Nawet 10 lat więzienia grozi mężczyźnie podejrzanemu o podpalenie stajni na terenie gminy Leszno koło Warszawy. Z płonącego budynku w porę udało się wyprowadzić 17 koni. Straty oszacowano na ponad 1 mln zł. Zatrzymany 20-latek odpowie także za dwa inne pożary.
Gdy policjanci, którzy zostali poinformowani o pożarze, dotarli na miejsce zobaczyli płonący budynek. Znajdowały się w nim boksy z końmi, w części zaś był wypełniony słomą. Funkcjonariusze natychmiast zaczęli wyprowadzać zwierzęta na zewnątrz - powiedział w środę PAP rzecznik stołecznej policji asp. Mariusz Mrozek.
Po chwili do policjantów dołączyli pracownicy stajni, którzy przebywali w pobliskich budynkach mieszkalnych. W tym czasie dojechały również zastępy straży pożarnej, które przystąpiły do akcji gaśniczej. "Na szczęście w porę udało się wyprowadzić z płonącego budynku wszystkie 17 koni. Nikomu nic się nie stało" - powiedział Mrozek.
Policjanci ustalili, że w pobliżu pożaru widziany był młody mężczyzna, który po kilku godzinach został zatrzymany. Zgromadzony przez funkcjonariuszy materiał dowodowy pozwolił prokuratorowi na przedstawienie Dawidowi O. zarzutu spowodowania pożaru zagrażającego mieniu o wartości nie mniejszej niż 1 mln zł oraz usiłowanie pozbawienia życia zwierząt ze szczególnym okrucieństwem.
Policjanci ustalili, że to nie pierwszy pożar, który wywołał mieszkaniec lesznowskiej gminy. 20-latek jest także podejrzany o dwukrotne podpalenie (na przełomie roku) budynku, w którym składowana była słoma i siano, spowodowało to straty ok. 300 tys. zł. Decyzją sądu mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. (PAP)
gdyj/ bos/ ura/