Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Napieralski będzie apelował o jak najszybsze odwołanie Radziszewskiej

0
Podziel się:

Szef SLD Grzegorz Napieralski zapowiedział w środę, że będzie apelował do
premiera Donalda Tuska, by jak najszybciej odwołał pełnomocnik rządu ds. równego traktowania
Elżbietę Radziszewską. Radziszewska szkodzi zamiast pomagać - uważa Napieralski.

Szef SLD Grzegorz Napieralski zapowiedział w środę, że będzie apelował do premiera Donalda Tuska, by jak najszybciej odwołał pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbietę Radziszewską. Radziszewska szkodzi zamiast pomagać - uważa Napieralski.

W najbliższych dniach Lewica ma skierować pismo do Tuska w sprawie minister. "Będziemy kierowali pismo do pana premiera, żeby bez jakiejś większej awantury, w sposób szybki, odwołał panią minister Radziszewską" - powiedział Napieralski na środowej konferencji prasowej.

Rano młodzieżówka SLD - Federacja Młodych Socjaldemokratów - złożyła do Rzecznika Praw Obywatelskich skargę Radziszewską w związku z - jak uzasadniono - "homofobicznymi" wypowiedziami minister.

Chodzi o słowa Radziszewskiej, które padły w wywiadzie dla tygodnika "Gość Niedzielny". Zapytana, czy szkoła katolicka może zostać pozwana do sądu za to, że odmówiła zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki", powiedziała: "Oczywiście nie. I właśnie nowa ustawa precyzuje takie sytuacje (wcześniej nie było to uregulowane). Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami i mają prawo odmówić pracy takiej osobie".

Działacze FMS są zbulwersowani wypowiedzią Radziszewskiej. Zwrócili się do RPO o interwencję "w sprawie naruszenia konstytucyjnych praw osób homoseksualnych" i wyrazili nadzieję, że Irena Lipowicz stanie na straży konstytucji, w której - zaznaczyli - jest "zapis o przyrodzonej godności każdego człowieka, o zakazie dyskryminacji". Kopie skargi do RPO mają zostać przekazane premierowi i klubowi PO.

Działacze Federacji Młodych Socjaldemokratów oprócz fragmentu wywiadu Radziszewskiej dla "Gościa Niedzielnego", dołączyli też inne jej wypowiedzi, w których miała stwierdzić m.in., że "małżeństwa homoseksualne są nieakceptowane społecznie".

Radziszewskiej nie martwią zarzuty SLD i FMS. "Ja się bardzo cieszę z tego kolejnego wniosku, bo przynajmniej jest państwa zainteresowanie tym co robię, a sprawa równego traktowania nie jest ani sprawą popularną, ani łatwą, ani zrozumiałą, więc bardzo się z tego cieszę(...) Im częściej SLD i organizacje lewicowe będą krzyczeć, że należy mnie odwołać, tym lepiej, bo ja mam okazję powiedzieć co robię" - powiedziała minister.

Odnosząc się do swojej wypowiedzi dla "Gościa Niedzielnego" powiedziała, że nie zamierza się z niej wycofywać. Dodała, że była to konkretna odpowiedź na konkretne pytanie i jej słowa nie miały nic wspólnego z dyskryminacją ze względu na orientację seksualną.

"Ten przepis dotyczy tylko i wyłącznie tego, że Kościoły, związki wyznaniowe czy instytucje kościelne każdego Kościoła mogą nie przestrzegać zasady równego traktowania w zatrudnieniu. Każdy Kościół ma swoje wartości etyczne i może być takie stanowisko, na którym wymaga się, by zatrudniona osoba była lojalna wobec tej etyki danego Kościoła. A przecież elementem etyki danego Kościoła może być strój lub sposób przyrządzania potraw. I każdy Kościół, każdy związek wyznaniowy w tym wypadku traktuje indywidualnie każdą sprawę" - powiedziała Radziszewska.

Minister nie wykluczyła jednak, że być może w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" powinna tę kwestię doprecyzować. "Zabrakło trzech dodatkowych zdań, które by to wyjaśniały. Wtedy nie byłoby tej burzy" - dodała.

Radziszewska odniosła się także do swojej wypowiedzi w programie "Dzień Dobry TVN", gdzie wystąpiła wraz z Krzysztofem Śmiszkiem z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Według "Gazety Wyborczej" Radziszewska powiedziała tam, że "tajemnicą poliszynela" jest homoseksualna orientacja Śmiszka.

Minister tłumaczy, że była przekonana, iż wiedza o orientacji seksualnej Śmiszka jest publicznie znana. Przyznała też, że teraz żałuje swych słów i nie chciała, by Śmiszek poczuł się nimi urażony. "To było parę słów za dużo. Żałuję tego i przeprosiłam publicznie" - zaznaczyła.

Śmiszek powiedział PAP, że przeprosiny do niego dotarły. "Jako dżentelmen oczywiście je przyjmuję, choć uważam, że były wymuszone i nie sądzę, żeby były do końca szczere, biorąc pod uwagę dotychczasową działaność pani minister" - stwierdził. Dodał, że wciąż rozważa wystąpienie do sądu ze względu na naruszenie dóbr osobistych, jednak - jak zaznaczył - chciałby, aby "sprawa nieco wybrzmiała".

"To była kropla, która przelała czarę goryczy, dziwię się, że pani Radziszewska wciąż jest ministrem, bo nie rozumie spraw, którymi się zajmuje" - dodał.

Zdaniem Śmiszka, Radziszewska nie rozumie też zapisu, o którym mówiła w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego". "Ten wyjątek rzeczywiście przysługuje Kościołom i związkom wyznaniowym, ale chodzi tu o kwestie religii, a nie orientacji seksualnej czy innych spraw. Należy go stosować bardzo ostrożnie w określonych przypadkach. Czyli np. Kościół katolicki, jeśli szuka katechety, może odmówić zatrudnienia muzułmanina, ale już w sytuacji, gdy szkoła katolicka poszukuje matematyka, ten zapis nie ma zastosowania" - tłumaczył Śmiszek.

Odwołania Radziszewskiej ze stanowiska chcą także organizacje pozarządowe, głównie kobiece i LGBT. Jak powiedziała PAP prezeska Fundacji Feminoteka Joanna Piotrowska, organizacje zbierają podpisy pod petycją o odwołanie pełnomocniczki i będą starać się o spotkanie z premierem Tuskiem w tej sprawie. "Chodzi nie tylko o ostatnie wypowiedzi pani Radziszewskiej, ale także o brak polityki równościowej rządu. Ona nie tylko nic nie robi, ale zamiast bronić równych praw, sama dyskryminuje" - podkreśliła Piotrowska.(PAP)

mkr/ akw/ mok/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)