Niemcy, którzy znajdowali się na pokładzie tureckiego statku "Mavi Marmara", zaatakowanego w poniedziałek przez izraelskie wojsko, zapewnili we wtorek na konferencji prasowej w Berlinie, że jedyną bronią propalestyńskich aktywistów były drewniane kije.
"Nie widzieliśmy, aby ktokolwiek używał noży. Widziałem tylko dwa drewniane kije. Nie było nic więcej" - powiedział tuż po powrocie do Niemiec 72-letni były deputowany Lewicy Norman Paech, który znajdował się na zaatakowanym statku, płynącym w konwoju z pomocą dla Strefy Gazy.
"Nie byliśmy przygotowani na atak. Od samego początku mówiliśmy: żadnej przemocy. (...) Wiedzieliśmy, że nie mielibyśmy żadnych szans z żołnierzami" - wyjaśnił były niemiecki deputowany.
Paech we wtorek wrócił do ojczyzny wraz z czterema współobywatelami, którzy również byli na pokładzie tureckiego statku podczas abordażu.
59-letnia deputowana Lewicy Inge Hoeger potwierdziła słowa Paecha. "Nikt nie był uzbrojony" - zapewniła.
Niemieccy świadkowie izraelskiego ataku nie byli w stanie podać dokładnej liczby ofiar - mówili o 18 lub 19 zabitych oraz o ok. 50 rannych.
"Widziałem cztery ofiary, które zginęły od kul. (...) Mój irański znajomy poinformował mnie o piątej ofierze, którą widział później. Słyszałem też o 15 zabitych. Żołnierze strzelali prawdziwymi kulami, a nie np. kauczukowymi" - oświadczył lekarz Matthias Jocheim, który również był na pokładzie tureckiego statku.
Statek "Mavi Marmara", na którego pokładzie znajdowało się 600 osób, był częścią konwoju organizacji Freedom Flotylla (Flotylla Wolności), transportującej pomoc dla Strefy Gazy. Propalestyńscy aktywiści chcieli złamać obowiązującą od 2007 roku izraelską blokadę regionu. Według izraelskiej armii podczas abordażu zginęło dziewięciu pasażerów statku "Mavi Marmara", a rannych zostało siedmiu żołnierzy izraelskich.(PAP)
jhp/ kar/
6347730
