Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Mazurskie żaglownie żyją głównie z eksportu

0
Podziel się:

Mazurskie żaglownie lwią część swojej produkcji wysyłają za granicę, głównie
do Skandynawii i Niemiec. Właściciele żaglowni mówią, że muszą szukać rynków zbytu za granicą, bo
właściciele łodzi na Mazurach zamawiają żagle w Trójmieście.

*Mazurskie żaglownie lwią część swojej produkcji wysyłają za granicę, głównie do Skandynawii i Niemiec. Właściciele żaglowni mówią, że muszą szukać rynków zbytu za granicą, bo właściciele łodzi na Mazurach zamawiają żagle w Trójmieście. *

Na Mazurach żagle szyje kilka żaglowni w Giżycku. Właściciel jednej z takich firm, Marcin Panaś powiedział PAP, że jego zakład wysyła żagle przede wszystkim do Skandynawii i Niemiec. "Wysyłam gotowy produkt kurierem, to nie jest problem" - przyznał Panaś. Właściciel innej żaglowni, Jarosław Wołowicz eksportuje do Francji, Włoch, miał też zamówienia z Meksyku.

"Firmy, które zamawiają u nas żagle są zadowolone, mamy stałe zlecenia, co znaczy, że wykonujemy żagle wysokiej jakości. A że nasi u nas nie szyją? No cóż, takie są prawa wolnego rynku, to ich wybór. Ja mam kilku klientów z Mazur, ale to jest rzeczywiście tylko niewielka część mazurskiego rynku" - powiedział w rozmowie z PAP Marcin Panaś.

Właściciele firm czarterowych w rozmowach z PAP przyznawali, że zamawiają żagle w Trójmieście głównie z powodu ceny. Gdy na Mazurach za metr kwadratowy foka (jeden z typów żagli - PAP) trzeba zapłacić ok. 130 zł, w Gdańsku taki żagiel można uszyć za ok. 30-40 zł taniej.

Żaglownia Jarosława Wołowicza zdobyła tak wiele zachodnich rynków, że nie martwi się wyborami miejscowych firm czarterowych - rocznie w tej żaglowni szyje się 600 kompletów żagli. W żaglowni Marcina Panasia szyte są także plandeki, pokrowce. "Z samych żagli bym się nie utrzymał" - przyznał PAP Panaś.

Decyzje mazurskich firm czarterowych uderzają jednak w małe, jednoosobowe zakłady szyjące i naprawiające żagle. Zofia Wójtowicz, która od blisko 40 lat prowadzi żaglownię nad kanałem łuczańskim w Giżycku przyznała PAP, że "z roku na rok jest coraz gorzej".

"Chyba w tym roku po sezonie po raz pierwszy zawieszę działalność gospodarczą" - przyznała Wójtowicz. By jej biznes był opłacalny kobieta sprzedaje także żeglarskie pamiątki, np. breloki do kluczy, czapki żeglarskie, czy liny do nauki wiązania węzłów.

Właściciele małych firm czarterowych z Mazur przyznawali w rozmowach z PAP, że "nie staną się gospodarczymi lokalnymi patriotami" ponieważ z roku na rok rośnie liczba łodzi na Mazurach. Ich właściciele nie podnoszą cen, by skusić żeglarza do wyczarterowania łodzi stosują promocje, a także podnoszą komfort łodzi. "Na wyższe koszty nas nie stać" - przyznawali.

Zbigniew Jatkowski z największego mazurskiego portalu internetowego zajmującego się ofertami turystycznymi powiedział PAP, że firmy czarterowe oferują żeglarzom ok. 2 tys. jachtów, drugie tyle łodzi wynajmują żeglarzom osoby prywatne. Wartość łodzi do czarteru wynosi średnio 100 tys. zł. (PAP)

jwo/ mki/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)