Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Lubuskie: Górale bukowińscy kultywują świąteczne tradycje

0
Podziel się:

Smaganie śmiergustem, pieczenie drożdżowej paski czy pisanka z
gęsiego jaja dla przyszłego męża - to tylko niektóre z wielkanocnych tradycji kultywowanych przez
górali bukowińskich, którzy na początku XIX wieku osiedlili się na terenach Bukowiny.

Smaganie śmiergustem, pieczenie drożdżowej paski czy pisanka z gęsiego jaja dla przyszłego męża - to tylko niektóre z wielkanocnych tradycji kultywowanych przez górali bukowińskich, którzy na początku XIX wieku osiedlili się na terenach Bukowiny.

Ich potomkowie zamieszkują obecnie południe woj. lubuskiego i starają się pamiętać o spuściźnie kulturowej swoich przodków.

Ludzie o tych korzeniach zamieszkują obecnie południową część woj. lubuskiego, m.in. wsie w gminie Brzeźnica, miasta Żagań czy Żary. Ich społeczność nie jest liczna, ale charakteryzuje się silnym przywiązaniem do tradycji. Wiele obrzędów związanych z okresami świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy nadal jest kultywowanych.

O tych związanych z Wielkanocą opowiedziała PAP Jadwiga Parecka - kierowniczka zespołu ludowego "Watra" z Brzeźnicy, której dziadek Tytus Chabiniak w 1945 roku przyjechał z Bukowiny do Brzeźnicy w Lubuskiem.

Pierwsza z tradycji wielkanocnych związana jest z początkiem Wielkiego Postu. We wtorek poprzedzający środę popielcową młodzież i starsi zbierali się na wspólnych zabawach, tzw. zapustach. Były tańce, a starsze kobiety bacznie obserwowały kawalerów i panny mających się ku sobie. Na ostatkach najczęściej można było bowiem przewidzieć, która z panien w świąteczny poniedziałek obdaruje swojego wybranka szczególną, gęsią pisanką.

"Podczas postu górale bukowińscy ściśle przestrzegali jego zasad. Nie spożywali mięsa i jego przetworów, a niektórzy odstępowali nawet od jedzenia nabiału. Najwięksi miłośnicy silnych trunków starali się w tym czasie zachować wstrzemięźliwość, wielu ludzi rzucało palnie" - powiedziała PAP Parecka.

Przygotowania do Wielkanocy rozpoczynały się w Wielką Środę. Tego dnia sprzątano mieszkanie i całe obejście. Przy sprzyjającej pogodzie bielono nawet pokoje w domach. Czwartek był dniem przeznaczonym na pieczenie ciast na świąteczny stół. Najważniejszym z nich była babka drożdżowa zwana paską. Ten wypiek gospodynie przygotowywały tylko na Wielkanoc. Taka babka powstawała z ciasta drożdżowego z rodzynkami ozdobionego motywami świątecznymi m.in. ptaszkami, np. kogutem.

W piątek nikt nie pracował. Mężczyźni nie szli w pole nawet jeśli mieli do wykonania ważne prace. Ten dzień był poświęcony na wykonywanie pisanek. Tradycyjne powstawały z jaj ugotowanych na twardo, które były następnie powlekane woskiem.

Do wykonywania na nich wzorów (motywy roślinne, rozety, gwiazdy czy wzory geometryczne) używano metalowego dziubaczka z drewnianym uchwytem. Po zrobieniu wzoru na skorupce jajo było barwione. Czynność ta była powtarzana kilka razy z użyciem różnych kolorów, aby poszczególne wzory miały inne barwy. Na koniec z osuszonej pisanki ścierano delikatnie resztki wosku przy ogniu.

W Wielką Sobotę górale z dużymi koszami udawali się do kościoła poświęcić jadło na wielkanocny stół. Zgodnie z ich zwyczajem w koszu musiało znaleźć się wszytko, co potem będzie spożywane podczas niedzielnego śniadania, a nie tylko symboliczne kawałki chleba, ciasta czy szynki. Obowiązkowo w koszu musiała znaleźć się drożdżowa babka czyli paska. Obok niej była w nim kiełbasa, szynka, niekiedy słonina, pisanki i jaja, chrzan sól, masło.

Po powrocie z kościoła osoba dzierżąca święconkę musiała trzykrotnie obejść wszystkie zabudowania w gospodarstwie, zanim weszła z koszem do domu. Zgodnie z przesądami górali to zapewniało rodzinie dostatek i szczęście. Zadanie nie było łatwe, szczególnie dla młodych dziewcząt, które często udawały się na święcenie pożywienia. Po zazwyczaj długiej drodze do kościoła musiały jeszcze z ciężkim koszem dopełnić tego obowiązku.

Wielkanoc górale bukowińscy rozpoczynali od udziału w porannej rezurekcji. Po powrocie zasiadali do stołu i spożywali śniadanie. Po mim udawano się do najbliższych członków rodziny. W zwyczaju nie było spotkań z dalszymi krewnymi. Zgodnie z przesądem w niedzielę nie można było oddać się choćby najkrótszej drzemce. Złamanie tego zakazu oznaczało, że pogoda nie będzie sprzyjała gospodarzowi podczas sianokosów.

"W świąteczne dni na stołach nie mogło być ziemniaków, które jadano codziennie. Wiązało się to z opowieścią, zgodnie z którą to sam ziemniak poprosił ludzi, aby chociaż na te dwa dni dano mu spokój" - wyjaśniła Parecka.

Od rana w Lany Poniedziałek we wsiach było gwarno i wesoło. Młodzieńcy wyruszali oblewać wodą panny i smagać je po łydkach śmiergustami. Był to rodzaj bicza skręconego z 10-12 witek wierzbowych, który był zakończony kolorową kokardą lub włóczką. Każda z dziewcząt nie mogła przeoczyć tej okazji. Kawalerzy zamierzający się ożenić odwiedzali swoje wybranki, a jeśli po smaganiu otrzymywali od nich gęsią pisankę, to oznaczało, ze zaloty zostały przyjęte. W innym przypadku dziewczęta obdarowywały chłopców pisankami z kurzych jajek.

Górale bukowińscy to potomkowie ludności polskiej - Ślązaków i mieszkańców Żywiecczyzny, którzy przed wiekami osiedlili się okręgu czadeckim, w dolinie rzeki Kysucy na obecnych terenach północno-zachodnich Słowacji. Nazywano ich wówczas góralami czadeckimi. W 1803 roku w poszukiwaniu lepszego życia przenieśli się oni na Bukowinę, która znajdowała się wówczas na terenie Austro-Węgier, a w okresie międzywojennym stała się częścią Rumunii. Po II wojnie światowej część górali bukowińskich osiedliła się na tzw. ziemiach odzyskanych, w tym na ziemi lubuskiej. (PAP)

mmd/ abe/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)