Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Marcinkiewicz: negocjowałem budżet UE bez wytycznych prezesa PiS

0
Podziel się:

#
dochodzi wypowiedź J. Kaczyńskiego
#

# dochodzi wypowiedź J. Kaczyńskiego #

21.09. Warszawa (PAP) - B. premier Kazimierz Marcinkiewicz oświadczył, że przed negocjacjami ws. budżetu UE na lata 2007-13 nie dostał żadnych wytycznych od prezesa PiS. "Jedyne słowa, jakie wtedy padły, były takie +postawiłeś poprzeczkę strasznie wysoko, boję się, że nie dasz rady+" - powiedział.

Marcinkiewicz odniósł się w ten sposób do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat rokowań ws. budżetu UE, w których uczestniczył Marcinkiewicz. Prezes PiS powiedział: "Jest prawdą, że to, co wynegocjował wtedy Kazimierz Marcinkiewicz, otrzymując w tej sprawie bardzo dokładne dyrektywy od kierownictwa partii rządzącej, a więc i ode mnie, to było mniej więcej tyle, ile w tej chwili chce wynegocjować Donald Tusk".

W środę Jarosław Kaczyński, proszony przez PAP o skomentowanie słów Marcinkiewicza, powiedział w Bydgoszczy: "o panu Marcinkiewiczu naprawdę trudno mówić - ja nie zajmuję się twórczością kabaretową".

Marcinkiewicz - były premier w rządzie PiS-LPR-Samoobrona - w środę na konferencji prasowej w Sejmie wystąpił razem z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim i rzeczniczką sztabu wyborczego PO Małgorzatą Kidawą-Błońską.

Mówił, że w grudniu 2005 roku, kiedy trwały negocjacje ws. budżetu UE na lata 2007-13, nie dostał żadnych wytycznych od Kaczyńskiego. Jak dodał, spotkał się z prezesem PiS przed negocjacjami i poinformował go, jak zamierza je prowadzić i co zamierza osiągnąć. "Jedyne słowa, jakie wtedy padły, były takie +postawiłeś poprzeczkę strasznie wysoko, boję się, że nie dasz rady+" - oświadczył.

Marcinkiewicz stwierdził też, że Lech Kaczyński, wówczas jeszcze prezydent elekt, powiedział mu tylko, że negocjacje to sprawa rządu. "Rzeczywiście miałem wówczas wolną rękę, by to poprowadzić" - przekonywał.

Były premier zaznaczył, że osobami, które wtedy "jakoś go wspomogły", byli m.in. poprzedni premier Marek Belka i jeszcze wówczas urzędujący prezydent Aleksander Kwaśniewski, który - jak zaznaczył - mówił mu, jak poruszać się po europejskiej scenie politycznej. "To był przecież mój pierwszy miesiąc pracy" - przypomniał.

Podkreślił też, że podczas negocjacji miał do dyspozycji "kapitalnych ludzi", wymienił Stefana Mellera, Ryszarda Schnepfa, Jarosława Pietrasa. "Oni wszyscy później zostali w jakiś sposób - szybszy lub wolniejszy - z różnych stanowisk państwowych przez PiS usunięci" - zaznaczył.

Natomiast Sikorski podkreślił: "Powstaje pytanie, kto dzisiaj byłby ekipą Jarosława Kaczyńskiego - i czy negocjacje wyglądałyby tak, jak wyprawa Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza do Stanów Zjednoczonych, gdzie miała być uchwała Kongresu w sprawie Smoleńska, a skończyło się na uganianiu się za jednym kongresmenem". Jak dodał, to "eurofobiczna frakcja" PiS pod wodzą Macierewicza uniemożliwiała prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu ratyfikację Traktatu z Lizbony.

Marcinkiewicz pytany, czy jego obecność na konferencji prasowej PO należy rozumieć jako walkę o to, aby PiS nie wygrało wyborów, odparł: "Nie wiem, czy ja walczę, ale na pewno staram się pomóc" - odparł. Dopytywany, w jakim charakterze bierze udział w konferencji PO, były premier odparł: "Jestem obywatelem polskim, mam na imię Kazimierz, na nazwisko Marcinkiewicz i mam prawo wspierać kogo tylko chcę. A jeśli jeszcze do tego lider opozycji mówi słowa nieprawdziwe, to wykorzystać okazję przyjaznej Platformy Obywatelskiej do tego, aby móc to sprostować - to chyba nie ma nic lepszego".

