Po rekordowej śnieżycy w weekend, w środę znowu całe północno-wschodnie wybrzeże USA ogarnęła zamieć śnieżna, która sparaliżowała życie w Waszyngtonie i innych miastach.
W Waszyngtonie śnieg pada bez przerwy od wtorku wieczorem i jak przewidują meteorolodzy, ma się go nagromadzić co najmniej 30-40 cm. Licząc z wciąż zalegającym jeszcze śniegiem sprzed kilku dni, jego ilość osiągnęła rozmiary niespotykane od około 120 lat.
Śnieżycy w środę towarzyszą silne wiatry, co powoduje, że widoczność na zasypanych drogach jest bardzo ograniczona i jazda samochodem skrajnie niebezpieczna. Władze wzywają przez radio, aby nie wyjeżdżać samochodem, "chyba że się koniecznie musi".
Wiatr zwalił wiele drzew, które w różnych miejscach zerwały trakcję elektryczną, wskutek czego dziesiątki tysięcy domów w Waszyngtonie pozbawionych jest prądu.
Największym problemem są jednak nieodśnieżone lub tylko częściowo odśnieżone drogi i ulice, poza autostradami i głównymi arteriami. Wielu mieszkańców skarży się, że w okolicy nie pojawił się żaden pług śnieżny.
Część pługów jest zepsutych i kończą się zapasy soli do wysypywania na drogach.
Od poniedziałku zamknięte są wszystkie szkoły, wiele sklepów i zakładów usługowych. Poczta doręcza listy raz na kilka dni. Kursuje tylko część autobusów, a metro jedynie na odcinkach podziemnych - co oznacza, że nie można nim dojechać na dalekie przedmieścia, gdzie linie biegną nad ziemią.
W środę odwołano prawie wszystkie loty z i do Waszyngtonu i część pociągów dalekobieżnych.
Od początku tygodnia nie pracuje administracja federalna w Waszyngtonie. Odwołano prawie wszystkie przesłuchania i spotkania w Kongresie.
Podobnie dramatyczna sytuacja istnieje w Nowym Jorku, Baltimore i Filadelfii. Zamknięto tam szkoły, a władze wzywają do nieużywania samochodów.
Fatalne warunki na drogach powodują zwiększoną liczbę wypadków. Trzy śmiertelne wypadki spowodowane śnieżycą zanotowano w stanie Michigan.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ro/