Komandosi pod dowództwem majora Adamou Harouny obalili w czwartek rządzącego od 10 lat prezydenta Nigru Tandję Mamadou, który próbował ustanowić dyktaturę. Prezydent jest uwięziony w koszarach, 20 km od stolicy kraju - Niamey.
W czterogodzinnej wymianie ognia z broni maszynowej i moździerzy z załogą pałacu prezydenckiego zginęło kilku atakujących żołnierzy i kilku zostało rannych. Pałac padł, a prezydent piętnastomilionowego kraju Afryki Zachodniej, leżącego na południowym skraju Sahary, został wywieziony z miasta wraz ze swym adiutantem.
Członków rządu, którzy w chwili ataku odbywali nadzwyczajne posiedzenie w pałacu prezydenckim, internowano w jednym z gmachów rządowych w stolicy.
Wojsko, które zaatakowało pałac prezydencki, wjechało do Niamey samochodami pancernymi. Oficer wywiadu, na którego powołują się dziennikarze agencyjni, potwierdził, że zamachu stanu dokonał major Adamou Harouna, dowódca jednostki komandosów. W trakcie oblężenia pałacu miejscowe rozgłośnie przerwały transmisje swych zwykłych programów i zaczęły nadawać marsze wojskowe, nie podając żadnych informacji.
Dopiero w godzinach wieczornych prywatna rozgłośnia Anfani podała komunikat o internowaniu prezydenta. Na ulicach Niamey panuje całkowity spokój, prawie nie ma samochodów.
Zamach wisiał w powietrzu od kilku miesięcy. 72-letni Tandja Mamadou popadał stopniowo w izolację międzynarodową, odkąd po dwóch pięcioletnich kadencjach prezydenckich zmienił konstytucję, aby móc dalej rządzić. Powinien był ustąpić w grudniu ub.r., jednak przeprowadzone w sierpniu referendum konstytucyjne, potępione w kraju i poza nim, przedłużyło o trzy lata jego mandat bez konieczności zwoływania wyborów.
Wobec protestów zadeklarował nową politykę "otwarcia demokratycznego". Ogłosił wybory parlamentarne. Opozycja oskarżyła go o oszustwo wyborcze. Zirytowany Mamadou rozpędził parlament. Unia Europejska i Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej natychmiast zawiesiły pomoc finansową dla Nigru.
Gdy Trybunał Konstytucyjny Nigru uznał wybory za nielegalne, Mamadou rozwiązał również Trybunał.
Kryzys gospodarczy w pustynnym kraju, którego jedyną "walutą" jest eksportowana ruda uranowa, jeszcze bardziej pogorszył warunki życia ludności, dość silnie infiltrowanej przez Al-Kaidę.
Prezydent pozostawał jednak u władzy, nie bacząc na nasilające się protesty opozycji i krytykę z zagranicy. Aż do czwartkowego popołudnia, gdy wojsko wdarło się do pałacu prezydenckiego. (PAP)
ik/ mc/
5696844 5696809