Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Milinkiewicz: białoruska władza powinna zarejestrować ZPB

0
Podziel się:

Jeden z liderów białoruskiej opozycji Aleksander Milinkiewicz podkreślił w
środę w Sejmie, że białoruska władza powinna wypuścić więźniów politycznych oraz zarejestrować
organizacje pozarządowe, w tym Związek Polaków na Białorusi Andżeliki Borys.

Jeden z liderów białoruskiej opozycji Aleksander Milinkiewicz podkreślił w środę w Sejmie, że białoruska władza powinna wypuścić więźniów politycznych oraz zarejestrować organizacje pozarządowe, w tym Związek Polaków na Białorusi Andżeliki Borys.

Zdaniem Milinkiewicza, należy "twardo i jasno" uzależnić unijną pomoc ekonomiczną i finansową dla Białorusi od procesów demokratyzacji w tym kraju.

W środę grupa białoruskich opozycjonistów przebywa z wizytą w Polsce. Rano spotkali się z szefem MSZ Radosławem Sikorskim, a wieczorem planowane jest spotkanie z prezydenckim ministrem Mariuszem Handzlikiem. Pierwotnie Kancelaria Prezydenta informowała, że dojdzie do spotkania z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Po południu opozycjoniści spotkali się w Sejmie z zespołem parlamentarnym ds. Białorusi.

"Pierwszy krok, który musi zrobić białoruska władza, to wyzwolenie więźniów politycznych, którzy znów się pojawili. Drugi krok, to rejestracja wszystkich organizacji - w tym też Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys - które chcą być zarejestrowane, chcą działać legalnie" - powiedział białoruski opozycjonista na konferencji prasowej w Sejmie po spotkaniu z zespołem parlamentarnym ds. Białorusi.

Milinkiewicz zaznaczył, że dialog UE z Białorusią tylko wtedy odniesie skutek, kiedy będzie krytyczny i warunkowy. Ocenił też, że dialog ten nie poniósł klęski, ale jest w kryzysie.

W ocenie opozycjonisty, białoruski reżim walczy ze Związkiem Polaków na Białorusi, bo jest to "bardzo potężna organizacja pozarządowa, która została stworzona z dołu, a nie na rozkaz władzy". "I władza boi się takich organizacji niezależnych, demokratycznych" - dodał.

Podkreślił, że sytuacja wokół ZPB nie jest problemem etnicznym, ale problemem demokracji na Białorusi. "Ja nie boję się tego słowa, trzeba depolonizować ten problem, bo walka z ZPB to walka ze społeczeństwem niezależnym na Białorusi, którego poważną częścią jest Związek Polaków Andżeliki Borys" - podkreślał Milinkiewicz.

Z kolei kandydat na prezydenta Białorusi w wyborach w 2011 roku, młody opozycjonista Aleś Michalewicz podkreślił na konferencji prasowej, że na Białorusi brakuje niezależnych mediów. "Dotarcie z obiektywną informacją jest jednym z największych problemów" - ocenił, zaznaczając, iż wsparcie dla niezależnych mediów, m.in. telewizji Biełsat jest bardzo ważne.

Szef zespołu parlamentarnego ds. Białorusi Robert Tyszkiewicz (PO) dodał, że celem spotkania posłów z białoruskimi opozycjonistami było pokazanie solidarności z nimi.

"Jedną z intencji naszego spotkania było pokazanie naszej solidarności z opozycją białoruską. I pokazanie, że dla nas problem demokracji na Białorusi to nie jest tylko problem Związku Polaków na Białorusi, ale że jest to problem autorytaryzmu, którym ten kraj - nasz sąsiad - został dotknięty" - mówił Tyszkiewicz.

Poseł PO poinformował też, że strona polska podczas tego spotkania potwierdziła, że nie zgadza się, aby w Zgromadzeniu Parlamentarnym krajów Partnerstwa Wschodniego (Euronest) byli tylko przedstawiciele parlamentu Białorusi, bez przedstawicieli opozycji białoruskiej.

Białorusini podkreślali podczas spotkania z posłami, że represje wobec środowisk opozycyjnych się wzmagają. Objawia się to - jak mówili - m.in. odmową rejestracji ugrupowań opozycyjnych. Podkreślali też, że na Białorusi nie ma wolnych mediów, tylko propaństwowe ośrodki propagandowe.

Michalewicz ocenił, że Warszawa nie jest bardzo ważna w relacjach międzynarodowych dla prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki. Jak zaznaczył, białoruski prezydent bezpośrednio współpracuje m.in. z Berlinem i Rzymem. W ocenie białoruskiego polityka, przed Polską stoi zadanie wybudowania sobie pozycji silnego partnera w relacjach z Łukaszenką.

Według niego, gdyby Warszawa miała silną pozycję w relacjach z Mińskiem, to nie byłoby takiej sytuacji wokół Domu Polskiego w Iwieńcu. Dodał, że Łukaszenka jasno pokazuje, że Polska specjalnie nie liczy się w polityce białoruskiej. Opozycjoniści zwracali też uwagę, że prezydent Białorusi teraz testuje, jak dużo wytrzyma Warszawa.

Politycy białoruscy odnosili się też do porannego spotkania z szefem polskiej dyplomacji. Jak relacjonowali, Sikorski podkreślał, że sygnalizuje stronie białoruskiej to, że Polska może być ambasadorem i promotorem Białorusi w UE, ale też może jej bardzo potężnie przeszkadzać m.in. w pozyskiwaniu pomocy zagranicznej.

"Sikorski powiedział, iż podczas spotkania z Łukaszenką przekazał prezydentowi Białorusi pozdrowienia od Marka Belki, który pełni obecnie funkcję dyrektora Departamentu Europejskiego Międzynarodowego Funduszu Walutowego" - relacjonowali z uśmiechem opozycjoniści.

Według nich, taka polityka pokazywania Łukaszence, że od Warszawy też sporo zależy w Europie, może być bardzo skuteczna.

Na początku tego roku gwałtownie zaostrzył się konflikt wokół nieuznawanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi. Przy pomocy milicji i służb specjalnych przedstawiciele oficjalnego związku przejęli Dom Polski w Iwieńcu niedaleko Mińska. Wyrokiem białoruskiego sądu z 17 lutego przyznano go prołukaszenkowskiej organizacji na czele ze Stanisławem Siemaszką.

Przedstawiciele prześladowanego przez władze białoruskie ZPB, którym kieruje Andżelika Borys, mają nadzieję, że prace dwustronnej komisji międzyrządowej pomogą w rozwiązaniu ich problemów i doprowadzą do sprawiedliwego podziału majątku między oba związki oraz do możliwości zarejestrowania i legalnej działalności organizacji nieuznawanej przez białoruską administrację. Z kolei przedstawiciele oficjalnie uznawanej przez Mińsk struktury polonijnej mają nadzieję na rozpoczęcie dialogu z Warszawą.

Pod koniec lutego Borys i Milinkiewicz gościli w Parlamencie Europejskim. Niemal wszyscy uczestnicy debaty w PE na temat Białorusi, przeprowadzonej w związku z represjami wobec działaczy mniejszości polskiej, zgodzili się wówczas, że nie jest to problem wyłącznie Polski, ale całej UE, gdyż łamane są prawa człowieka.(PAP)

eaw/ par/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)