Prezydent USA Barack Obama udał się w piątek na szczyt państw obu Ameryk w Cartagenie, na północy Kolumbii. Z przywódcami krajów półkuli zachodniej będzie omawiał kwestie wolnego handlu, imigracji i walki z handlem narkotykami.
Na sobotnio-niedzielne spotkanie przybywa 33 spośród 35 przywódców krajów regionu. Nie zaproszono na nie prezydenta Kuby Raula Castro, a w proteście z udziału zrezygnował lewicowy prezydent Ekwadoru Rafael Correa.
Komentatorzy podkreślają, że dominujące na zachodniej półkuli kraje Ameryki Łacińskiej mogą się pochwalić dużymi osiągnięciami ekonomicznymi. Większość notuje wzrost PKB, a niektóre, jak Brazylia, Kolumbia i Chile przeżywają prawdziwy boom. Rośnie w nich klasa średnia, a kryzys i recesja w latach 2007-2009 dotknęły je w mniejszym stopniu niż USA.
Od 2000 roku eksport amerykański do krajów regionu wzrósł dwukrotnie, ale Obamie zależy na jego zwiększeniu. Dla niektórych krajów latynoamerykańskich, z Brazylią na czele, największym partnerem handlowym stały się ostatnio Chiny.
Sukcesy gospodarcze sprawiają, że kraje Ameryki Łacińskiej stają się coraz bardziej pewne siebie w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. W przeszłości Waszyngton dominował w tym regionie i traktował go jako swoją sferę wpływów.
Przykładem zwiększonej asertywności jest polityka zagraniczna lidera regionu, Brazylii. Odmówiła ona przyłączenia się do sankcji wobec Iranu i prowadzi niezależną politykę, tworząc blok wschodzących mocarstw wraz z Rosją, Indiami, Chinami i RPA (BRICS).
Jak informują przedstawiciele Białego Domu, na szczycie w Cartagenie Obama zamierza podkreślać, że stosunki USA z krajami latynoamerykańskimi będą partnerskie.
Jednak w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi Obama nie będzie jednak w stanie obiecać istotnych zmian w amerykańskiej polityce imigracyjnej. Nielegalna imigracja do USA, głównie z Meksyku i krajów Ameryki Środkowej, jest jednym z drażliwych tematów; Republikanie domagają się ukrócenia napływu nielegalnych imigrantów.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ap/