Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Mąż Katarzyny W. zeznawał w jej procesie

0
Podziel się:

#
wypowiedzi po zakończeniu rozprawy
#

# wypowiedzi po zakończeniu rozprawy #

07.05. Katowice (PAP) - Bartłomiej W. zeznawał we wtorek przed katowickim sądem jako świadek w procesie swej żony Katarzyny, oskarżonej o zabicie ich półrocznej córki Magdy. Świadek zaprzeczył, by kiedykolwiek w internecie szukał informacji na temat zabicia bez pozostawienia śladów czy kremacji niemowlaka.

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.

"Opowiadanie jeszcze raz o tej sprawie nie ma tutaj sensu" - powiedział na początku swych zeznań Bartłomiej W. Ojciec Magdy i mąż oskarżonej odpowiadał na zadawane przez sędziego pytania.

Sąd pytał świadka m.in. o okoliczności korzystania z komputera należącego do małżeństwa W. Bartłomiej zeznał, że choć oboje mieli osobne profile, zdarzało się, że korzystali z profilu współmałżonka. Z tego samego komputera korzystał też brat Katarzyny.

Ojciec Magdy zaprzeczył, by kiedykolwiek w wyszukiwarce wpisywał zapytania: "jak zabić bez śladów", "zasiłek pogrzebowy niemowlaka", "kremacja niemowlaka cena", czy "dochodzenie policyjne przy zaczadzeniu". Według specjalistów, którzy w śledztwie badali sprzęt, informacji na takie tematy szukano za pośrednictwem komputera.

W. mówił, że razem z żoną szukali informacji na temat niebezpieczeństwa i objawów zatrucia tlenkiem węgla, ponieważ mieli niedrożny system kominowy - zanim piec się rozgrzał, dym przedostawał się do mieszkania. Ten sam problem mieli sąsiedzi. Przyznał też, że - jak mówił - z ciekawości szukał informacji na temat możliwości oszukania wariografu.

Bartłomiej W. szczegółowo opowiadał o 24 stycznia ub. roku, kiedy żona mówiła mu, że ktoś porwał Magdę oraz o zaangażowaniu w poszukiwanie dziecka Krzysztofa Rutkowskiego i organizowanych z jego inicjatywy konferencjach prasowych. W ocenie świadka, Rutkowski zrobił w tej sprawie to, co do niego należało - rozwikłał sprawę zniknięcia dziecka. To jemu Katarzyna przyznała, że Magda nie została porwana. Miała później pretensje, że nagranie z jej wyznaniem zostało przekazane mediom.

Już po tym, jak porwanie okazało się sfingowane, Katarzyna W. przekazała mężowi drugą wersję, tę samą, którą obrona prezentuje przed sądem - że dziecko wypadło jej z rąk.

W. niemal przez całe przesłuchanie zachowywał spokój. Głos łamał mu się tylko wtedy, gdy opowiadał o śmierci dziecka. Mówił, że kiedy później pytał żonę, dlaczego nie wezwała karetki, nie potrafiła odpowiedzieć.

O wpisy w wyszukiwarce internetowej dziennikarze pytali po rozprawie obrońcę oskarżonej Arkadiusza Ludwiczka. Jak mówił, jego klientka twierdzi, że nie wie, kto wpisywał takie frazy. "Mogę tylko zacytować treść jej wyjaśnień () Postępowanie jeszcze trwa, tak naprawdę nie zostały wszystkie okoliczności wyjaśnione. Poczekajmy aż postępowanie się zakończy" - powiedział mec. Ludwiczek.

Prokurator Zbigniew Grześkowiak uważa, że obronie trudno będzie wytłumaczyć wpisy w wyszukiwarce internetowej. "Na razie wydaje mi się, że żaden ze świadków nie zmienił swego zdania. Wszystko to jest w materiale dowodowym. Logiczny ciąg zdarzeń wskazuje moim zdaniem jednoznacznie na to, o czym mowa w akcie oskarżenia" - ocenił.

Przesłuchanie Bartłomieja W. ma być kontynuowane w lipcu. Na najbliższej rozprawie, w przyszłym tygodniu, mają zeznawać jego rodzice.

We wtorek, przed odebraniem zeznań od Bartłomieja W. sąd przesłuchał czterech innych świadków - dziadków Bartłomieja, jego siostrę i przyjaciela. Babcia Bartłomieja zeznała, że Katarzyna W. po śmierci Magdy nie zachowywała się jak kobieta, której dziecko zginęło w wypadku. "Nie było widać smutku na jej twarzy, zachowywała się tak, jakby nic się nie stało" - zaznała. Podkreśliła, że strata Madzi to dla jej rodziny wielka tragedia i dodała, że Katarzyna W., skoro nie chciała dziecka, mogła oddać je na wychowanie. Dziadek Bartłomieja Tadeusz W. mówił, że do czasu śmierci dziewczynki nie mieli zastrzeżeń do sposobu opieki nad prawnuczką. Przyznali jednak, że dość rzadko kontaktowali się z Katarzyną i Bartłomiejem.

Także siostrę Bartłomieja, Paulinę B. zdziwiło, że po rzekomym uprowadzeniu Magdy Katarzyna zachowywała spokój. "Przede wszystkim to ona nas pocieszała, a nie my ją" - zeznała szwagierka oskarżonej. Katarzynę W. scharakteryzowała jako osobę opanowaną, która nigdy nie płakała i z którą trudno było nawiązać kontakt. Ucinała każdą rozmowę, po zwróceniu jej uwagi śmiała się w twarz - zeznała siostra Bartłomieja. Paulina B. opisywała sądowi scysje, do których dochodziło pomiędzy Katarzyną a rodziną Bartłomieja. Po jednej z kłótni Katarzyna wyszła z domu i nie wracała przez dwa tygodnie; w tym czasie do Magdy przyszła tylko raz, nakarmiła ją i wyszła. Potem Katarzyna z mężem i córką wyprowadzili się do innego mieszkania. Siostra Bartłomieja zaznaczyła, że nie miała większych zastrzeżeń do sposobu, w jaki rodzice opiekowali się Magdą.

Przyjaciel Bartłomieja, Tomasz T. opisywał małżeństwo W. jako zgodne. Magda, którą opiekowała się Katarzyna W. - Bartłomiej pracował - była zawsze ubrana, czysta i nakarmiona - zeznał. Potwierdził, że zdarzało mu się korzystać z laptopa należącego do Katarzyny i Bartłomieja. Także on zaprzeczył, by kiedykolwiek w wyszukiwarce wpisywał zapytania dotyczące śmierci czy zasiłków pogrzebowych.

Zdaniem prokuratury Katarzyna W. plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku; dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.(PAP)

kon/ bos/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)