Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nigeria: Talibowie zajmują regiony na pograniczu

0
Podziel się:

Nigeryjscy talibowie - walczący o przekształcenie tego najludniejszego kraju
w Afryce w muzułmański kalifat rządzący się prawami Koranu - przejmują kontrolę nad regionami
położonymi na pograniczu z Nigrem, Czadem i Kamerunem.

Nigeryjscy talibowie - walczący o przekształcenie tego najludniejszego kraju w Afryce w muzułmański kalifat rządzący się prawami Koranu - przejmują kontrolę nad regionami położonymi na pograniczu z Nigrem, Czadem i Kamerunem.

Pograniczny stan Borno, jeden z najbiedniejszych i najbardziej zacofanych, to twierdza i kolebka nigeryjskich talibów. Tu właśnie przed dziesięcioma laty powstał ruch Boko Haram, którego nazwa w języku hausa oznacza, w wolnym tłumaczeniu, "co z Zachodu, to złe".

Nigeryjscy talibowie występowali nie tylko przeciwko świeckości nigeryjskiego państwa, w którym połowę ludności stanowią muzułmanie, a drugą chrześcijanie, ale także przeciw muzułmańskim rodom feudalnym, które od wieków rządzą północną częścią kraju, królestwem islamu. Szariat, podobnie jak w latach 90. w Afganistanie czy ostatnio w Somalii, miał być odpowiedzią na korupcję, biedę, arogancję władz, nierówności społeczne, brak perspektyw.

W 2009 r. talibowie z Boko Haram wzniecili rebelię w Borno. Rząd odpowiedział siłą. W walkach, które przeniosły się także na sąsiednie stany, zginęło prawie tysiąc osób, w tym emir talibów Mohammed Jusuf.

Jednak talibowie nie tylko nie złożyli broni, ale przeszli do kontrnatarcia. Pod przywództwem nowego emira Abubakara Szekau już w 2010 r. zaczęli podkładać bomby pod urzędami, komendami policji i chrześcijańskimi świątyniami. Ruch Boko Haram sprzymierzył się też z filiami Al-Kaidy z Sahary i Sahelu, a także z somalijskimi talibami i innymi ugrupowaniami afrykańskich dżihadystów.

W styczniu setki ochotników z Boko Haram wyruszyły na wyprawę wojenną do Mali, by wspierać tamtejszych dżihadystów w walce przeciw francuskim spadochroniarzom i żołnierzom Legii Cudzoziemskiej, którzy dokonali inwazji na malijską północ, gdzie przed rokiem powstał saharyjski kalifat Al-Kaidy.

Angażując się w wojnę w Mali, nigeryjscy talibowie nie zapomnieli o własnej, prowadzonej przeciwko rządowi prezydenta Goodlucka Jonathana, chrześcijanina z południa. Dzięki udziałowi w prowadzonej za granicą wojnie talibowie mieli nadzieję nabrać bojowego doświadczenia, zdobyć sojuszników i sponsorów.

Nigeryjskie gazety twierdzą, że w ostatnich tygodniach wzmocnieni talibowie z Boko Haram przejęli we władanie całą północną część stanu Borno, położonego nad jeziorem Czad i przy granicy z Nigrem, Czadem i Kamerunem.

Aby odbić z rąk talibów utracone regiony, wojsko rządowe podjęło w zeszłym tygodniu wielką ofensywę, do której włączyły się też wojska z Czadu i Nigru. O zaciętości walk i sprawności wojskowej talibów świadczyć może choćby liczba ofiar - jedynie w rybackim miasteczku Baga zginęło prawie 200 osób, a wojsko puściło z dymem jedną trzecią miasta.

Według Czerwonego Krzyża ogromną większość ofiar stanowią cywile, a brutalność, z jaką nigeryjskie wojsko pacyfikuje sprzyjające talibom wioski, sprawia, że ludność cywilna z coraz większą wrogością odnosi się do władz kraju, a z coraz większą przychylnością - do Boko Haram.

Krwawe walki w Borno ostatecznie niweczą też ostatnie wysiłki rządu z Abudży, by w zamian za amnestię przekonać talibów do wyrzeczenia się walki o kalifat. Negocjacje z talibami pogłębiły za to podziały między nimi.

Przywódca Boko Haram Abubakar Szekau nie zgadza się na układy z rządem. Nic przeciwko układaniu się nie ma natomiast 30-letni Chaled al-Barnawi, który przed rokiem utworzył w ruchu talibów własną frakcję Front Obrony Muzułmanów w Czarnej Afryce, znanym w Nigerii pod skróconą nazwą Ansaru.

W przeciwieństwie do Boko Haram Ansaru nie chce ograniczać się w swojej wojnie tylko do Nigerii, ale ją umiędzynarodowić. Jego celem jest światowy dżihad i wspólna walka z innymi dżihadystami w przymierzu Terrorystycznej Międzynarodówki. Ansaru potępia też ataki Boko Haram na innych muzułmanów i uważa, że cały wojenny wysiłek powinien zostać skupiony na walce z innowiercami.

Wzorem filii Al-Kaidy z Sahelu Ansaru zaczął także w Nigerii porywać cudzoziemców dla okupu (nagrody po ćwierć miliona dolarów za porwania białych obiecuje też sama Al-Kaida, która chętnie odkupuje jeńców) i nawiązał bliską współpracę z tamtejszymi przemytnikami.

Ansaru uważa, że aby nie rozpraszać sił na lokalnych wojnach, nigeryjscy talibowie i dżihadyści powinni zawrzeć choćby tymczasowy rozejm z rządem z Abudży i skupić się na wojnie z cudzoziemcami i Zachodem. Według nigeryjskich gazet Barnawi wydaje policji swoich towarzyszy broni, aby złamać sprzeciw Boko Haram wobec negocjacji z rządem. Ci odpłacają mu pięknym za nadobne, zdradzając kryjówki partyzantów Ansaru i porywaczy cudzoziemców.

Rozłam między nigeryjskimi talibami grozi bratobójczym konfliktem, podobnym do wojny, jaką od lat toczą między sobą talibowie w Pakistanie, a od niedawna także w Mali. Póki co w Nigerii zwolennicy lokalnej rewolucji i dżihadyści wciąż jednak bardziej ze sobą współpracują niż walczą. "Jesteśmy jak talibowie i Al-Kaida" - powtarzają talibowie z Nigerii.

Wojciech Jagielski (PAP)

wjg/ akl/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)