Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Na Cyprze życie toczy się jak co dzień

0
Podziel się:

Podczas gdy światowe media, zszokowane odrzuceniem przez parlament Cypru
warunków pomocy międzynarodowej, zastanawiają się nad przyszłością wyspy, Cypryjczycy wydają się
zdecydowani żyć niemal tak jakby nic się nie stało.

Podczas gdy światowe media, zszokowane odrzuceniem przez parlament Cypru warunków pomocy międzynarodowej, zastanawiają się nad przyszłością wyspy, Cypryjczycy wydają się zdecydowani żyć niemal tak jakby nic się nie stało.

"Nie wiem, co będzie dalej, ale jak na razie w naszym biznesie nie widać prawie żadnej różnicy. W dalszym ciągu akceptujemy karty płatnicze i szczerze mówiąc nie widzę, żeby ludzie kupowali więcej benzyny niż zwykle" - powiedział PAP właściciel stacji benzynowej w nikozyjskiej dzielnicy Paluriotisa.

W pobliskim supermarkecie kasjerka miała podobne zdanie. Co prawda, jak powiedziała PAP, ma wrażenie, że we wtorek i w środę ludzie kupowali trochę więcej niż zwykle, ale przecież nie musi to oznaczać, że robią zapasy.

"Właśnie skończył się jeden długi weekend, a za trzy dni zaczyna drugi (25 marca to drugi z kolei wolny poniedziałek na Cyprze - PAP). Nic dziwnego, że rodziny kupują więcej" - tłumaczyła pracownica Atienitisa, jednego z najpopularniejszych supermarketów w Nikozji. Dodała też, że sklep akceptuje zarówno karty, jak i gotówkę, zawiesił natomiast przyjmowanie czeków.

Stamatia, stojąca w kolejce do bankomatu przy oddziale zamkniętego od soboty banku Laiki, który jest jednym z dwóch najbardziej zagrożonych upadkiem (drugi to Bank of Cyprus), przyznała, że od ogłoszenia przez rząd planu opodatkowania depozytów codziennie wybiera z banku 400 euro.

"Owszem, zdarzyło mi się raz, że w bankomacie zabrakło pieniędzy, ale jak przyszłam po trzech godzinach, już były" - powiedziała pracownica poczty, która ma dwójkę dzieci w wieku przedszkolnym.

Na pytanie, co będzie dalej, Stamatia uśmiechnęła się bezradnie: "Prawdę mówiąc, nie wiem, ale cieszę się, że parlament powiedział Europie +nie+. Na pewno istnieje inne rozwiązanie niż zabranie pieniędzy z naszych depozytów".

Dodała, że nie wierzy, by Cypr musiał odejść od wspólnej waluty europejskiej, ponieważ rząd, strefa euro i Rosja na pewno znajdą jakieś rozwiązanie.

35-letni Andreas, właściciel warsztatu samochodowego, także wierzy, że Cypr poradzi sobie, czy to z pomocą, czy bez pomocy swoich europejskich partnerów i MFW.

"Jeśli Niemcom się wydaje, że mogą nas traktować per noga tylko dlatego, że jesteśmy mali, grubo się mylą. Jakoś te pieniądze znajdziemy. Arcybiskup już oddał prezydentowi do dyspozycji wszystkie aktywa Kościoła. Rosjanie się dorzucą. Najwyżej w zamian pozwolimy im tu mieć bazę. Amerykanie też już podobno dzwonili, że pomogą" - analizował sytuację Andreas.

Nie przeraża go też możliwość wyjścia wyspy ze strefy euro. "Cypryjski funt był o wiele silniejszą walutą niż euro. Bardzo chętnie do niego wrócę" - oświadczył.

50-letni Pambos i jego żona Marina, którzy prowadzą sklep z pokarmem dla zwierząt, byli trochę bardziej sceptyczni. "Powrót do funta nie będzie taki łatwy" - powiedział Pambos. Martwi go także fakt, że w przypadku przedłużającego się kryzysu jego biznes może znacznie ucierpieć.

"Produkty, które sprzedaję, nie znajdą się na liście priorytetów, więc może nas czekać ciężki okres. No i nie wiadomo, jak długo banki nie będą działać. Na razie nie mamy z tym problemu, bo nasz magazyn jest pełen, ale w przypadku, gdyby faktycznie zawiesili bezterminowo transfery pieniężne za granicę, będzie duży kłopot" - powiedział Pambos.

"Już teraz, kiedy zamawiamy towar za granicą, dostawcy chcą pieniądze z góry" - dorzuciła Marina.

W małej, modnej restauracji na jednej z głównych ulic Nikozji, na której znajduje się wiele firm księgowych, młody mężczyzna w świetnie skrojonym garniturze nie miał jednak wątpliwości, że decyzja podjęta we wtorek w nocy przez parlament była prawidłowa.

"Oczywiście, nie znam wszystkich liczb, ale ekonomia to nie tylko liczby, to także ludzie i emocje. Na papierze wszystko może się zgadzać, ale to nie oznacza, że w rzeczywistości będzie działać" - powiedział księgowy, który przedstawił się jako Dimitris.

"Nie wierzę, żeby plan, jaki próbowali nam narzucić +nasi przyjaciele+ ocalił nas od bankructwa. Odmawiając im, przynajmniej ocaliliśmy honor. Teraz czas się zabrać do pracy" - powiedział PAP Dimitris i dorzucił na odchodne: "Cypryjczycy to twardzi ludzie. Damy sobie radę".

Z Nikozji Agnieszka Rakoczy (PAP)

ara/ az/ kar/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)