Postkomunistyczna lewica w Niemczech kusi SPD perspektywą utworzenia po jesiennych wyborach z partią Zieloni koalicji, co umożliwiłoby socjaldemokratom objęcie stanowiska kanclerza i odsunięcie od władzy Angeli Merkel. Politycy SPD odrzucają propozycję.
"Faktem jest, że bez nas SPD nie zdobędzie fotela kanclerza" - powiedziała przewodnicząca Lewicy Katja Kipping w poniedziałek dziennikowi "Mitteldeutsche Zeitung".
Ten, kto chce zdobyć poparcie posłów Lewicy podczas głosowania w parlamencie nad kandydaturą kanclerza, będzie musiał wyrazić zgodę na programowe kompromisy" - zastrzegła Kipping, wymieniając płacę minimalną, minimalną emeryturę, podatek dla najbogatszych i "politykę pokojową" jako punkty "nie podlegające targom".
Ze względu na wyraźną, oscylującą wokół 10 punktów procentowych przewagę w sondażach rządzącej centroprawicowej koalicji CDU/CSU i FDP Angeli Merkel nad centrolewicową opozycją SPD/Zieloni, siedem tygodni przed wyborami na znaczeniu zyskuje trzecia partia opozycyjna - postkomunistyczna Lewica.
Z sondażu opublikowanego w zeszły piątek przez telewizję ZDF wynika, że trzy partie opozycyjne mogłyby liczyć na 48 proc. głosów, natomiast obóz rządowy tylko na 45 proc. Inne sondaże mówią o powyborczym pacie lub, znacznie rzadziej, o minimalnej przewadze koalicji rządowej Merkel.
Kipping nie jest jedyną przedstawicielką Lewicy, która kusi SPD perspektywą "odbicia" z jej pomocą urzędu kanclerskiego. Najpopularniejszy, mimo oskarżeń o współpracę z enerdowską policją polityczną Stasi, polityk Lewicy Gregor Gysi liczy na zmianę nieprzejednanego dotychczas stanowiska SPD. "SPD musi zrozumieć, że bez nas nie zdobędzie stanowiska kanclerza" - powiedział Gysi w wywiadzie dla niedzielnego wydania "Bilda".
Jak zaznaczył, kandydat SPD na kanclerza Peter Steinbrueck "nie ma najmniejszych szans" na pokonanie Merkel. Dodał, że w Niemczech nie wyczuwa się obecnie chęci politycznej zmiany. "Wszyscy uważają, że Merkel pozostanie kanclerzem. SPD będzie musiała po 22 września zdecydować się: albo podejmie rozmowy z nami, albo nie ma szans na przejęcie rządów - ani teraz, ani za cztery lata" - oświadczył Gysi. Polityk Lewicy jest Jedynką na krajowej liście wyborczej swej partii.
Czołowi politycy SPD zdecydowanie dementują wszystkie pogłoski o ewentualnej powyborczej współpracy z postkomunistami na szczeblu ogólnokrajowym. W krajach związkowych (landach) wspólne rządy SPD i Lewicy od dawna już nie wzbudzają większych emocji. Obecnie socjaldemokraci i postkomuniści wspólnie rządzą Brandenburgią, wcześniej tworzyli koalicję w stolicy Niemiec - Berlinie.
Szef klubu parlamentarnego SPD Frank-Walter Steinmeier powiedział w poniedziałek rozmowie z "Berliner Morgenpost", że już w 2009 roku publicznie wykluczył współpracę z Lewicą. "Jestem mocno przekonany, że w minionych czterech latach Lewica nie zrobiła nic, co czyniłoby ją bardziej zdolną do rządzenia krajem" - powiedział Steinmeier, w latach 2005-2009 wicekanclerz i minister spraw zagranicznych w koalicyjnym rządzie CDU-SPD. "Lewica nie jest partnerem, z którym można by rządzić 82-milionowym narodem w warunkach europejskiego kryzysu" - wyjaśnił polityk SPD.
Sojusz z Lewicą wykluczył też zdecydowanie Steinbrueck. Choć w sprawach polityki socjalnej SPD i Lewica mają wiele punktów stycznych, w dziedzinie polityki zagranicznej obie partie dzieli ogromna przepaść. Lewica głosowała przeciwko pomocy dla europejskiej waluty euro oraz przeciwko programom dla zagrożonej bankructwem Grecji. Domaga się likwidacji NATO i jest przeciwna wszelkim zagranicznym misjom wojskowym Bundeswehry. Domaga się też natychmiastowego wycofania niemieckich żołnierzy uczestniczących w operacjach poza krajem.
Jednak nawet w tych sprawach Gysi jest gotowy, za cenę udziału we władzy, do kompromisów. Jak wyjaśnił tydzień temu w wywiadzie dla telewizji ARD, Lewica domaga się rozwiązania NATO, lecz pod warunkiem, że zgodzą się na to wszyscy członkowie sojuszu. "Nie chcemy podejmować jednostronnych decyzji" - zapewnił.
Tezę o możliwym sojuszu SPD z Lewicą z lubością lansują rządzący chrześcijańscy demokraci, licząc na to, że część wyborców SPD, przestraszona perspektywą wejścia postkomunistów do rządów, odwróci się od swej partii. "Zaprzeczenia płynące z kierownictwa SPD są coraz mniej przekonujące" - oświadczył sekretarz generalny CDU Hermann Groehe. Sytuacja w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie przez pewien czas rząd SPD i Zielonych istniał dzięki tolerowaniu go przez Lewicę, sprawia, że zaprzeczenia brzmią coraz mniej wiarygodnie - powiedział Groehe.
W wyborach do Bundestagu cztery lata temu Lewica uzyskała znakomity wynik - 11,9 proc. - wyprzedzając Zielonych. Obecnie sondaże dają jej od 7 do 8 proc. głosów. Lewicowe ugrupowanie powstało z połączenia Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS), spadkobierczyni rządzącej w NRD Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED), z krytycznymi wobec wolnego rynku lewicowymi siłami politycznymi w Zachodnich Niemczech.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/