Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nerwowy piątek na giełdzie i rynku walutowym

0
Podziel się:

Giełda w Warszawie traciła w piątek w reakcji na spadki indeksów
amerykańskich. Nerwowo było na rynku walutowym, ale złoty odrobił część spadków i umocnił się w
stosunku do głównych walut. Analitycy ostrzegają, że poprawa nastrojów może tylko chwilowa.

Giełda w Warszawie traciła w piątek w reakcji na spadki indeksów amerykańskich. Nerwowo było na rynku walutowym, ale złoty odrobił część spadków i umocnił się w stosunku do głównych walut. Analitycy ostrzegają, że poprawa nastrojów może tylko chwilowa.

Przez większość piątkowej sesji WIG 20 piął się mozolnie do góry, ale pod koniec zaczął gwałtowanie tracić i w efekcie na zamknięciu spadł o 2,53 proc. Spadła wartość 307 spółek - z 355 notowanych. WIG spadł o 2,55 proc.

Nerwowo było na rynku walutowym, ale złoty się umocnił. Po godz. 19 euro wyceniano na 4,12 zł, dolara na 3,24 zł, a franka szwajcarskiego na 2,92 zł.

Makler z Domu Maklerskiego BZ WBK Sławomir Koźlarek uważa, że końcowy rezultat sesji giełdowej w Warszawie jest dużo gorszy niż jej rzeczywisty obraz. "Sesja obserwowana przez cały dzień nie sprawiała tak złego wrażenia, jak te suche minus 2,5 proc. w końcówce" - powiedział.

Jego zdaniem wszystko wskazuje na to, że końcowy rezultat to efekt reakcji inwestorów amerykańskich - giełdy za oceanem zaczęły sesję od spadków. Koźlarek zwrócił uwagę, że za 1 proc. spadków odpowiadają transakcje zawarte podczas fixingu na zamknięciu. "W miarę płytki rynek nie zdołał pochłonąć dużych pakietów akcji bez istotnej zmiany ceny w dół. To choroba naszego rynku trwająca od dłuższego czasu" - wyjaśnił.

Warszawski parkiet nie był odosobniony w spadkach. Tracili także inwestorzy, którzy zaangażowali środki na innych europejskich rynkach. Węgierski BUX na zamknięciu spadł aż o 6,4 proc., londyński FTSE stracił 2,62 proc., paryski CAC 40 - 4 proc., a frankfurcki DAX - 3,27 proc.

Zdaniem Koźlarka nie tylko Warszawa, ale także inne rynki wschodzące w Europie muszą liczyć się z tym, że fundusze amerykańskie, ze względu na rosnącą awersję do ryzyka, próbują w miarę szybko wychodzić z inwestycji. "Nie należy im się dziwić. Waluty wszystkich rynków wschodzących silnie tracą, co dla tych funduszy oznacza podwójną stratę - na spadku kupionych przez nie akcji oraz na spadku cen waluty lokalnej" - wyjaśnił Koźlarek.

Według niego, przy obecnym poziomie WIG 20 dalsze spadki, przez najbliższe kilka dni, są najmniej prawdopodobnym scenariuszem. "Pytanie o to, co się później stanie, jest jednak otwarte" - powiedział.

Makler wyraził opinię, że obecnie globalny rynek kapitałowy, a zwłaszcza amerykański "odchorowuje" kilka tygodni całkowitego ignorowania różnych złych informacji, przede wszystkim tych napływających z Europy. "Gwałtowność tej reakcji jest według niego mniej optymistycznym elementem. Zazwyczaj korekty przebiegające tak gwałtownie i emocjonalnie nie są początkiem dłuższych tendencji" - podsumował Koźlarek.

Nerwowo było w piątek na rynku walutowym. Rano za euro płacono ponad 4,23 zł, ale potem nasza waluta odrabiała straty umacniając się, koło godziny 15 o prawie 12 groszy. Potem nastąpiło załamanie do 4,18 zł i ponowny wzrost do poziomu 4,10 za euro.

Analityk walutowy z domu maklerskiego ECM Arkadiusz Wiśniewski uważa, że to, co obserwujemy na rynku walutowym, jest wynikiem nastrojów inwestorów, a nie wydarzeń makroekonomicznych. Według niego piątkowa korekta na złotym może nastrajać optymistycznie. Wiśniewski zwrócił jednak uwagę, że miała ona miejsce tuż przed weekendem. To według niego może oznaczać, że inwestorzy, którzy grali na wzrost wartości dolara czy euro wobec złotego, realizowali zyski.

"Na razie jest za wcześnie by mówić, że osłabienie złotego zakończyło się, choć wszyscy chcielibyśmy by tak było" - zastrzegł. "Mimo że Francja czy Niemcy zaakceptowały pomoc dla Grecji, to nastroje w Grecji nie uspokoiły się" - dodał.

Także według analityka z Domu Maklerskiego BOŚ Marka Rogalskiego w piątek na rynku walutowym widać było odreagowanie. W jego ocenie było ono spowodowane m.in. danymi z rynku pracy ze Stanów Zjednoczonych czy oczekiwaniami na efekty konferencji ministrów finansów państw grupy G7.

Dodał, że rynek spodziewał się "słownych interwencji" na rynku walutowym, ale nie bez znaczenia było także przyjęcie przez Niemcy planów pomocowych dla Grecji. "To wszystko chwilowo uspokoiło nastroje. Myślę, że poniedziałek i wtorek mogą być dla złotego dobre, ale potem nasza waluta raczej znów będzie traciła" - ocenił Rogalski. Jego zdaniem złoty może osiągnąć na początku przyszłego tygodnia wobec euro poziom 4,06-4,08.

Rogalski zastrzegł, że umocnienie złotego jest możliwe tylko w wypadku wzrostu na giełdach. "Jeżeli giełdy będą dalej szły w dół, to spadek ten będzie powodował wyprzedaż naszej waluty" - wyjaśnił. Dodał, że patrząc z perspektywy długookresowej rynki są tak "bardzo napięte", iż potrzeba dłuższego czasu, aby nastąpiło uspokojenie. "Konieczne są deklaracje reform, a nie tylko werbalne interwencje" - dodał Rogalski. (PAP)

mmu/ bos/ gma/

giełda
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)