Na pytanie, czy zamierza zasilić szeregi PO, odpowiedział, że "nie wybiera się do polityki".

Sikorski mówił, że cieszy się ze słów prezesa PiS, że on też chciałby współpracować z Jerzym Buzkiem i Januszem Lewandowskim ws. budżetu UE. "Tylko powstaje pytanie, czy on i jego ekipa byliby wiarygodni. PiS powtarza, że to rząd PiS wynegocjował obecny budżet, a my mówimy, że wynegocjował ten budżet premier Kazimierz Marcinkiewicz" - zaznaczył Sikorski.

Sikorski powiedział też, że zadaje Jarosławowi Kaczyńskiemu zadanie. Jak mówił, 2 października w Manchesterze będzie coroczna, programowa konferencja Partii Konserwatywnej, czyli głównego partnera PiS we frakcji PE Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy.

"Jeśli Jarosław Kaczyński na poważnie traktuje swoje słowa o tym, że on też chce zawalczyć skutecznie o szanse dla Polski, o ambitny budżet dla UE, to proszę go jako minister spraw zagranicznych, żeby udał się do Manchesteru i pomógł premierowi Cameronowi, który ma poważne kłopoty w partii" - dodał.

Jak mówił Sikorski, Cameron ma w partii frakcję, która nie tylko nie chce ambitnego budżetu UE, ale wręcz chce referendum na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. "To jest moment, w którym trzeba pomóc swoim parterom politycznym i pomóc Polsce, aby przekonać partię konserwatywną do ambitniejszego budżetu dla Unii Europejskiej" - powiedział minister.

W tej sprawie list do Kaczyńskiego skierował też eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski. Zaapelował w nim do prezesa PiS o interwencję u brytyjskich konserwatystów ws. chęci redukcji budżetu UE oraz tego, że premier David Cameron nie zamierza przyjechać na szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie.

"Zwracam się do Pana w dwóch niecierpiących zwłoki sprawach dotyczących Unii Europejskiej. Po pierwsze, brytyjski premier David Cameron, lider Partii Konserwatywnej, pozostającej w sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, nie zamierza przyjechać do Warszawy na szczyt Partnerstwa Wschodniego" - napisał eurodeputowany PO.

Zwrócił też uwagę, że w Partii Konserwatywnej "nasiliły się głosy kwestionujące solidarność unijną, w tym finansową i domagające się znacznej redukcji budżetu unijnego". "Ze zrozumiałych względów eskalacja eurosceptycznych poglądów najważniejszych partnerów politycznych PiS w Unii budzi poważne zaniepokojenie. W obydwu powyższych kwestiach bardzo cenna byłaby interwencja Pana Przewodniczącego u brytyjskich konserwatystów z frakcji EKR (Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - PAP), a także u lidera torysów D. Camerona" - czytamy w liście.

"W tej chwili może Pan oddać prawdziwą przysługę Polsce przekonując swoich partnerów w Partii Konserwatywnej, aby zawrócili z niebezpiecznej dla Europy i Polski drogi. Wierzę, że Pana autorytet oraz bliskie kontakty z przywódcami brytyjskich konserwatystów pozwolą na szybką i skuteczną interwencję" - zwrócił się do Kaczyńskiego eurodeputowany PO.

Kaczyński, pytany przez PAP o apele Sikorskiego i Saryusza-Wolskiego stwierdził, że wystąpi do brytyjskich konserwatystów, ale pod warunkiem, że najpierw premier Donald Tusk wpłynie na kanclerz Niemiec Angelę Merkel w sprawach, na których Polsce zależy. "Jeżeli pan Tusk wpłynie na to, żeby Niemcy wycofali się z tych wszystkich protestów wobec zwiększenia unijnego budżetu, a także poparli nasz postulat wyrównania dopłat do rolnictwa, a także odblokowali port w Świnoujściu, to ja wystąpię do brytyjskich konserwatystów" - powiedział Kaczyński na konferencji prasowej w Bydgoszczy.

Zapewnił, że "wszystko zrobi", ale - jak zaznaczył - "niech najpierw pan Tusk, który tak przyjaźni się z panią Merkel, pokaże, że coś może". "Bo na razie to nie może nic" - ocenił szef PiS. (PAP)

laz/ pat/ mkr/ olz/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)