Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niemcy: Kłopoty Berlina z narkotykami - represje czy coffee shopy?

0
Podziel się:

W tolerancyjnym Berlinie nie stosuje się kar wobec posiadaczy niewielkich
ilości marihuany, jednak opozycja domaga się całkowitej legalizacji konopi i prawa do uprawiania
ich na własny użytek. Dilerzy dają się we znaki mieszkańcom; policja jest bezradna.

W tolerancyjnym Berlinie nie stosuje się kar wobec posiadaczy niewielkich ilości marihuany, jednak opozycja domaga się całkowitej legalizacji konopi i prawa do uprawiania ich na własny użytek. Dilerzy dają się we znaki mieszkańcom; policja jest bezradna.

Goerlitzer Park jest od lat 80. ulubionym miejscem wypoczynku mieszkańców berlińskiej dzielnicy Kreuzberg w południowo-wschodniej części miasta. Na wydeptanych trawnikach i licznych pagórkach całe rodziny spędzają w lecie weekendy, okoliczne knajpki oferują przekąski i napoje, niewielkie zoo na skraju parku stanowi atrakcję dla najmłodszych.

Jednak po zmroku "Goerli", jak nazywają park pieszczotliwie stali bywalcy, staje się terenem niebezpiecznym. "Może trochę trawki?" - pyta wchodzącego do parku dziennikarza PAP ciemnoskóry osobnik w bejsbolówce nałożonej daszkiem do tyłu. "Dlaczego nie chcesz? Dobra jakość, przystępna cena" - dopytuje się natrętnie, wyraźnie niezadowolony z odmowy.

Jego koledzy mieli więcej szczęścia. W krzakach okalających park, bez specjalnego ukrywania się, kontrahenci dobijają targu, porcje marihuany i pieniądze sprawnie i szybko zmieniają właścicieli.

Na terenie Goerlitzer Park narkotyki oferuje codziennie od 60 do 100 dilerów - szacuje berlińska policja. Są natarczywi, wywołują bójki między sobą, grożą ludziom, którzy chcą ich przepędzić - pisze dziennik "Tagesspiegel". Członkowie obywatelskiej inicjatywy "Nasz Goerli", którzy postawili sobie za punkt honoru uporządkowanie sytuacji w parku, muszą drżeć o swoje samochody. Nieznani sprawcy dziurawią opony w ich pojazdach, zdarzały się też przypadki podpaleń.

Obławy policyjne, coraz częstsze wobec skarg mieszkańców, są całkowicie nieskuteczne. Zatrzymani na kilka godzin dilerzy po zwolnieniu z aresztu wracają natychmiast do pracy z nową partią towaru. Podobna sytuacja panuje w innych miejscach Berlina, gdzie o każdej porze dnia i nocy można kupić w narkotyki - Hasenheide w dzielnicy Neukoelln, Weinberg na pograniczu Prenzlauer Berg i Mitte czy też w okolicach Kottbusser Tor.

Nowa burmistrz dzielnicy Friedrichshain-Kreuzberg, Monika Herrmann z partii Zieloni, chce opanować problem narkotyków za pomocą "depenalizacji". Zamiast karania konsumentów "trawki" i ścigania dilerów Hermann chciałaby otworzyć na terenie Goerlitzer Park co najmniej jeden coffee shop, w którym marihuana sprzedawana byłaby legalnie i pod kontrolą. Realizacja jej planów wymaga jednak zmiany przepisów, gdyż niemieckie prawo zakazuje posiadania narkotyków i handlowania nimi.

W porównaniu z innymi krajami związkowymi Niemiec, w Berlinie obowiązują od 2005 roku stosunkowo liberalne przepisy. Prokuratorzy nie wnoszą aktu oskarżenia przeciwko osobom, u których znaleziono do 10 gramów marihuany. W przypadku 15 gramów prokurator może, choć nie musi odstąpić od wdrożenia postępowania.

"Nie znam drugiego miasta w Niemczech, w którym narkotyki byłyby tak otwarcie i powszechnie stosowane" - mówi Anette Hofmann ze stowarzyszenia Fixpunkt, udzielającego pomocy osobom biorącym narkotyki. Stała bywalczyni imprez ocenia, że poziom konsumpcji utrzymuje się od lat na tym samym poziomie, lecz osoby biorące narkotyki są coraz młodsze.

Zwolennicy legalizacji marihuany nie są usatysfakcjonowani obowiązującymi przepisami o środkach odurzających; obie rządzące Berlinem partie - SPD i CDU - twardo odmawiają dalszych ustępstw wobec entuzjastów wolnego dostępu do "trawki".

Na sześć tygodni przed wyborami do Bundestagu partie opozycyjne odkryły "uwolnienie konopi" jako temat kampanii, licząc, że w ten sposób zmniejszą dystans do zdecydowanie prowadzącej CDU kanclerz Angeli Merkel.

Podczas marszu zwolenników marihuany w sobotę w Berlinie przedstawiciele Zielonych, Lewicy i Piratów grali pierwsze skrzypce, potępiając w czambuł chadeków i socjaldemokratów za represyjną politykę wobec palaczy "trawki". Pamiętajcie, by 22 września zagłosować na te partie, które chcą legalizacji marihuany - apelował polityk Piratów Simon Kowalewski, gdy uczestnicy parady mijali budynek parlamentu. "To skandal, że rządzący chcą decydować o tym, czy wolno mi zapalić skręta" - powiedziała PAP kandydująca z listy Piratów do Bundestagu Anne Helm.

Z danych przekazanych PAP przez pełnomocniczkę Berlina ds. narkotyków i uzależnienia Christine Koehler-Azara wynika, że co siódmy mieszkaniec stolicy Niemiec ma do czynienia z problemem nadużywania lub uzależnienia od narkotyków - będąc samemu konsumentem lub mając taką osobę w najbliższej rodzinie. Liczby są deprymujące: 165 tys. Berlińczyków nadużywa nielegalnych narkotyków, przede wszystkim marihuany, 15 tys. jest uzależnionych od "trawki". Rocznie wskutek przedawkowania umiera około stu osób.

Pełnomocniczkę niepokoi nowe zagrożenie - pochodna amfetaminy crystal, która zbiera już śmiertelne żniwo w południowej części Niemiec. "To szalenie niebezpieczny narkotyk: szybko uzależnia i błyskawicznie niszczy mózg" - ostrzega Koehler-Azara.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)