Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

NATO: Pożegnanie z Afganistanem

0
Podziel się:

Ministrowie obrony i dyplomacji NATO naradzają się w Brukseli, jak zgodnie,
a nie każdy osobno, wycofać wojska z Afganistanu i podzielić koszty utrzymania afgańskiego państwa.
Amerykanie narzekają, że Europa nie chce dłużej ani walczyć, ani płacić za wojnę.

Ministrowie obrony i dyplomacji NATO naradzają się w Brukseli, jak zgodnie, a nie każdy osobno, wycofać wojska z Afganistanu i podzielić koszty utrzymania afgańskiego państwa. Amerykanie narzekają, że Europa nie chce dłużej ani walczyć, ani płacić za wojnę.

Brukselska narada poprzedza szczyt NATO organizowany 20-21 maja w Chicago, gdzie gospodarz, prezydent USA Barack Obama, chce ogłosić szczegółowy terminarz wycofywania się z afgańskiej wojny i kosztorys powojennego porządku. Obamie zależy na sukcesie, by pochwalić się nim w jesiennych wyborach prezydenckich.

Jesienią 2010 r. w Lizbonie państwa NATO ustaliły, że do końca 2014 r. wycofają swoich żołnierzy z Afganistanu, a odpowiedzialność za bezpieczeństwo scedują na afgańskie wojsko, które do tej pory wyszkolą i uzbroją. Zgodnie z planem afgańskie wojsko i policja mają liczyć jesienią ponad 350 tys. ludzi. Zachód już przekazuje im odpowiedzialność za bezpieczeństwo w kolejnych powiatach i prowincjach. Po 2014 r. w Afganistanie pozostaną jedynie zachodni doradcy i instruktorzy, a także 15-20 tys. żołnierzy USA, rozlokowanych w kilku wojennych bazach, które Amerykanie chcą zdobyć, podpisując z afgańskim rządem układ o strategicznej współpracy. Trzecim elementem zachodniego planu wyjścia z tarczą z afgańskiej wojny było nawiązanie rozmów pokojowych z przywódcami afgańskiej partyzantki i przekonanie ich do prozachodnich, powojennych porządków.

Pogłębiający się kryzys zachodnich gospodarek, zmęczenie i niechęć obywateli Zachodu do afgańskiej wojny oraz wyborcze kalendarze zachodnich polityków sprawiły, że lizboński kalendarz zaczął się sypać.

Holandia wycofała swoich żołnierzy z Afganistanu jeszcze w 2010 r., Kanada - w roku 2011. W styczniu, walczący o reelekcję prezydent Nicolas Sarkozy zapowiedział, że Francja nie będzie czekać do 2014 r. i wycofa swoje wojska jeszcze przed końcem 2013 r., a tysiąc z 3,6 tys. żołnierzy jeszcze w tym roku. Jego rywal Francois Hollande zapowiada, że jeśli zostanie prezydentem, do końca roku wycofa z Afganistanu wszystkich francuskich żołnierzy.

Hiszpania ogłosiła, że jej żołnierze pozostaną w Afganistanie najwyżej do lata 2013 r., szybciej niż przewidziano w Lizbonie wycofać swoich żołnierzy z afgańskiej wojny chcą też Niemcy. We wtorek wycofanie wojsk do końca 2013 r. ogłosiła Australia, a w jej ślady zamierza pójść Nowa Zelandia.

Nawet sami Amerykanie zapowiedzieli, że choć nie wycofają się z Afganistanu szybciej, to w afgańskiej wojnie walczyć przestaną już w 2013 r., a do tego czasu znacznie zredukują swoje wojska, liczące dziś prawie 100 tys. żołnierzy (cała zachodnia armia w Afganistanie liczy ok. 150 tys. żołnierzy). Do końca roku wycofanych zostanie ponad 30 tys. żołnierzy. Co się stanie z pozostałymi, a także z ich zachodnimi sojusznikami - ogłosi w Chicago Obama.

Wycofywanych żołnierzy ma zastąpić afgańskie wojsko, ale jego utrzymanie ma na siebie wziąć Zachód. Amerykanie wyliczyli, że kosztować to będzie rocznie ok. 4 mld dolarów. Choć to znacznie mniej niż kosztuje afgańska wojna (Amerykanie wydali na nią w 10 lat prawie 450 mld dolarów, Brytyjczycy - ok. 30), Zachód i tak nie chce więcej wykosztowywać się na Afganistan.

Amerykanie od miesięcy domagają się od sojuszników z Europy, by wnieśli swój wkład, ustalony na prawie 1,5 mld dolarów. Europejczycy nie płacą, twierdząc, że mają inne, pilniejsze wydatki. W Chicago Obama zechce jednak ściągnąć z Europejczyków to, co obiecali, a dodatkowo przekonać do utrzymywania Afgańczyków jeszcze Japonię i arabskich szejków znad Zatoki Perskiej. Aby obniżyć koszty, Amerykanie chcą, by w 2017 r. afgańskie wojsko zostało zmniejszone z 350 tys. do 230 tys. Do tego czasu ma pobić partyzantów albo zawrzeć z nimi pokój.

Afgańczycy obawiają się, że to cel zbyt ambitny. Przywódcy powstania nie palą się do rozmów o pokoju, a w marcu wycofali się nawet z "rozmów o rozmowach". Karzaj twierdzi, że 4 mld dolarów na utrzymanie afgańskiego wojska Zachód będzie musiał płacić co najmniej przez 10 lat. Chce obietnicy na piśmie, obawiając się, że Zachód, gdy tylko wycofa swoje wojska, zapomni o Afganistanie. "Dajcie nam mniej, nie cztery miliardy, choćby dwa, ale na piśmie, nie na słowo" - powtarza Karzaj, domagając się stosownego zapisu w umowie o współpracy strategicznej z USA.

Zachód nie chce jednak brać Afganistanu na utrzymanie. Zachodni dowódcy przy każdej okazji wychwalają sprawność i męstwo afgańskiego wojska, dyplomaci zapewniają Afgańczyków, że Zachód o nich nie zapomni, a zachodni politycy obiecują swoim wyborcom, że wycofają się z Afganistanu tak szybko, jak tylko się da.

W opublikowany pod koniec marca raporcie Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (ICG) ostrzegła, że próbując wycofać się za wszelką cenę z Afganistanu, nie czekając nawet na wcześniejsze zawarcie pokoju, Zachód skazuje Afganistan na nieuniknioną wojnę domową, podobną do tej, jaka wybuchła w 1992 r., trzy lata po wycofaniu się armii radzieckiej.

Wojciech Jagielski (PAP)

wjg/ az/ kar/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)