Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Obrady komisji kultury zakończyły się awanturą

0
Podziel się:

(dochodzą szczegóły o przebiegu posiedzenia)

(dochodzą szczegóły o przebiegu posiedzenia)

4.3.Warszawa (PAP) - Awanturą zakończyły się obrady sejmowej komisji kultury, która miała wyjaśniać we wtorek sprawę zarzutów postawionych dziennikarzom Dorocie Kani i Witoldowi Gadowskiemu oraz sprawę wykładów obecnego wiceprezesa PR Jerzego Targalskiego dla ABW.

Merytoryczne wyjaśnienia przedstawicieli mediów publicznych zajęły niewielką część półtoragodzinego posiedzenia; większość czasu trwały spory między posłami PO i LiD z jednej strony, a PiS z drugiej na temat sensu takiego posiedzenia. "Farsa", "żałosne" - takimi epitetami określali sami posłowie obrady komisji.

Na posiedzenie nie stawili się zaproszeni prezesi TVP - Andrzej Urbański i Polskiego Radia - Krzysztof Czabański. W imieniu Czabańskiego wyjaśnienia składał rzecznik radia Tadeusz Fredro- Boniecki, TVP reprezentowały: z-ca dyrektora biura zarządu Iwona Zakrzewska i mecenas Małgorzata Naumann.

Fredro-Boniecki wyjaśnił komisji, że obecny wiceprezes PR Jerzy Targalski podpisał z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego umowę o udzielanie "konsultacji w zakresie problematyki społeczno- politycznej i funkcjonowania instytucji bezpieczeństwa państwowego krajów wschodnich".

"Podpisał tę umowę w kwietniu 2006 r., a wraz z podpisaniem umowy z radą nadzorczą PR, gdy przyjął obowiązki członka zarządu PR świadczeń tych wynikających z tej umowy zlecenie już nie świadczył" - powiedział Fredro-Boniecki. Dodał, że Targalski podpisując umowę z ABW jako "ekspert od spraw wschodnich" nie mógł wiedzieć, że zostanie powołany do zarządu PR.

Zapytał też - jak zaznaczył - w imieniu prezesa Czabańskiego - czy porządek posiedzeń komisji kultury jest dyktowany przez "Gazetę Wyborczą"? (to "GW" napisała o wykładach Targalskiego dla ABW - PAP).

"Na ile +Gazeta Wyborcza+ dyktuje tutaj rytm pracy komisji?" - pytał Fredro-Boniecki. Wiceprzewodnicząca komisji Elżbieta Kruk (PiS) dorzuciła zaś, że jest to pytanie do przewodniczącej Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO) "jako pracownika Agory" (Śledzińska-Katarasińska jest tam od 17 lat na bezpłatnym urlopie - PAP).

"Nie ma to najmniejszego związku z tym, czy ja jestem na urlopie z +GW+ czy byłabym na urlopie z +Gazety Polskiej+, czy na urlopie z Radia Maryja" - odpowiedziała Śledzińska-Katarasińska. "Pani poseł Kruk jest z Najwyższej Izby Kontroli i nie zauważyłam, by to w jakikolwiek sposób wpływało na tryb pracy komisji" - dodała. Przewodnicząca zażądała też od Czabańskiego publicznych przeprosin za takie sugestie, co natychmiast uczynił Fredro-Boniecki.

Przedstawicielki TVP miały jedynie upoważnienie do odczytania listu prezesa Urbańskiego do komisji. Prezes TVP stwierdził w nim m.in., że uważa swą obecność na komisji za zbędną oraz ma wrażenie, iż Śledzińska-Katarasińska zwołując takie posiedzenie stała się "rzecznikiem obrony" Marka Dochnala.

Ten znany lobbysta podejrzany o korupcję twierdzi, że Dorota Kania otrzymała od jego rodziny pożyczkę w zamian za wstawiennictwo u polityków PiS (luźno współpracująca z programem TVP "Misja Specjalna" Kania zaprzecza), a Gadowskiemu - że jako pośrednik Zbigniewa Ziobry proponował Dochnalowi status świadka koronnego (Gadowski, b. dziennikarz TVN, dziś szef krakowskiego oddziału TVP, również zaprzecza).

"Dziwi mnie fakt, że Szacowna Komisja znajduje czas, aby zajmować się oskarżeniami formułowanymi przez osobę obciążoną poważnymi zarzutami prokuratorskimi, podczas gdy nie znajduje go na pogłębioną debatę na temat projektu zmiany ustawy o rtv oraz przyszłości abonamentu radiowo-telewizyjnego i modelu finansowania nadawców publicznych" - napisał Urbański w datowanym na poniedziałek liście do szefowej komisji.

Oświadczył w nim ponadto, że Gadowski wyjaśnił już sprawę w formie przekazanego dziennikarzom - w tym PAP - oświadczenia. "Ale moje zdziwienie budzi fakt, że Zarząd TVP ma zajmować stanowisko w sprawie, która jeśli ma jakiekolwiek znaczenie to nie dotyczy telewizji publicznej, gdyż red. Dorota Kania nie była i nie jest pracownikiem TVP (pracuje etatowo w tygodniku +Wprost+), a red. Witold Gadowski, w okresie którego dotyczą enuncjacje pana Dochnala, był współpracownikiem programu TVN +Superwizjer+, a nie TVP" - napisał szef telewizji do Śledzińskiej-Katarasińskiej.

Sugeruje on, że w tej sytuacji zasadna byłaby raczej rozmowa z prezesem zarządu TVN i redaktorem naczelnym "Wprost". "Ale to nie jest Pani do niczego potrzebne. Moja obecność przed Szacowną Komisją wydaje się więc najzupełniej zbędna - zaproszenie mnie na posiedzenie Komisji w tej sprawie nie ma na celu wyjaśnianie czegokolwiek a jedynie stworzenie spektaklu na potrzeby mediów pod tytułem +Jak straszne rzeczy dzieją się w TVP+" - ocenił Urbański.

Śledzińska-Katarasińska określiła zachowanie Urbańskiego jako "skandaliczne", zarzuciła mu "lekceważenie komisji" oraz, że list, który trafił do komisji tuż przed posiedzeniem nie wyjaśnia kwestii, o które pytała komisja. Prezesa broniła Kruk argumentując, że komisja "nie raz" dostawała dokumenty "w ostatnim momencie", a Urbański wyjaśnił w liście sprawę na tyle, "na ile mógł do tej pory".

Spór w komisji dotyczył też samego posiedzenia. Kruk argumentowała, że komisja nie jest właściwym forum do rozstrzygania podobnych spraw i powinno się nimi zająć samo środowisko dziennikarskie - np. SDP czy komisja etyki.

Przewodnicząca komisji odpowiadała, że komisja nie przypisuje sobie funkcji śledczych, ale chciałaby dowiedzieć się jakie procedury wdrożyły instytucje zaufania publicznego, jakimi są TVP i PR w sytuacji "kryzysu zaufania wobec osób, które z tymi instytucjami współpracują". Jerzy Wenderlich (LiD) dodał zaś, że media publiczne powinny być "jak żona Cezara - poza wszelkim podejrzeniem, a nie są".(PAP)

js/ pz/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)