Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nie doszło do przesłuchania świadka incognito ws. "Wujka"

0
Podziel się:

Nie doszło do zaplanowanego na czwartek
przesłuchania nowego świadka w kończącym się procesie w sprawie
pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy".

Nie doszło do zaplanowanego na czwartek przesłuchania nowego świadka w kończącym się procesie w sprawie pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy".

Były zomowiec, który twierdzi, że ma wiedzę na temat tragicznych wydarzeń sprzed 25 lat, miał na własną prośbę zeznawać jako świadek incognito. Sąd jednak w ostatniej chwili zdecydował, że na jego temat musi się wypowiedzieć psycholog.

W katowickim sądzie przygotowano wszystko tak, by mężczyzna mógł w czwartek zeznawać z zachowaniem anonimowości. Rozprawa miała się odbyć w dwóch pomieszczeniach. Skład orzekający spotkał się ze świadkiem poza sądem - według nieoficjalnych informacji, w prokuraturze. Jego przesłuchanie miało być transmitowane i oglądane przez strony procesu, siedzące w sali sądowej. Monitor ustawiono na stole sędziowskim. To za pośrednictwem tego łącza sędzia Monika Śliwińska poinformowała o decyzji.

"Jeżeli sąd doszedł do przekonania, że należy najpierw poddać świadka pewnym badaniom, musiały zajść jakieś okoliczności, które były podłożem tego typu decyzji. Dopóki nie zapoznam się z uzasadnieniem sądu - a dzisiaj jest to niemożliwe - nie mogę nic bliżej powiedzieć" - powiedziała rzeczniczka Sądu Okręgowego w Katowicach, Teresa Truchlińska-Babiracka.

"Być może zaszło dzisiaj coś takiego, czy to w zachowaniu świadka, czy w jakichś dowodach (...) że sąd taką decyzję podjął" - przypuszcza sędzia.

Oceniła, że decyzja składu orzekającego była słuszna. Świadek zgłosił się po tylu latach od tragicznych wydarzeń i jego wiarygodność musi być wyjątkowo dobrze przeanalizowana - mówiła Truchlińska-Babiracka.

"Być może jest to jakiś decydujący dowód w sprawie. Sprawa jest tak wielkiej wagi, że sąd żadnego dowodu służącego jej wyjaśnieniu pominąć nie może" - podkreśliła.

Zamieszanie towarzyszyło przesłuchaniu świadka od przedpołudnia, kiedy miała się zacząć rozprawa. Według podawanych przez przedstawicieli sądu informacji, zakaz wstępu na salę mieli mieć nie tylko dziennikarze, ale też oskarżyciele posiłkowi, mimo że zostali wezwani na rozprawę.

"To jest pozbawienie jednej ze stron prawa do udziału w procesie" - mówił jeden z oskarżycieli posiłkowych, Stanisław Płatek. Zażądał wydania decyzji sądu na piśmie.

Z wcześniejszych informacji wynika, że świadkiem incognito jest były zmowiec, który niedawno zgłosił się do jednej z prokuratur w kraju. Poinformował, że ma wiedzę na temat strzelania do górników w kopalni "Wujek" i chciałby się nią podzielić. Sam chciał, by jego dane personalne pozostały tajemnicą. Sąd przychylił się do tego wniosku, mimo sprzeciwu oskarżycieli posiłkowych i obrony.

"Do decyzji sądu należy, czy go dopuścić jako świadka i w jakim charakterze ma być przesłuchany - czy jako świadek anonimowy, czy na rozprawie, ewentualnie z wyłączeniem jawności" - powiedział w czwartek dziennikarzom prokurator Zbigniew Zięba.

Zaznaczył, że on sam ze świadkiem nie rozmawiał. Wiadomo, że to były zomowiec, ale kiedy odbywał służbę, w jakim charakterze i czy był uczestnikiem pacyfikacji - już nie.

"Nie wiadomo, czy rzeczywiście ma coś ważnego do przekazania, czy też jego przesłuchanie okaże się fałszywym tropem" - zaznaczył oskarżyciel.

Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" w grudniu 1981 r. zginęło 9 górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO. (PAP)

kon/ pz/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)