Terror, jaki sieją kartele narkotykowe w szczególnie dotkniętych konfliktami regionach kraju sprawia, że biznes z obawy przed wymuszeniami, porwaniami i egzekucjami przenosi się do miasta Meksyk - pisze we wtorek AFP, powołując się na konfederację meksykańskich pracodawców Coparmex.
Utrata miejsc pracy w niektórych stanach stanowi problem dla meksykańskiej gospodarki, choć nie prowadzi bezpośrednio do spowolnienia jej rozwoju, przewidywanego na około 4 proc.
Jeśli jednak znika szansa na legalne zatrudnienie, ludzie w stanach dotkniętych wojną karteli mogą tym bardziej decydować się na prace dla narkobiznesu - uważa wiceprezes Coparmeksu Alberto Espinosa.
Na migracji do miasta Meksyk zyskuje stołeczna gospodarka. "Jest też bardzo ważne, by firmy nie uciekały z kraju" - powiedziała agencji AFP przedstawicielka władz stolicy Laura Velazquez.
Przez kraj przetacza się coraz brutalniejsza fala przemocy, odkąd prezydent Felipe Calderon wypowiedział w 2006 roku totalną wojnę kartelom narkotykowym. Teraz walczą one zarówno o terytoria i trasy przerzutu narkotyków, jak i nowe sposoby zdobywania pieniędzy. Powszechne stało się więc wymuszanie haraczy na firmach i branie pieniędzy "za ochronę" od przedsiębiorców, od rolników po organizatorów walk kogutów. Niepokornym grożą porwania i egzekucje.
Od 2006 roku w wojnie narkotykowej zginęło ponad 41 tys. osób; ponad połowa z nich w czterech stanach, które są teatrem szczególnie agresywnych konfliktów: Tamaulipas, Chihuahua, Sinaloa na północy i Guerrero na południu.(PAP)
fit/ kar/
9961447 arch.