Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Mularczyk: podejrzewam chęć "ukręcenia łba" sprawie Mirosława G.

0
Podziel się:

Odsunięcie prokuratora Marcina Urbaniaka od
sprawy Mirosława G. jest dla posła Arkadiusza Mularczyka (PiS)
"wyraźnym sygnałem, że ministrowi Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu nie
zależy na szybkim wyjaśnieniu sprawy warszawskiego kardiochirurga".

Odsunięcie prokuratora Marcina Urbaniaka od sprawy Mirosława G. jest dla posła Arkadiusza Mularczyka (PiS) "wyraźnym sygnałem, że ministrowi Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu nie zależy na szybkim wyjaśnieniu sprawy warszawskiego kardiochirurga".

To "skandal i podejrzenie o chęć +ukręcenia łba+ sprawie dr. Mirosława G." - uważa Mularczyk. "Nie wiadomo, kto przejmie sprawę, nie wiadomo, ile czasu zajmie nowemu prokuratorowi, jeśli takowy oczywiście zostanie wyznaczony, zapoznanie się z aktami" - napisał poseł PiS w oświadczeniu przesłanym w niedzielę PAP.

Poseł PiS pyta w swoim oświadczeniu, "czy tworzy się nieformalny układ obrońców dr. G., w skład którego wchodzą m.in. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski oraz prof. Andrzej Zoll, który publicznie bronił dr. G."

"Gazeta Wyborcza" podała w sobotę, że delegowany do stolicy prokurator Prokuratury Rejonowej w Kaliszu Marcin Urbaniak - który prowadził śledztwo przeciwko dr. Mirosławowi G., stracił stanowisko w prokuraturze wyższego szczebla.

"Prokurator krajowy nie uwzględnił naszego wniosku o przedłużenie mu delegacji" - powiedział "GW" szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie Andrzej Janecki.

Gazeta podała, że "z wydziałów śledczych prokuratur okręgowych wycofywani są asesorzy i delegowani prokuratorzy bez doświadczenia, którzy trafili tam za ministra Zbigniewa Ziobry".

"Delegacje do prokuratur wyższych szczebli były praktyką w prokuraturze od lat. Za rządów Ziobry praktyka ta została rozbudowana. Część delegacji służyć mogła kontroli nad wrażliwymi politycznie śledztwami (...) Inne awanse mogły służyć promowaniu +miernych, ale wiernych+" - podała "GW".

"Nowa ekipa w ministerstwie z tą praktyką postanowiła skończyć. Polecenie wydał prokurator krajowy Marek Staszak. Przed asesorami i większością prokuratorów z najkrótszym stażem szybki awans został zamknięty" - dodano na łamach gazety.

Piątkowa "Rzeczpospolita" podała z kolei, że warszawscy prokuratorzy chcą, by niemiecki biegły, prof. Roland Hetzer z Centrum Serca w Berlinie, uzupełnił swoją opinię w sprawie kardiochirurga Mirosława G.

Według dziennika - powołującego się na rzeczniczkę prokuratury Okręgowej w Warszawie, Katarzynę Szeską - prokuratorzy dostarczyli Hetzerowi dokumentację medyczną pacjentów kardiochirurga i poprosili go o przygotowanie do 10 marca ekspertyzy uzupełniającej.

"Zdaniem śledczych jego opinia z jesieni ubiegłego roku jest niejasna. Zadali więc 14 dodatkowych pytań. Dotyczą dwóch pacjentów kardiochirurga: Jerzego G., któremu lekarz przeszczepił serce (w związku ze śmiercią tego chorego dr G. ma zarzut zabójstwa), oraz Floriana M., w którego ciele po operacji pozostał gazik" - poinformowała "Rzeczpospolita".

Jak przypomniał dziennik, niemiecki biegły w swojej głównej opinii - uznanej za niejasną - nie potwierdził oceny prokuratorów, że "decyzja o przeszczepie w przypadku Jerzego G. była niewłaściwa, ponieważ pacjent miał zapalenie płuc". Hetzer nie dopatrzył się ponadto bezpośredniego związku pozostawienia gazika w ciele Floriana M. ze śmiercią chorego.

Mirosława G. zatrzymano w lutym 2007 r. w szpitalu MSWiA w Warszawie. Jest formalnie podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł.

Zatrzymanie lekarza było filmowane i pokazane potem w stacjach telewizyjnych, po emisji na wspólnej konferencji prasowej Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ich wypowiedzi wywołały potem publiczną dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach.

G. w maju 2007 r. opuścił areszt, gdy Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał decyzję sądu I instancji, który wyznaczył kaucję w wysokości 350 tys. zł i zezwolił, by lekarz po jej wpłaceniu wyszedł na wolność. Sąd uznał bowiem, że mimo pięciu miesięcy śledztwa nie wykazano, by zachodziło "duże prawdopodobieństwo", iż G. umyślnie zabił pacjenta.(PAP)

jp/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)