*Osoby, które ukradły tablicę z napisem "Arbeit macht frei" z bramy muzeum Auschwitz, prawdopodobnie chciały ją sprzedać z zyskiem - dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy. Policja na razie nie chce jednak mówić o motywach, podkreślając, że jest na to za wcześnie. *
"Mogę jedynie powiedzieć, że akcja ta to sukces policjantów z małopolski, woj. kujawsko-pomorskiego, ale także Biura Kryminalnego KGP i Centralnego Biura Śledczego" - powiedział PAP pytany o to rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Jak dodał, funkcjonariusze dotarli do złodziei dzięki uzyskanym informacjom.
Policja odzyskała tablicę w niedzielę późnym wieczorem. Zatrzymano pięć osób podejrzewanych o jej kradzież - w wieku od 20 do 39 lat. Tablica została przecięta na trzy części.
Historyczny napis znad obozowej bramy skradziono w piątek nad ranem. Według policji oraz przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy wiedzieli jak wejść na teren placówki, w jaki sposób zdjąć tablicę, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie monitoringu. W tej sprawie w małopolskiej policji powołano specjalny zespół dochodzeniowy. Oburzenie z powodu kradzieży wyrazili m.in. byli więźniowie, prezydent, premier i środowiska żydowskie.
Brama główna w obozie Auschwitz I, jako jedyna w całym obozie, została wykonana na rozkaz Niemców przez polskich więźniów politycznych. Zostali oni przywiezieni jednym z pierwszych transportów przybyłych z Wiśnicza na przełomie 1940-1941 roku. Wykonanie bramy związane było z wymianą prowizorycznego zewnętrznego ogrodzenia obozu, wspartego na słupach drewnianych, na ogrodzenie stałe na słupach żelbetowych, z drutem kolczastym pod napięciem.
Napis nad bramą - "Arbeit macht frei" (Praca czyni wolnym) - który jest jednym z symboli obozu, wykonali więźniowie z komanda ślusarzy pod kierownictwem Jana Liwacza (numer obozowy 1010). (PAP)
pru/ itm/ jra/