Szef SLD Leszek Miller skrytykował ustalenia czwartkowego szczytu UE ws. Ukrainy. Według niego są one rozczarowujące, a Ukraina dostała gorszą ofertę niż poprzednio, a zamiast sankcji są co najwyżej sankcyjki.
"Wczorajszy szczyt Unii Europejskiej jest rozczarowujący. Mogę tylko współczuć premierowi Donaldowi Tuskowi tego, że jego oferta nie została przyjęta" - powiedział szef SLD na piątkowym briefingu.
Miller odniósł się m.in. do ustalenia przywódców UE, że polityczna część umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą zostanie podpisana możliwie szybko, jeszcze przed majowymi wyborami prezydenckimi w tym kraju. "To oznacza, że dzisiaj Ukraina jest dalej od Unii Europejskiej niż była przed Majdanem. Albowiem w listopadzie ubiegłego roku w Wilnie Unia zaoferowała Ukrainie pełną umowę stowarzyszeniową, cały tekst, a nie połowę" - podkreślił.
Szef SLD komentował też decyzję UE o zawieszeniu rozmów z Rosją o liberalizacji wizowej oraz nowej umowie o partnerstwie i współpracy. "Tak zwane sankcje są co najwyżej sankcyjkami (...) Skoro rozmowy na ten temat zostały zawieszone to znaczy, że obowiązuje stara umowa, stare prawo. Zatem obywatele Rosji będą jeździć po Europie i po świecie jak w tej chwili. Nic się nie zmieniła" - ocenił.
"Jeśli chodzi o umowę o liberalizacji handlu - ona wygasła w 2008 roku i od tego czasu jest każdego roku przedłużana. Prace nad nową umową znalazły się w impasie w 2010 roku. Ta decyzja Unii jest również symboliczna" - podkreślił szef SLD.
Komisja Europejska i dyplomacja UE zostały również zobowiązane do przygotowania dalszych sankcji, jeśli "w ciągu najbliższych dni rozmowy z Rosją nie przyniosą wyraźnego efektu", czyli m.in. wycofania się tego kraju z agresywnych działań wobec Ukrainy.
Miller powiedział, że Tusk zarzucał SLD poparcie Niemca Martina Schultza, zamiast kogoś z Polski, jako kandydata na szefa Komisji Europejskiej. Tymczasem, stwierdził szef Sojuszu, wszystko wskazuje na to, że Europejska Partia Ludowa, do której należy PO, wybierze jako kandydata premiera Luksemburga Jean-Claude Junckera.
"Pan Junker nie jest Polakiem. Być może ma dziadka z Polski. Krótkie nogi mają nawoływanie do poparcia Polaków, a potem wycofywanie się z takiej możliwości" - zaznaczył Miller. (PAP)
tgo/ mok/ jbr/