W geście solidarności z represjonowanymi Białorusinami grupa młodych ludzi przemaszerowała w środę przez centrum Lublina. Trzymali białoruskie flagi i przy dźwiękach bębnów skandowali "Wolna Białoruś! Koniec represji!".
W demonstracji wzięło udział kilkudziesięciu członków kilku stowarzyszeń i organizacji społecznych działających w Lublinie oraz białoruscy studenci lubelskich uczelni.
"Akurat dzisiaj mija miesiąc po brutalnym rozpędzeniu demonstracji na Białorusi po wyborach prezydenckich. Naród białoruski boi się wychodzić na ulicę. Przyszliśmy tutaj, żeby powiedzieć: Nie bójcie się! Naród polski i Białorusini, którzy tu mieszkają, jesteśmy solidarni, szanujemy waszą wolę i waszą swobodę" - powiedziała jedna z organizatorek demonstracji, Stanisława Gusakova.
Demonstranci przemaszerowali deptakiem w centrum Lublina. Nieśli biało-czerwono-białe flagi białoruskie oraz transparent w kształcie karty pocztowej z wypisanymi wyrazami solidarności oraz żądaniem zwolnienia represjonowanych Białorusinów. Wśród przechodniów zbierali podpisy na tym transparencie. W pochodzie szedł zespół kilkunastu bębniarzy; przy rytmicznych dźwiękach bębnów maszerujący skandowali: "Wolna Białoruś! Koniec represji!". Marsz zakończył się przed pomnikiem Unii Lubelskiej, pod którym zapalone zostały świece.
"Od wielu lat świece symbolizują solidarność z Białorusią i wewnątrz niej. Mieszkańcy Białorusi, którzy boją się wychodzić na protesty, zapalają świece o umówionej godzinie" - dodała Gusakova.
Po marszu w siedzibie stowarzyszenia Homo Faber odbyło się spotkanie poświęcone sytuacji na Białorusi. Chętni mogli podpisać się pod petycją do białoruskich władz o uwolnienie osób uczestniczących w protestach. Można było też napisać kartkę z wyrazami do osób represjonowanych. "Kartki te zostaną przekazane na Białoruś" - zapewniła prezes Stowarzyszenia Solidarności Globalnej Renata Dobrzyńska.
O pisanie kartek i podpisywanie petycji apelowała pochodząca z Białorusi studentka Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, o imieniu Nadzieja, która za udział w protestach w Mińsku została skazana na karę 12 dni aresztu.
"Podczas odbywania tej kary w więzieniu zrozumiałam, na ile jest ważne odczucie solidarności i wsparcia. Proszę mieszkańców Lublina, proszę Polaków o okazanie wsparcia i solidarności z tymi, którzy są więzieni tylko za to, że nie boją się okazywać swoich podglądów, walczą o lepsze życie dla siebie i swoich rodzin" - powiedziała.
Jak wspominała, w celi było bardzo mało miejsca, razem z nią siedziało 12 osób. "Byli w różnym wieku, razem ze mną siedziała 19-letnia dziewczyna, ale też matka i córka" - mówiła. Dodała, że większość z kilkuset zatrzymanych w Mińsku osób zostało już wypuszczonych, ale w więzieniach pozostają nadal 32 osoby, którym postawiono zarzuty organizacji masowych zamieszek.
W Mińsku 19 grudnia po wyborach prezydenckich odbyła się wielotysięczna demonstracja opozycji rozbita przez milicję. Czterech byłych kandydatów opozycji na prezydenta jest nadal w areszcie śledczym KGB w Mińsku. Toczy się sprawa karna o organizację masowych zamieszek, trwają rewizje i zatrzymania wśród działaczy opozycji, dziennikarzy i obrońców praw człowieka.(PAP)
ren/ pz/ gma/