Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier zeznaje w czwartek jako świadek przed parlamentarną komisja śledczą, badającą kulisy współpracy niemieckiego wywiadu BND z amerykańskimi służbami przed i w czasie wojny w Iraku w 2003 roku.
W czasie, gdy doszło do inwazji USA na Irak, Steinmeier był szefem Urzędu Kanclerskiego oraz koordynatorem ds. służb specjalnych, zaś Niemcy, pod rządami SPD i Zielonych, ostro sprzeciwiały się wojnie.
Jednakże rezydujący wówczas w Bagdadzie dwaj agenci Federalnej Służby Informacyjnej (BND) przekazywali informacje Amerykanom, którzy twierdzą, iż były to wartościowe i pomocne w planowaniu inwazji meldunki. Przed trzema laty poinformował o tym po raz pierwszy "New York Times".
Steinmeierowi zarzucono, iż wiedział i akceptował współpracę BND ze służbami Stanów Zjednoczonych, a Niemcy wbrew oficjalnej linii rządu Gerharda Schroedera wzięli pośrednio udział w wojnie. Szef MSZ odpiera oskarżenia i twierdzi, iż postępowanie BND nie było "aktywnym wspieraniem działań bojowych". Zeznaje on przed komisją śledczą po raz siódmy.
W miniony weekend atmosferę podgrzały doniesienia tygodnika "Der Spiegel", według którego wsparcie BND dla Amerykanów w 2003 roku było większe niż się przypuszcza. Tygodnik opublikował rozmowę z emerytowanym generałem USA Jamesem Marksem. Kierował on w 2003 roku sztabem rozpoznawczym armii (czyli wojsk lądowych) USA.
Według niego, inwazja na Irak została przyspieszona w rezultacie nadesłanej 25 lutego przez agentów BND informacji, iż na rozkaz Saddama Husajna wojsko zaczęło palić znaczne ilości ropy w rafinerii Dora. Gdy amerykańskie samoloty bezzałogowe potwierdziły wystąpienie pożarów na irackich polach wydobywczych, podjęto decyzję o ataku - by zapobiec dalszemu niszczeniu irackiej infrastruktury naftowej.
Politycy partii Steinmeiera - SPD - podważają twierdzenia amerykańskiego generała. Według socjaldemokraty Thomasa Oppermanna wywiad w "Spieglu" mógł być późną "zemstą" za politykę rządu Schroedera w 2003 roku. Zarzuty mogą poważnie zaszkodzić SPD i Steinmeierowi, który jest kandydatem swej partii na kanclerza Niemiec w przyszłorocznych wyborach.
W rewelacje "Spiegla" powątpiewa również były minister spraw zagranicznych Joschka Fischer, który zeznawał w czwartek przed komisją bezpośrednio przed przesłuchaniem Steinmeiera. Według Fischera niemieccy agenci rezydowali w Bagdadzie po to, by niemieckie służby "nie były zależne od informacji z drugiej ręki". Tezy, jakoby działania rządu Schroedera były sprzeczne z oficjalnymi deklaracjami polityk nazwał "zupełną bzdurą".
Anna Widzyk (PAP)
awi/ ro/