Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Meckel: wybory cofnęły Ukrainę na drodze do demokracji

0
Podziel się:

Tegoroczne wybory parlamentarne to dla Ukrainy "krok wstecz" na drodze do
demokracji - ocenił w piątek w Fundacji Batorego niemiecki polityk Markus Meckel, który wraz z b.
prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim patronował Międzynarodowej Społecznej Misji Obserwacyjnej
wyborów na Ukrainie.

Tegoroczne wybory parlamentarne to dla Ukrainy "krok wstecz" na drodze do demokracji - ocenił w piątek w Fundacji Batorego niemiecki polityk Markus Meckel, który wraz z b. prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim patronował Międzynarodowej Społecznej Misji Obserwacyjnej wyborów na Ukrainie.

Międzynarodową Społeczną Misję Obserwacyjną, złożoną z obserwatorów długo- i krótkoterminowych, wysłały na Ukrainę trzy organizacje pozarządowe: Fundacja im. Stefana Batorego (Polska), European Exchange (Niemcy) i Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich (Litwa).

W piątek w warszawskiej siedzibie Fundacji im. Stefana Batorego zaprezentowano końcowy raport misji.

Według Meckela (b. szefa niemieckiego MSZ), mimo że wybory parlamentarne cofnęły Ukrainę na drodze do stania się państwem w pełni demokratycznym, to - jak zaznaczył - wybrany w wyniku tych wyborów nowy ukraiński rząd to partner, z którym można i należy rozmawiać. Jak ocenił, sytuacja na Ukrainie jest mimo wszystko lepsza niż na Białorusi czy w Rosji.

Zdaniem niemieckiego polityka UE popełniła błąd, wprowadzając warunki wstępne dotyczące przejrzystości wyborów dla podpisania z Ukrainą umowy stowarzyszeniowej. Jak zaznaczył, od początku było bowiem wiadomo, że wybory parlamentarne nie będą zgodne ze wszystkimi standardami demokratycznymi. Podkreślił też, że ważne jest, aby umożliwić Ukrainie realizację jej europejskich aspiracji.

Meckel przekonywał, że obecnie Unia Europejska powinna z jednej strony współpracować z organizacjami społecznymi na Ukrainie, z drugiej zaś kontynuować dialog z władzami. Jak zaznaczył, rozmawiając z ukraińskim rządem i prezydentem Wiktorem Janukowyczem należy mówić otwarcie o wszystkich zaobserwowanych nieprawidłowościach przy wyborach i "niczego nie upiększać".

Szef Międzynarodowej Społecznej Misji Obserwacyjnej Jarosław Domański przedstawiając raport końcowy misji, zaznaczył, że wybory odbyły się w niekorzystnym klimacie politycznym związanym z tym, że nie mogli w nich wziąć udziału czołowi politycy opozycji "uwięzieni w wyniku kontrowersyjnych procesów sądowych", czyli b. premier Julia Tymoszenko oraz b. minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko.

Domański powiedział, że w raporcie zwrócono uwagę, iż kodeks wyborczy został przyjęty w wyniku konsensusu politycznego i stworzył ramy do przeprowadzenia przejrzystych wyborów, to jednak pojawiło się z problemy z jego implementacją.

Autorzy raportu ocenili, że zmiana ordynacji wyborczej z proporcjonalnej na mieszaną spowodowała zwiększenie zaciętości kampanii oraz ułatwiła dokonywanie naruszeń wyborczych, takich jak: wykorzystywanie w kampanii zasobów administracyjnych, "czarny PR", kupowanie głosów oraz zastraszanie kandydatów.

W raporcie zwrócono również uwagę, że przy tworzeniu komisji wyborczych nie zapewniono zrównoważonego udziału w nich reprezentantów wszystkich opcji politycznych. Jak stwierdzono, zakrojona na dużą skalę wymiana komisarzy w ostatnich tygodniach, a nawet dniach przed wyborami podważyła zasadę bezstronności komisji.

Centralna Komisja Wyborcza i komisje niższego szczebla zrealizowały większość zadań w terminach przewidzianych prawem wyborczym, jednak - jak oceniono w raporcie - proces zliczania głosów pokazał brak skuteczności i przejrzystości zarządzania procesem wyborczym. Jak zaznaczono, zliczania wyników wyborów na poziomie komisji okręgowych był nieprzejrzysty oraz cechowały go "znaczne i celowe" opóźnienia pracy w kilku okręgach.

W raporcie stwierdzono również, że choć kandydaci mogli prowadzić swoje kampanie w sposób nieskrępowany, to jednak nie na równych zasadach. Jak podkreślono, brak równych szans był widocznych w mediach. Jak ocenili obserwatorzy, media - z wyjątkiem internetowych - były wyraźnie stronnicze i faworyzowały rząd.

Ponadto - stwierdzono - odnotowano wiele przypadków wykorzystywania przez partię rządzącą środków administracyjnych. Dotyczyło to m.in. wywierania nacisków na pracowników urzędów publicznych i przedsiębiorców państwowych, a także sytuacji, w których inwestycje sfinansowane ze środków publicznych były przedstawiane jako osiągnięcia kandydatów.

W raporcie skrytykowano też sposób rozstrzygania przez sądy administracyjne sporów wyborczych. Jak stwierdzono, sądy nie szukały prawdy obiektywnej, koncentrując się na szczegółach technicznych i nieprawidłowościach formalnych.

W wyborach na Ukrainie, które odbyły się 28 października, połowa 450-osobowego parlamentu wybierana była z list partyjnych, a połowa - z okręgów jednomandatowych.

Zwyciężyła w nich rządząca Partia Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza, zdobywając 185 mandatów w 450-osobowym parlamencie. Na drugim i trzecim miejscu znalazły się partie opozycyjne: Batkiwszczyna (Ojczyzna) byłej premier Julii Tymoszenko, która znajduje się obecnie w więzieniu, i Udar znanego boksera Witalija Kliczki. Otrzymały one odpowiednio 101 i 40 miejsc w Radzie Najwyższej. Czwarte miejsce uzyskała nacjonalistyczna i także opozycyjna partia Swoboda, która zdobyła 37 mandatów, a na piątym uplasowali się komuniści z 32 mandatami.

Dzień po wyborach Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oświadczyła, że startujący w nich kandydaci nie mieli równych szans, przede wszystkim z powodu nadużywania władzy przez administrację państwową. "Ze względu na nadużycia władzy i nadmierną rolę pieniędzy w tych wyborach wydaje się, że nastąpił regres w procesie demokracji na Ukrainie" - zaznaczyła wówczas wiceprzewodnicząca Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE Walburga Habsburg Douglas. (PAP)

mzk/ eaw/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)