Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Matwiej: nikt mnie nie zmuszał do odejścia z policji

0
Podziel się:

Zbigniew Matwiej, były dyrektor biura komunikacji Komendy Głównej Policji,
zeznał we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że b. komendant główny Konrad
Kornatowski nie wymuszał na nim, aby odszedł ze służby.

Zbigniew Matwiej, były dyrektor biura komunikacji Komendy Głównej Policji, zeznał we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że b. komendant główny Konrad Kornatowski nie wymuszał na nim, aby odszedł ze służby.

Posłowie pytali świadka o sprawę podsłuchów dziennikarzy w latach 2005-2007 i o zeznania dziennikarza Roberta Zielińskiego złożone wcześniej przed komisją.

Zieliński pisał m.in. o przeszłości b. szefa policji Konrada Kornatowskiego, w tym jego działalności w czasach PRL. Pracując nad tekstem spotkał się z Kornatowskim. Ten miał poprosić Zielińskiego, żeby nie mówił nikomu o artykule o jego przeszłości. Zieliński zeznał, że mimo to zrelacjonował swoje odkrycia Matwiejowi. Zieliński dodał, że Matwiej został później wezwany przez Kornatowskiego. "Kornatowski niemal cytował część naszych telefonicznych rozmów. Matwiejowi została złożona propozycja, żeby przeszedł natychmiast na emeryturę" - zeznawał Zieliński.

Matwiej potwierdził, że rozmawiał z Zielińskim o materiale, który ten pisał. "To były informacje niekorzystne dla komendanta. Brzmiały sensacyjnie. Szykował się bardzo poważny skandal dotyczący urzędującego komendanta policji" - podkreślił.

Świadek zeznał, że po publikacji tekstu został wezwany przez Kornatowskiego. "Usłyszałem, że stracił do mnie zaufanie, że nie może dokładnie powiedzieć, ale jest pewien, że nie możemy normalnie współpracować, że moje biuro prowadzi szkodliwą działalność" - powiedział. Matwiej dodał, że na pytanie do Kornatowskiego, dlaczego tak twierdzi, nie otrzymał odpowiedzi.

Matwiej podkreślił, że na drugi dzień po spotkaniu z Kornatowskim oznajmił mu, że odchodzi z policji, ponieważ współpraca między nimi nie jest możliwa. "To była moja własna decyzja. Nikt mnie do niej nie zmuszał. Komendant główny nie zmuszał mnie do odejścia z policji, choć wszystkie okoliczności wskazywały, że nie mam wyjścia. Jako człowiek honoru odszedłem" - powiedział.

Matwiej zeznał też, że po tym jak opuścił policję zadzwonił do niego dyrektor biura łączności Komendy Głównej Policji z żądaniem, żeby natychmiast zwrócił trzy służbowe telefony komórkowe, podczas gdy miał tylko dwa, a jeden prywatny używała jego żona. "Skąd szefowie policji wiedzieli, że mam trzy telefony?" - dociekał świadek.

Zapytany wprost czy mógł być podsłuchiwany, Matwiej odpowiedział: "Obawiam się, że mogło do tego dojść. Jednak nie mam żadnych dowodów, ani informacji na ten temat". (PAP)

tgo/ la/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)