Były kanclerz Niemiec Helmut Kohl ocenił w opublikowanej w czwartek rozmowie z dziennikiem "Bild", że najlepszym rozwiązaniem dla kraju po niedzielnych wyborach byłaby koalicja chadecji z liberalną FDP.
"Chcę, by wygrała czarno-żółta koalicja" - powiedział 79-letni polityk.
Jego zdaniem kontynuacja rządzącej przez minione cztery lata wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD "byłaby znów wielkim kompromisem". "A idąc na wielki kompromis, nigdy nie można wyczerpać potencjału kraju w takim stopniu, gdy rządzi się w koalicji, w której partie stoją na przynajmniej podobnym fundamencie wartości" - ocenił Kohl.
Przyznał, że w porównaniu z ewentualnym rządem SPD, Zielonych i postkomunistycznej Lewicy, wielka koalicja "oczywiście byłaby mniejszym złem".
Kohl nie chciał krytykować stylu kampanii kanclerz Angeli Merkel; wielu polityków zarzuca jej brak pasji i unikanie atakowania rywali.
"Centralne pytanie brzmi: za czym opowiada się konkretna partia? Co czeka nas w kolejnych czterech latach? To nie konkurs piękności, w którym chodzi o najlepszą strategię w kampanii wyborczą albo najlepszą debatę telewizyjną. Chodzi o nasz kraj" - dodał.
Były kanclerz przyznał, że niepokoją go informacje, że wielu (około 30 proc.) wyborców jeszcze nie zdecydowało się, kogo poprze w niedzielnym głosowaniu albo czy w ogóle pójdzie do urn.
Jak dodał, tym bardziej niezrozumiałe są sukcesy postkomunistycznej Lewicy, wywodzącej się z dawnej NRD-owskiej Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED). "Obrazy, które w związku z 20. rocznicą zburzenia muru berlińskiego znów przypominają nam o ekonomicznym i ekologicznym położeniu d. NRD, powinny uświadomić każdemu, dokąd prowadziłaby taka polityka redystrybucji bogactwa" - dodał Kohl. (PAP)
awi/ kar/