Niektóre z warszawskich szpitali nie informują pogotowia ratunkowego o wolnych miejscach na oddziałach, do których mogliby trafić chorzy - wynika z kontroli przeprowadzonej w czwartek przez mazowiecki oddział Narodowego Funduszu Zdrowia na wniosek minister zdrowia Ewy Kopacz.
"Podczas wizytacji szpitali pytaliśmy m.in. o ilość wolnych miejsc na oddziałach. Okazało się, że niektóre szpitale mają po kilkanaście lub kilka wolnych łóżek, a nie zgłosiły tego do pogotowia ratunkowego. Tak było m.in. w placówce przy ul. Grenadierów na Grochowie, w szpitalu Praskim, w szpitalu przy ul. Kondratowicza (Wojewódzki Szpital Bródnowski - PAP)" - powiedziała w piątek PAP rzeczniczka mazowieckiego NFZ Wanda Pawłowicz.
Kontrola wykazała też, że część szpitali, pomimo braku miejsc, nie odmawia pomocy chorym - dodała. Taka sytuacja ma miejsce np. w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym przy ul. Banacha, gdzie pomimo 26 dostawek pacjenci nie są odsyłani do domu. Ma to miejsce również w szpitalu przy ul. Lindleya oraz w Centrum ATTIS.
Pawłowicz zapowiedziała, że Fundusz będzie prowadził kolejne wizytacje, by zdyscyplinować szpitale. Zaznaczyła, że na razie nie będzie innych konsekwencji.
"W obecnym okresie w szpitalach w ogóle jest trudno o miejsca w związku ze wzmożonym okresem zachorowań" - zaznaczyła rzeczniczka mazowieckiego NFZ.
Minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiedziała na łamach piątkowego "Życia Warszawy", że będzie domagała się surowych konsekwencji dla lecznic, które nie informują o wolnych miejscach. "To niedopuszczalne, że w jednych szpitalach lekarze ciężko pracują, a w innych odmawiają ludziom pomocy" - podkreśliła Kopacz. (PAP)
pro/ bno/ mow/