Młodzież z organizacji pozarządowych zbierała w czwartek w centrum Lublina podpisy pod protestem do rektora Uniwersytetu w Mińsku przeciwko wyrzuceniu z uczelni dwójki studentów.
"Alaksandr Kartsel i Ludmiła Asipenka zostali wyrzuceni za działalność opozycyjną. Chcemy wyrazić solidarność z tymi osobami" - powiedział Michał Wójcik z Europejskiego Domu Spotkań - Fundacji Nowy Staw. Według organizatorów akcji, studenci ci zostali relegowani z Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego w Mińsku 14 marca pod pretekstem systematycznego "naruszania praw uniwersytetu".
"Wierzę, że nasz protest przyniesie pozytywny skutek, że rektor uczelni, który wyrzucił Ludmiłę i Alaksandra z uniwersytetu, dowie się, że Europa i Polska pamięta o tych osobach. Chodzi o to, żeby nie mówić o kilkuset bezimiennych opozycjonistach skazanych na Białorusi. Chcemy mówić o konkretnych ludziach" - dodał.
Zbieraniu podpisów towarzyszył happening, w którym młodzież w symboliczny sposób pokazała sytuacja na Białorusi. 12 młodych ludzi ubranych w pasiaki i związanych ze sobą sznurkami przeszło w kolumnie przez deptak w centrum miasta. Na szyjach mieli zawieszone tekturowe tabliczki z napisem "Białoruś". Poganiał ich i dyscyplinował chłopak przebrany za milicjanta. Z głośników słychać było słowa: "Na Białorusi istnieje jedna prawdziwa gazeta, jedna prawdziwa partia, jeden prawdziwy ustrój...".
Młodzi rozdawali przechodniom ulotki z informacjami o represjonowanych studentach białoruskich oraz biało-czerwono-białe wstążeczki, kolory zakazanej na Białorusi flagi narodowej. (PAP)
ren/ kaj/