie podjęto decyzji, czy prokuratura będzie się odwoływać do sądu wyższej instancji w tej sprawie.(PAP)
ren/ pz/