Niemiecka Bundeswehra zamierza wypłacić w sumie pół miliona dolarów w ramach odszkodowania dla bliskich 91 ofiar śmiertelnych i 11 ciężko rannych w wyniku bombardowania w Kunduzie, na północy Afganistanu, we wrześniu zeszłego roku - informują w piątek media.
Ministerstwo obrony potwierdziło doniesienia portalu internetowego tygodnika "Stern". Każda z rodzin zidentyfikowanych ofiar ma otrzymać po ok. 5 tys. dolarów.
Płatności te zostaną przekazane na specjalne konta bankowe, otwarte dla poszkodowanych w afgańskim banku. Formalnie nie są to odszkodowania, lecz pomoc humanitarna. Takie rozwiązanie nie zakłada wprost winy niemieckich żołnierzy.
"Mamy nadzieję, że w sierpniu zamkniemy tę sprawę" - powiedział cytowany przez agencję dpa rzecznik resortu obrony. Dodał, że dotychczasowe rozmowy z adwokatami przebiegają pomyślnie.
Adwokaci, reprezentujący ofiary bombardowania w Kunduzie i skupieni wokół prawnika z Bremy Karima Popala żądali znacznie wyższych kwot odszkodowań - po ok. 28 tys. euro na jedną rodzinę. W kwietniu niemieckie ministerstwo obrony zerwało negocjacje z Popalem, co uzasadniono niejasnościami wokół jego mandatu do reprezentowania poszkodowanych.
Współpracujący z Popalem adwokat Bernhard Docke skrytykował niemieckie władze, że tak późno - niemal rok po bombardowaniu - zdecydowały się na wypłacenie odszkodowań. W rozmowie z agencją dpa wyraził też niezadowolenie, że ministerstwo negocjowało z rodzinami ofiar nalotu "za plecami prawników".
4 września 2009 roku niemiecki pułkownik Georg Klein rozkazał zbombardowanie przez samoloty NATO dwóch uprowadzonych przez talibów cystern z paliwem. W wyniku ataku, który nastąpił w okolicach Kunduzu zginęło do 142 osób, w tym ludność cywilna.
Okoliczności ataku bada komisja śledcza niemieckiego Bundestagu. W listopadzie zeszłego roku doszło w Niemczech do skandalu, gdy ujawniono, że resort obrony zataił meldunki żandarmerii wojskowej o cywilnych ofiarach bombardowania. Do dymisji podał się minister pracy Franz Josef Jung, który kierował ministerstwem obrony w poprzednim rządzie.
Nowe informacje skłoniły też nowego szefa resortu obrony Karla-Theodora zu Guttenberga do korekty wcześniejszej oceny akcji w Kunduzie. Minister przyznał pod koniec listopada, że zlecając bombardowanie pułkownik Klein nie postąpił prawidłowo z wojskowego punktu widzenia.
W kwietniu prokuratura umorzyła postępowanie przeciwko Kleinowi.
Zeszłoroczne wydarzenia w Kunduzie przyczyniły się do zmiany kwalifikacji prawnej dotyczącej udziału niemieckich żołnierzy w międzynarodowej misji ISAF pod Hindukuszem. Przyjęto wykładnie, że siły Bundeswehry uczestniczą "niemiędzynarodowym konflikcie zbrojnym". Wcześniej mówiono o misji stabilizacyjnej.
Anna Widzyk (PAP)
awi/ ap/