Niemiecka minister zdrowia Ulla Schmidt, krytykowana za korzystanie ze służbowego samochodu w czasie urlopu w Hiszpanii, nie wejdzie na razie do gabinetu cieni kandydata SPD na kanclerza Franka-Walera Steinmeiera. Najpierw musi wytłumaczyć się z zarzutów o marnotrawienie publicznych pieniędzy.
Swój "zespół rządowy", czyli kandydatów SPD na ministrów, Steinmeier ma oficjalnie przedstawić w czwartek.
"Rozmawiałem z panią Schmidt osobiście. Zgodziliśmy się, że nie będzie ona członkiem tego zespołu, dopóki zarzuty wobec niej nie zostaną całkowicie wyjaśnione" - powiedział Steinmeier w środę po południu dziennikarzom przed spotkaniem kierownictwa SPD w Poczdamie.
Dodał, że dokumenty dotyczące wykorzystania przez Schmidt służbowej limuzyny z kierowcą w czasie urlopu w Alicante, zostały już przekazane instytucji odpowiedzialnej za kontrolę finansową nad administracją. "Mam nadzieję, że szybko przedstawiona zostanie odpowiednia opinia" - dodał.
Przed tygodniem służbowy mercedes klasy S pani minister został skradziony w Alicante. Złodzieje włamali się do pokoju szofera i zabrali kluczyki. Niemiecką opinię publiczną zbulwersował jednak nie tyle fakt kradzieży limuzyny, ile to, że Ulla Schmidt jeździła nią w czasie urlopu.
Rzeczniczka pani minister tłumaczyła, że w trakcie pobytu w Hiszpanii Schmidt miała co najmniej dwa służbowe spotkania, a zgodnie z przepisami może korzystać ze służbowej limuzyny również podczas prywatnych przejazdów. Według resortu zdrowia przejazd mercedesa do Hiszpanii i z powrotem kosztował 3200 euro. Organizacja reprezentująca prawa podatników oszacowała zaś kwotę rachunku na 9000 euro. Niektórzy politycy opozycji zażądali dymisji pani minister zdrowia.
W środę Schmidt wróciła samolotem rejsowym do Niemiec. Tymczasem jej skradziona limuzyna odnalazła się w pobliżu Alicante, porzucona przez złodziei, najwyraźniej spłoszonych medialną burzą.
Anna Widzyk (PAP)
awi/ kar/